środa, 10 września 2025

Sarah Adams - Beg, Borrow, or Steal. Miłosny rozejm



Dwoje zwaśnionych nauczycieli (i sąsiadów) łączy siły w romansie, w którym rywale stają się kochankami.

Emily Walker nie znosi, gdy ktoś zakłóca jej skrupulatnie uporządkowany świat – a już szczególnie Jack Bennett, jej odwieczny wróg. Jack to całkowite przeciwieństwo idealnych bohaterów romansów, których Emily potajemnie tworzy jako autorka pisząca pod pseudonimem. Dlatego z ulgą przyjęła wiadomość, że Jack opuścił Rzym w Kentucky w połowie roku szkolnego, wyjeżdżając z narzeczoną. Ostatnim, czego się spodziewała, był jego powrót – samotny, po zerwanych zaręczynach, i co gorsza, na stałe. Teraz nie tylko jest jej sąsiadem, ale i kolegą z pracy.

Jackson Bennett cieszy się z powrotu do rodzinnego miasteczka. Planuje wyremontować dom i skupić się na nowej powieści kryminalnej, którą pisze pod pseudonimem. Szybko jednak odkrywa, że jego największym wyzwaniem nie będzie literacka fabuła, lecz Emily – jedyna kobieta, która potrafi wytrącić go z równowagi. Gdy orientuje się, że została jego sąsiadką, nie może się oprzeć pokusie, by pokrzyżować jej małostkowe plany sabotowania jego powrotu.

Gdy ich pełna napięcia rywalizacja osiąga punkt kulminacyjny, Emily przez przypadek wysyła maila do dyrektora szkoły, który może ujawnić jej największy sekret – tożsamość autorki romansów. Aby go odzyskać, potrzebuje pomocy... i nieoczekiwanie jedyną osobą, na którą może liczyć, jest Jack. Ku jej zdziwieniu, Jack zgadza się pomóc. Czy ich nieoczekiwany sojusz zakończy wieloletnią wojnę? A może rozpali uczucia, z którymi żadne z nich się nie liczyło?


Czy ta seria mogłaby być jeszcze lepsza? Myślałam, że Will i Annie postawili poprzeczkę wysoko, ale potem nadeszła kolej na Jacka i Emily, a ja przepadłam kompletnie i bezpowrotnie. Z każdą kolejną książką warsztat Sarah Adams staje się tylko lepszy. Swoimi słowami potrafi przenieść czytelnika do małego, urokliwego miasteczka, owinąć nasze serducha ciepłem i poczuciem komfortu, jakie może stworzyć tylko najlepsza historia. I po raz kolejny już sprawiła, że od pierwszych stron przywiązałam się do bohaterów, a ich osobiste doświadczenia wywołały we mnie całą masę emocji.

Emily i Jack nie znoszą się odkąd dziesięć lat temu ich niefortunne pierwsze spotkanie na studiach doprowadziło do rozlanej kawy i pierwszej kłótni. Potem poszło z górki - każde ich następne spotkanie, najpierw w college'u, potem w pracy w szkole, gdzie oboje objęli posady nauczycieli, prowadziło do rywalizacji i sprzeczek. Całe szczęście, że Jack parę miesięcy temu w końcu wyjechał z miasta, aby rozpocząć nowe życie ze swoją narzeczoną... cóż, tak może i by było, gdyby los nie lubił sobie drwić z Emily i nie sprowadził go ponownie do Rzymu jako jej nowego sąsiada. Całe miasto mówi o odwołanym ślubie i jego powrocie, ale Emily nie ma zamiaru ponownie go znosić i to tak blisko siebie. Jednak kiedy ona wymyśla kolejne sposoby by się go pozbyć, Jack z determinacją planuje swoje nowe życie, odbudowę domu oraz pracę nad swoją kolejną książką. Niespodziewanie odkrywa, że irytowanie tym swojej sąsiadki staje się jego nowym ulubionym zajęciem. Wszystko to, co dotychczas myśleli o swojej relacji zostaje zachwiane, gdy Emily zwraca się do niego pewnego dnia o pomoc. Okazuje się, że połączenie sił i wspólna praca mogą być równie ekscytujące, a może nawet lepsze, niż ich dotychczasowe kłótnie...

