poniedziałek, 2 listopada 2020

Jenn Bennett - Wszystkie znaki na niebie i ziemi



Ambitna fotograficzka i miejscowy rozrabiaka? Skandal murowany!

Kiedy ambitna nastolatka wraca do swojej rodzinnej miejscowości i zakochuje się w miejscowym rozrabiace, a zarazem jej najlepszym przyjacielu z dzieciństwa, wiadomo, że nie obejdzie się bez skandalu…

Czasami by odnaleźć w życiu dobro, trzeba najpierw pogodzić się z tym, co w nim złe.
Josie Saint-Martin, obiecująca młodziutka fotograficzka, połowę życia spędziła na tułaczce z mamą z miasta do miasta. Po latach wracają do rodzinnego miasteczka w Nowej Anglii, by poprowadzić rodzinną księgarnię. Dla Josie to tylko krótki przystanek – dziewczyna swoją przyszłość wiąże z Zachodnim Wybrzeżem i planuje wkrótce się tam przenieść.

Plany krzyżuje jej spotkanie z Luckym Karrasem. Tak się składa, że Lucky, mający reputację outsidera i buntownika, w dzieciństwie był jej najlepszym przyjacielem. Chłopak daje teraz jasno do zrozumienia, że nie chce mieć z nią do czynienia. Wszystko zmienia pewna wyjątkowo nieudana impreza przy basenie, kiedy to Josie pakuje się w nie lada tarapaty i – zupełnie nieoczekiwanie – Lucky bierze całą winę na siebie.

Zaintrygowana jego gestem dziewczyna próbuje zrozumieć, co kazało mu nadstawić za nią karku. Wkrótce odkrywa, że oboje bardzo się zmienili, a grzeczny chłopiec, którego niegdyś znała, teraz ma skłonność do czarnego humoru, a jego uśmiech przyprawia ją o szybsze bicie serca. W Josie rodzi się podejrzenie, że może Lucky wcale nie jest takim draniem, za jakiego wszyscy go biorą…

Jenn Bennett to moja ulubiona autorka książek młodzieżowych, a pokochałam ją już za "Miłosne Graffiti", które swoją premierę miało lata temu. Zawsze wiem, że sięgając po coś nowego spod jej pióra dostanę świetną, interesującą historię i zapadających w pamięci bohaterów. Tak też było i tym razem. "Wszystkie znaki na niebie i ziemi" to jej najnowsza powieść i o ile mi wiadomo nie miała ona jeszcze oficjalnej premiery w Stanach Zjednoczonych - z ręką na sercu mogę powiedzieć, że jest to moja nowa ulubiona powieść Bennett. Klimatem przypomina mi trochę "Mój Alex", jest przeurocza, osadzona w małym miasteczku na wybrzeżu USA, a główni bohaterowie, Josie i Lucky, wielokrotnie wywołali u mnie szybsze bicie serca!

- Lubię w tobie tę bezkompromisową szczerość. Na tym między innymi polega twój urok. Kiedy jesteś szczera, ja też mogę być szczery. To jest... nie wiem, jak to opisać. Jakby runęła niewidzialna ściana, która nas od siebie oddziela. Jest stworzona z prądu albo laserów, czegoś takiego...
- Elektryczny, niewidzialny mur.
- I tylko ty masz klucz, którym możesz go wyłączyć. Kiedy jesteś ze mną szczera, ściana znika. Możemy się do siebie zbliżyć i rozmawiać. - Umilkł i przyglądał mi się, a jego oczach czaił się uśmiech. - Rozumiesz, co chcę powiedzieć?

Josie jest przyzwyczajona do życia na kółkach odkąd kilka lat temu razem z mamą wyprowadziły się z rodzinnego miasteczka po wielkiej, rodzinnej kłótni. Ma już jednak dość tego, że nie ma swojego miejsca na ziemi, tej wszechogarniającej samotności i tego, że zmuszona jest do ciągłych przeprowadzek. Po latach wracają do swojego miasteczka, aby poprowadzić rodzinną księgarnię podczas nieobecności babci Josie. Josie postanawia wykorzystać ten czas, aby jak najlepiej przygotować swoje portfolio, które pomoże jej w przyszłej karierze fotografki. Chce udowodnić swojemu nieobecnemu ojcu, który jest słynnym fotografem, że byłaby cenną pracowniczką w jego firmie na Zachodnim Wybrzeżu.

Jej plan trochę się komplikuje, kiedy do jej życia powraca Lucky - jej były najlepszy przyjaciel, który teraz w niczym nie przypomina chłopca, jakiego zapamiętała z młodości. Ten Lucky jest mroczny, ma reputację buntownika i outsidera, a na dodatek jasno daje jej do zrozumienia, że za nią nie przepada.
Wystarczy jedna nieudana impreza, aby ich losy zostały ponownie połączone. Teraz oboje mają kłopoty, które mogą ich wiele kosztować. Kiedy jednak Lucky pokusza się o ogromny czyn wobec Josie, dziewczyna zaczyna się zastanawiać, ile z jego reputacji jest prawdą, a ile z tego chłopak wykorzystuje, aby ukryć swoje prawdziwe uczucia.

Spojrzenie zapłonęło mu na mój widok, jakbym była losem wygranym na loterii. Staliśmy naprzeciw siebie, szczerząc zęby w uśmiechu niczym najwięksi szczęściarze.

Nasza główna bohaterka, Josie, to młoda dziewczyna z marzeniami o karierze fotografki. Wraca do swojego rodzinnego miasteczka z mamą, gotowa ukończyć tutaj szkołę, nie spodziewając się jednak, że wjeżdżają w sam środek piekła. To, co zostawiły lata temu za sobą, miasteczko nadal pamięta i Josie nie jest łatwo wtopić się w to nowe życie, kiedy każdy kojarzy ją tylko z plotek i wytyka ją palcami. Nie pomaga jej również reputacja jej matki, która częste wieczory spędza z różnymi mężczyznami. Dlatego, żeby nie pokazać ludziom, że dotykają ją te wszystkie szepty za jej plecami, skupia się na rozwijaniu swojej pasji, która koniec końców ma doprowadzić ją na Zachodnie Wybrzeże, gdzie chce rozpocząć swoje nowe życie. Josie to przesympatyczna bohaterka, ale oczywiście ma w sobie coś z tej młodzieńczej naiwności. Jest marzycielką, nigdy się nie poddaje i ma plany na przyszłość, które zamierza spełnić nawet pomimo różnych przeszkód. Zdarzało jej się popełniać błędy i zachowywać irracjonalnie, ale zawsze kierowały nią dobre pobudki. Zresztą właśnie dlatego ją polubiłam - autorka pokazała jej młodzieńcze niedoskonałości, ale przy tym nie dało się jej nie polubić.

Chciałam odzyskać mojego przyjaciela. Mojego chłopca.
Ale zarazem chciałam chyba Lucky'ego 2.0.
I jeszcze chciałam, żeby znowu chwycił mnie za rękę.
I żebyśmy byli dla siebie czymś więcej niż przyjaciółmi.
Tak, byłam chciwa: chciałam tego wszystkiego.

Jej życie przybiera niespodziewany obrót, gdy ponownie spotyka Lucky'ego, swojego dawnego najlepszego przyjaciela, który z cichego, kochanego chłopaka, wyrósł na zimnego, zamkniętego w sobie miejscowego buntownika. Chłopak pracuje w warsztacie po drugiej stronie ulicy, ale jest też regularnym klientem jej rodzinnej księgarenki. Kiedy jednak los ponownie ich popycha w swoją stronę, Lucky wyraźnie jej uświadamia, że nie jest ponownie mile widziana w jego życiu. I chociaż Josie dręczą wyrzuty sumienia, że lata temu zostawiła go w kluczowym momencie jego życia, nie może pozwolić, aby odwiodło ją to od jej planów - w końcu i tak ponownie wyjedzie z miasteczka. A Lucky... Lucky, moje kochanie! Lucky kreowany jest na takiego typowego książkowego bad boya, trochę tajemniczego, zimnego, nawet kobieciarza, ale z każdą kolejną stroną cała ta fasada opada i na jaw wychodzi jego prawdziwa historia. I wkrótce okazuje się, że niewiele go łączy z tymi setkami innych macho bohaterów romansów, jacy są nam dobrze znani. Pokochałam jego zdolność do poświęceń, ciężką pracę, ogromne i wrażliwe serce. Brakuje mi trochę tego typu bohaterów, bo rzeczywiście poczułam, że autorka tchnęła w niego życie. Z przyjemnością odkrywałam jego kolejne, skryte warstwy i coraz bardziej się zakochiwałam. 

Ach, ten diaboliczny ogień kryjący się na dnie jego oczu. Byłam pewna: nikt w dziejach świata nie umiał przywołać na twarz takiego złośliwego uśmieszku. Lucky uśmiechał się jak człowiek, dla którego nie ma tajemnic. Zdawał się mówić: "O tak, całowałem cię niemal do nieprzytomności i oboje wiemy, że było nam cudownie. A teraz przyszedłem tutaj, żeby obrócić sytuację na swoją korzyść, a ty nic nie możesz na to poradzić".

Lucky w połączeniu z Josie to mieszanka wybuchowa i to dosłownie. Już przy jednym z pierwszych spotkań wydarza się coś, co jest kluczowe dla całej dalszej historii, a w samym centrum znajduje się Josie, a co za tym idzie, także Lucky. Nie chcę tu niczego wam spoilerować, więc powiem tylko tyle, że jedna noc przemienia ich życie w istny koszmar, ale przy tym ponownie popycha ich ku sobie. W moim odczuciu Jenn Bennett to mistrzyni w pisaniu romansów młodzieżowych z wątkiem hate-love i zdaje się, że dość często jest on centrum jej wątków miłosnych, więc Lucky i Josie dość łatwo wkroczyli na podium moich ulubionych par, jakie stworzyła. Nie udało im się pobić jedynie Portera i Bailey z "Mój Alex" (innej powieści Bennett, którą bardzo polecam). Ich historia jest dość skomplikowana, w końcu żadne z nich nie spodziewało się, że ponownie się spotkają, ale im więcej czasu spędzają razem, tym bardziej zdają sobie sprawę, jak za sobą tęsknili. Na jaw wychodzą pewne sekrety i uczucia, i nie sposób jest im nie kibicować. Ta para niejednokrotnie wywołała szeroki uśmiech na mojej twarzy, pobudziła do życia motyle w brzuchu i sprawiła, że nie chciałam się z nimi żegnać.

Ale wbrew pozorom, ta książka to nie jest tylko historia miłosna. Duża jej część poświęcona jest rodzinie i przyjaźni, i tego do czego jesteśmy w stanie się posunąć, aby chronić tych, których najbardziej kochamy. Przekonują się o tym nie tylko Josie, czy Lucky, ale wszyscy ich bliscy, kiedy przychodzi im się zmierzyć z ciężkimi wydarzeniami. To właśnie na relacje rodzinne autorka postawiła w tej powieści. Fabuła została poprowadzona w rewelacyjny sposób, ciągle działo się coś ciekawego, coś przez co siedziałam jak na szpilkach, a na dodatek autorka każdej relacji, nawet takiej pobocznej, poświęciła dużo czasu.

Mój najlepszy przyjaciel. Mój kochanek. Mój chłopak.
Jedyna osoba na świecie, z którą mogłam rozmawiać bez słów.

"Wszystkie znaki na niebie i ziemi" to idealna powieść młodzieżowa na zimne, jesienne wieczory, ponieważ skutecznie przenosi nas do tych utęsknionych, ciepłych i letnich dni - zwłaszcza, że całość dzieje się w pięknym, nadwodnym miasteczku. Bennett w typowy dla siebie sposób przedstawia przeuroczą, ciepłą historię, poruszając przy tym poważne i wzruszające tematy. A relacja Josie i Lucky'ego przywołuje uśmiech na twarzy, bo jest idealną historią o tym jak przyjaźń może przemienić się w miłość, nawet pomimo przeszkód, jakie życie stawia nam na drodze. A wbrew temu, że określam tę pozycję jako młodzieżówkę, chemii i nawet pikanterii między naszymi głównymi bohaterami nie zabrakło. Ja przeczytałabym tę historię dla samego Lucky'ego, poważnie - ten chłopak skradł moje serce. Polecam, polecam, polecam!




JENN BENNETT jest artystką i autorką paranormalnych romansów, powieści urban fantasy i młodzieżowych. Jej książki są nagradzane i nominowane do najwyższych nagród, m.in. RITA Award. Trafiają na listę najlepszych książek roku magazynu „Publishers Weekly”. Urodzona w Niemczech, wiele podróżowała i mieszkała w Europie, Stanach Zjednoczonych i na Dalekim Wschodzie. Wierzy, że rebelia to niedoceniona forma sztuki - wywołała więcej demonów, niż zjedliście gorących posiłków, a powieści, które pisze, są takie, jak kawa, którą pija: mocne i bez cukru. Obecnie mieszka niedaleko Atlanty z mężem i dwoma bardzo groźnymi mopsami.


Tytuł: Wszystkie znaki na niebie i ziemi
Autor: Jenn Bennett
Tytuł w oryginale: Chasing Lucky
Data premiery: 30 września 2020
Liczba stron: 424
Wydawnictwo: IUVI
Ocena: 10/10

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję wydawnictwu IUVI! :)



1 komentarz:

  1. Nie miałam jeszcze przyjemności czytania żadnej z ksiażek Jenn Bennett, ale nie powiem, do tej skutecznie mnie zachęciłaś, dzięki bardzo :)

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za przeczytanie mojego wpisu! Byłoby mi bardzo miło gdybyś zostawił/a komentarz ze swoją własną opinią :)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia