Juliette nie dotknęła nikogo od 264 dni.
Nikt nie wie, dlaczego jej dotyk jest zabójczy, ale Przywrócenie ma dla niej plan. Pragną ją wykorzystać jako niebezpieczną broń. Dziewczyna nie zamierza jednak oddać się w ich ręce.
Po długim czasie w zamknięciu, spragniona wolności, nareszcie odkrywa swoją siłę i po raz pierwszy zaczyna walczyć o nową przyszłość. Znajduje ukojenie w ramionach chłopaka, którego miała stracić na zawsze.
Po wielu, wielu latach odkładania tej serii w czasie, cichego obserwowania miłości wielu czytelników do jej bohaterów i trochę też zazdroszczenia, że w nastoletnich czasach ominęło mnie tak ikoniczna nastoletnia historia... oto rozpoczęłam swoją przygodę z Shatter Me. Może i zajęło mi to lata, ale cieszę się, że czekałam na odpowiedni moment, bo sięgnęłam po nią, gdy potrzebowałam powrócić do tych starych, dobrych książek YA sprzed lat, które zapewniają czystą rozrywkę bez większych oczekiwań i trafiłam w dziesiątkę. Lektura Dotknij mnie to była przygoda pełna wielu skrajnych emocji, często też negatywnych, ale przygoda, która ma niezastąpiony klimat starych, dobrych, nastoletnich historii, jakich teraz już zwyczajnie nie mamy.
Juliette nie dotykała nikogo od 264 dni. To wtedy została zamknięta w zakładzie, przetrzymywana jako osoba stwarzająca zagrożenie po tym, jak zabiła chłopca. Nikt nie wie, dlaczego jej dotyk zabija. Wszyscy natomiast uważają ją za potwora - w tym także jej rodzina, która z łatwością się jej pozbyła. Zamknięta i samotna odchodzi od zmysłów i zastanawiając się, co ją czeka, kiedy niespodziewanie pewnego dnia w jej celi pojawia się pewien chłopak. Juliette rozpoznaje w nim Adama, chłopaka z jej byłej szkoły, który staje się jej opoką w miejscu, w którym przez tak długi czas miała tylko siebie. A gdy okazuje się, że Adam jest jedyną osobą na świecie, która może jej dotykać, zmienia się wszystko. Niespodziewanie jednak obydwoje trafiają pod skrzydła Warnera, przywódcy sektora 45, który pragnie wykorzystać Juliette jako swoją broń. Juliette i Adam szybko muszą wymyślić, jak wyrwać się z jego rąk, zanim będzie za późno...
Zacznijmy od tego, że sięgając po tę serię w ogólnie nie nastawiałam się na lekturę wyższych lotów, ani też idealną powieść fantasy, która porwie mnie i odmieni moje życie. Wręcz przeciwnie - naszła mnie zwyczajna ochota na bałagan, skomplikowanych i czasami frustrujących bohaterów, przymknęłam nawet oko na trójkąt miłosny i chciałam po prostu znowu poczuć ten klimat dystopijnych historii z wczesnych lat 2010., które podbijały serca wszystkich nastolatek na świecie. I to była najlepsza rzecz, jaką mogłam zrobić, bo nie wymagając od tej książki wiele mogłam odetchnąć i zwyczajnie dać się jej pochłonąć. Czy Dotknij mnie to dobra książka? Cóż, nie oszukujmy się, pod wieloma względami pozostawia wiele do życzenia i potrafi czytelnikowi naprawdę podnieść ciśnienie. Czy jest źródłem świetnej rozrywki i ucieczki od rzeczywistości? Zdecydowanie.
Ogromnym jej plusem jest zdecydowanie to, że ma niezastąpiony klimat i wiele intrygujących wątków, które mają potencjał, jeśli tylko zostaną odpowiednio wykorzystane. Nie wszystkie zostały, wiele mnie zawiodło, ale są też takie, do których autorka z pewnością powróci i rozwinie w następnych tomach, co sprawia, że mimo wszystko chce się w tę serię brnąć dalej. Dystopijny klimat świata, dziwne zdolności Juliette, zbliżająca się wojna cywilna. A wszystko to opisane ciekawym językiem, w którym autorka bardzo często sięga po dziwną, nielogiczną prozę, która tylko intensyfikuje ogólny chaos w głowie Juliette. Nie jestem pewna, czy taki styl mi się podoba, ale mi też nie przeszkadza - jest zdecydowanie inny od wszystkiego, co czytałam.
Nie byłabym jednak sobą, nie zgłębiając w recenzji wszystkich aspektów, na które lubię sobie ponarzekać - począwszy od naszej głównej bohaterki, która zdecydowanie jest rezultatem tamtejszych czasów w literaturze. Juliette ma ledwo siedemnaście lat, ale swoje przeżyła. Porzucona przez rodziców, wyśmiewana przez rówieśników, traktowana jak potwór, przetrzymywana w zakładach, nic więc dziwnego, że robi wrażenie bardzo zlęknionej i smutnej dziewczyny. Wykazywałam się dużą empatią wobec jej sytuacji i reakcji na różne wydarzenia, bo bardzo jej współczułam. Nikomu nie życzyłabym takiego życia, takiej samotności i poczucia, że jest się potworem, który może zniszczyć wszystko.
Juliette jest jednak jednocześnie postacią bardzo naiwną i łatwo ulegającą emocjonalnym zawirowaniom, co jest oczywiście zrozumiałe, ale dla czytelnika może być czasami frustrujące. Nie chcę być osobą, która narzeka, że nastolatka zachowuje się jak nastolatka, tym bardziej, że jest to osoba z tak ogromną traumą, ale autorka naprawdę się nie śpieszy, rozwijając jej postać. Właściwie przez całą książkę niewiele się o niej dowiadujemy, poza zaobserwowaniem, jak desperacko pragnie bliskości, stąd naturalnie tak szybko przywiązuje się do Adama, który jako jedyny budzi w niej spokój i poczucie bezpieczeństwa. Nie dowiadujemy się nic o jej mocach, w pewnym momencie jej traumatyczne doświadczenia zanikają w kolejnych uniesieniach miłosnych i niestety Juliette jako postać zaczyna wypadać bardzo jednowarstwowo.
Autorka nie śpieszy się nie tylko jeśli chodzi o Juliette, ale też jeśli chodzi o resztę postaci. Ta powierzchowność najbardziej rzuca się w postaci Adama i całej jego relacji z Juliette, która pojawia się trochę znikąd, błyskawicznie rozwija w wielką miłość, a czytelnik nie ma nawet czasu poznać tej dwójki głębiej, niż krótkie wspominki o tym, że znali się ze szkoły i zawsze mieli do siebie słabość. Nie będę ukrywać, że jako osoba, która strasznie nie lubi insta love i przesłodzonych relacji, które nie mają solidnych fundamentów, strasznie się męczyłam na ich scenach i trochę je przewijałam. Nie pomaga też to, że Adam jest bardzo płytką, kartonową postacią, która nawet nie wzbudza zainteresowania (a przynajmniej nie u mnie). Właściwie jeśli mam być w zupełności szczera, przez większość czasu strasznie mnie irytował i mam przeczucie, że zależność Juliette od niego na dłuższą metę nie skończy się dobrze.
Za to największą fascynację wzbudził we mnie Warner. Nawet nie dlatego, że go polubiłam, bo myślę, że do tego mi jeszcze daleko i bywały momenty, kiedy prawdziwie budził we mnie niesmak, ale zawsze fascynowali mnie czarni bohaterowie, a trzeba przyznać - Warner potrafi być naprawdę pokręcony. Zabija, dręczy i czerpie z tego przyjemność. Dowodzi Przywróceniu, które niszczy wszystko na swojej drodze i zdaje się nie mieć żadnych skrupułów, o moralności nie wspominając. A jednocześnie w jakiś dziwnie maniakalny sposób okazuje słabość wobec Juliette i jest nią kompletnie zafascynowany, jakby widział w niej cząstkę siebie. To postać, z którą autorką może pójść w tak wiele różnych stron i jestem niesamowicie ciekawa, co jeszcze się o nim dowiem.
I prawie bym zapomniała wspomnieć o mojej ulubionej postaci całej historii, nawet pomimo tego, że pojawił się dopiero pod koniec - o Kenjim! Kenji bez dwóch zdań jest promyczkiem tej serii, który pojawiał się w momentach, gdy przechodziłam największy kryzys i miałam już dość większości postaci. Nie wiemy o nim jeszcze za wiele, ale jest ogromnym powodem, dlaczego pod koniec zapragnęłam czytać tę serię dalej. Jego cięty jęzor, absolutny brak cierpliwości wobec Adama i Juliette, cała ta charyzma sprawiły, że gdy robiło się nudno na mojej twarzy pojawiał się uśmiech.
Dotknij mnie to początek serii, która zdecydowanie wymaga jeszcze wiele, wiele pracy. A czy Tahereh Mafi wykorzysta jej potencjał, to się dopiero okaże. Są rzeczy, które mnie intrygowały i ciekawiły, bo inaczej bym jej nie czytała, ale pomimo przeczytania prawie czterystu stron nadal niewiele wiem poza tym, że Juliette ma dziwną moc, przez którą dotykiem może zabijać ludzi, światem z jakiegoś powodu rządzi Przywrócenie, a Juliette i Adam mają na swoim punkcie wręcz przesłodzoną obsesję. Jakkolwiek bezsensownie to zabrzmi, świetnie mi się tę książkę czytało (na plus, że leci się przez nią błyskawicznie) i zapewniła mi parę godzin czystej rozrywki i oderwania się od życia, ale nie wiem, do jakiego stopnia mi się podobała. Ciężko mi też ją oceniać po jednym tomie, kiedy tyle jeszcze przede mną. Dlatego na pewno niedługo powrócę z recenzją drugiego tomu, a recenzję tego zakończę słowami: jest potencjał, oby tylko autorka go wykorzystała.
Tahereh Mafi jest autorką powieści dla dzieci i młodzieży. Jej książki sprzedały się w milionach egzemplarzy i zostały przetłumaczone na trzydzieści języków. Powieść Mafi Gdyby ocean nosił twoje imię została uznana przez magazyn „Time” za jedną z „najlepszych książek YA wszech czasów”, a wytwórnia Levantine Films wykupiła prawa do jej ekranizacji. Obecnie mieszka w południowej Kalifornii z mężem i córką.
Tytuł: Dotknij mnie
Autorka: Tahereh Mafi
Seria: Shatter Me. Tom 1
Data premiery: 09.11.2022 (drugie wydanie), 25.06.2012 (pierwsze wydanie)
Liczba stron: 444
Wydawnictwo: We Need Ya
Ocena: 5/10
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Dzięki za przeczytanie mojego wpisu! Byłoby mi bardzo miło gdybyś zostawił/a komentarz ze swoją własną opinią :)