Rzym w Kentucky stał się moim komfortowym miejscem, a rodzeństwo Walkerów domem, do którego z przyjemnością powracam. Mieliśmy już okazję poznać Noah i Annie, to teraz nadszedł czas na Emily - tę najbardziej odpowiedzialną, noszącą ciężar całego świata na swoich barkach z rodzeństwa. Tę, która była dla swojego brata i sióstr bardziej opiekunką, odkąd stracili rodziców w młodym wieku. I która gdzieś po drodze zagubiła ogromną część siebie. Na pierwszy rzut oka może się zdawać, że wszystko ma w życiu ułożone, ale dopiero gdy zaczynamy zgłębiać jej postać odkrywamy głębię jej samotności, strachu przed porzuceniem przez najbliższych i przed poczuciem, że nie będzie już nikomu więcej potrzebna. Coś w jej skrytej wrażliwości chwyciło mnie tak mocno za serce, że czasami miałam ochotę bardzo mocno ją przytulić - i każdą osobę, która kiedykolwiek tak się czuła.

W tej historii właśnie to trafiło do mnie najmocniej: ta wrażliwość bohaterów, rozłożenie na części pierwsze ich najgłębszych obaw i lęków, ukazanie ich drogi do samoakceptacji, do zrozumienia, że proszenie o pomoc nie jest oznaką słabości, a ogromnej wewnętrznej siły i odwagi. Mogłabym napisać, że ta książka to romans o dwójce wieloletnich wrogów, którzy łączą siły, ale to o wiele więcej, niż mogłabym wyrazić prostymi słowami. Podobnie jak Emily, także Jack zostaje ukazany jako wielowymiarowa postać, która z irytującego rywala i sąsiada staje się wkrótce człowiekiem z własnymi traumami, ciężkimi doświadczeniami związanymi z dorastaniem w cieniu ojca narcyza, dla którego nigdy nie był wystarczający. Jego historia to idealny przykład tego, że nasze dorastanie może mieć wpływ na nasze dorosłe życie, ale tylko nasze własne decyzje mogą prawdziwie przerwać to toksyczne koło. A droga Jacka do zrozumienia, że nie musi ciągle strategicznie dopasowywać się do każdego człowieka i każdej sytuacji, aby być lubianym, była wzruszająca i inspirująca. Poza tym, czy można tego człowieka nie pokochać? To, jak cierpliwie podchodził do Emily, jak okazywał jej wsparcie, ale też nie ukrywał swoich pragnień, było cudowne. To oficjalnie jedna z moich ulubionych postaci Sarah Adams.

Wspaniały wątek romantyczny w tej historii to tak naprawdę wisienka na torcie. Szczerze się tego nie spodziewałam, ale Jack i Emily chyba pobili dla mnie Willa i Annie, bo ich historia niepozornie trafiła we wszystkie najwrażliwsze kąty mojego serca. Początkowo nic tego nie zapowiada - mamy w końcu dość typową historię, wrogów od czasów studenckich, którzy potem przez wiele lat musieli znosić swoją obecność w pracy, gdzie oboje pracowali jako nauczyciele - dopóki Jack nie opuścił miasta ze swoją narzeczoną parę miesięcy temu. To jest... tak było, dopóki nie okazało się, że do ślubu nie dojdzie, a Jack wrócił i został jej nowym sąsiadem. Emily nie ukrywa swojego niezadowolenia tym faktem i chce się go pozbyć, a Jack nie jest jej dłużny. Ta dwójka z łatwością wpada w dawne nawyki, ale pojawia się coś jeszcze: dziwna realizacja, że ta kilkumiesięczna rozłąka wcale nie była tak wspaniała, jak oczekiwali.

Ich wzajemne docinki i sprzeczki były tak dobre, że nie mogłam przestać się śmiać. Tak naprawdę od samego początku wiadomo, że nie kryje się za nimi czysta niechęć, a raczej wiele nieporozumień i strach przed stanięciem oko w oko z faktem, że być może zależy im na swojej uwadze bardziej, niż chcieliby przyznać. Nawet za ich kłótniami stoi czysta chemia, zalążek czegoś, co mogłoby się przerodzić w coś pięknego, a granica między przysłowiowymi miłością i nienawiścią zaciera się coraz bardziej. Nie było nic bardziej rozkosznego i wspaniałego niż obserwować, jak powoli burzą swoje mury, ukazują najbrzydsze, najmroczniejsze strony samych siebie i zaczynają się w nich zakochiwać, wzajemnie się uzdrawiać i wspierać na sposoby, jakich nigdy dotychczas nie zaznali.

Sam fakt, że znają się od dziesięciu lat dodaje ich historii dodatkowego znaczenia, a odkrywanie wszystkich tych znaków, że być może przez cały ten czas było im pisane spotkać się gdzieś po drodze i stworzyć coś prawdziwego, to czysta przyjemność. Wstawki ich maili oraz wiadomości, tych z przeszłości i tych z teraźniejszości, odkrywały tak wiele na temat ich uczuć oraz narastającego przyciągania, że mogłam tylko szczerzyć się do papieru i piszczeć z radości. Może jeśli nie lubicie tego rodzaju enemies to lovers, gdzie tak naprawdę nie mamy do czynienia z prawdziwą nienawiścią, to nie będzie to historia dla was, ale ja uwielbiam tego typu książki i bawiłam się cudownie. Poznawanie ich historii było jak zakochiwanie się - razem z całymi tymi nerwami, motylkami w brzuchu i obsesyjnym myśleniem o bohaterach, o których czytałam.

Ta seria szybko stała się jedną z moich ulubionych małomiasteczkowych serii romansów i z każdym kolejnym tomem się o tym przekonuję jeszcze bardziej. Wspaniale jest obserwować jak każde rodzeństwo Walkerów powoli przepracowuje swoje traumy i problemy, pozwala ponieść się miłości, ale też leczy swoje własne relacje. A Emily i Jack są dla mnie jedną z tych par, która była po prostu sobie od dawna pisana, nawet jeśli trochę im zajęło, by do tego dojść. Ich historia pełna jest śmiechu, ciepła, flirtu i błyskotliwego humoru, ale też wrażliwości, szczerości i autorefleksji na temat najmroczniejszych momentów w życiu, które mają wpływ na to, jakimi jesteśmy ludźmi. Nie sposób nie zaangażować się w nią emocjonalnie, kiedy jest tak pełna życia. Ogromnie wam ją polecam!




Sarah Adams to niezadeklarowana introwertyczka, matka dwóch córek, żona swojego najlepszego przyjaciela. Woli przekąski od posiłków i marzy o tym, by zawsze pisać historie, które rozbawią, a może nawet doprowadzą czytelników do łez - jednak zawsze pozostawią ich szczęśliwszych niż przed rozpoczęciem lektury.


Tytuł: Beg, Borrow, or Steal. Miłosny rozejm
Autorka: Sarah Adams
Seria: When in Rome. Tom 3
Data premiery: 13.08.2025r.
Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 576
Ocena: 9/10

Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Filia:

3 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem głęboko wdzięczny za wskazówki i wsparcie, jakie otrzymałem w jednym z najtrudniejszych momentów w moim życiu. Kiedy czułem się beznadziejnie po stracie partnera, dr Agba wskazał mi drogę do pojednania i uzdrowienia. Dziś mój związek jest silniejszy, pełen odnowionej miłości, zaufania i szczęścia. Na zawsze będę wdzięczny za mądrość i pomoc, które pozwoliły mi odzyskać osobę, którą kocham. Skontaktuj się z tym spirytualistą mailowo: ( agbazara@gmail.com ) lub przez WhatsApp: ( + 234 810 410 2662 ).

    OdpowiedzUsuń
  3. Byłam bezdzietna przez ponad 13 lat po ślubie, a presja ze strony teściowej niemal zniszczyła moje małżeństwo. Wszyscy wierzyli, że nigdy nie zajdę w ciążę, a mój mąż i ja byliśmy w ciągłym stresie. Koleżanka, której dr Dawn pomogła w jej własnych małżeńskich zmaganiach, przedstawiła mi go.

    Dr Dawn przeprowadził dla mnie rytuał ciążowy i ku mojemu największemu zaskoczeniu, w ciągu 3 tygodni zaszłam w ciążę. Mój mąż i jego rodzina zaczęli traktować mnie jak królową – rozpieszczać mnie i obdarzać miłością. Dziś jesteśmy pobłogosławieni trójką pięknych dzieci, a to wszystko dzięki dr Dawn.

    Jeśli borykasz się z problemami w związku lub małżeństwie, albo chcesz przywrócić miłość, spokój i szczęście w swojej rodzinie, gorąco polecam kontakt z dr Dawn – on z pewnością Ci pomoże.
    Jego WhatsApp: +2349046229159
    E-mail: dawnacuna314@gmail.com

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za przeczytanie mojego wpisu! Byłoby mi bardzo miło gdybyś zostawił/a komentarz ze swoją własną opinią :)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia