poniedziałek, 15 grudnia 2025

Rebecca Ross - Wild Reverence. Dziedzictwo bogów



Matilda, bogini urodzona w oświetlonym ogniem świecie Podziemia, obdarowana skromną magią posłańca, przenosi między światami listy i tajemnice, w tym jedną własną: znajomość z chłopcem-śmiertelnikiem, którego zna wyłącznie ze snów…

Dziesięć lat temu Vincent Beckett napisał do Matildy w najmroczniejszą noc swego życia: błagał o pomoc boginię, z którą zaprzyjaźnił się w snach. Jednak modlitwa pozostała niewysłuchana, a on ostatecznie odwrócił się od bogów... aż do chwili, w której Matilda przybywa do niego z listem i obietnicą przyszłości wykraczającej poza sny, przyszłości, która miałaby zmienić mroczne i krwawe zwyczaje bogów… lub położyć im kres.


Jeśli mieliście okazję poznać dylogię Divine Rivals i poczuliście lekki niedosyt jeśli chodzi o przedstawienie elementów fantasy, to oto Rebecca Ross powraca do tego fikcyjnego świata, aby odpowiedzieć na kilka pytań. W Wild Reverence cofamy się w czasie o wiele dziesięcioleci, gdzie światem rządzili bogowie i magia, a wojna spowodowana konfliktem między Dacre'em a Envą jeszcze nie miała miejsca. Poznajemy wiele nowych postaci i może się wydawać, że to prequel nie mający wiele wspólnego z historią Iris i Romana, których poznajemy wiele lat później, ale Rebecca Ross oczywiście w pięknym stylu łączy obydwie te historie. Jednocześnie przedstawia powieść druzgocącą i piękną, wywołującą masę emocji i po raz kolejny zachwycającą wyjątkową prozą, jaką operuje tylko Ross.

Wiele, wiele lat temu, sześć gwiazd ułożyło się na niebie i urodziła się najmłodsza bogini Podziemia, Matilda. Obdarowana magią heroldki, posłanki przenoszącej słowa i wiadomości między światami, pół Underling i pół Skyward. Mało kto brał jej istnienie na poważnie, gdy dorastała wśród bogów Podziemia - bogów gotowych wzajemnie się zabijać, by tylko odebrać sobie moce. I być może dlatego nikt nie zauważył, że zaczęła zanurzać się w sny pewnego śmiertelnika, chłopca o imieniu Vincent, z którym połączyła ją więź nawet pomimo tego, że nigdy się nie spotkali. Lata mijały i Matilda pozostawała niezauważona do dnia, kiedy wszystko stanęło na głowie - a młoda dziewczyna, zmuszona zachować tajemnice, które mogły zagrozić jej życiu, musiała uciekać z Podziemia. I tym samym jej kontakt z Vincentem urwał się na długie lata. Nie dotarła do niej jego wiadomość, w której lata temu błagał ją o pomoc. I nie była świadoma, że z uroczego chłopca stał się stoickim i twardym mężczyzną, który musiał przejąć obowiązki lorda i zająć się wizją nadchodzącej wojny z człowiekiem, który już raz odebrał mu wszystko. Mężczyzną, który przysiągł sobie, że nie będzie jej już wspominać. Dopóki pewnego dnia nie staje w jego pokoju z listem w ręce...

Skłamałabym pisząc, że ta książka to była miłość od pierwszej strony. W rzeczywistości przez pierwsze 150 stron męczyłam się trochę z tempem tej historii, bo fabuła rozwija się bardzo powoli. Cierpliwe oczekiwanie jednak popłaciło, bo kiedy już akcja nabiera tempa, a wszystkie wątki zaczynają się łączyć w całość, nie mogłam się oderwać. Rebecca Ross już po raz kolejny zachwyciła mnie swoją piękną prozą. Jej żywe opisy świata oraz wypełnione emocjami przeżycia bohaterów robią wrażenie.

Pierwsze rozdziały przedstawiają złożony świat bogów i magii, a także dają nam wgląd w pierwsze lata życia Matildy jako młodej bogini wychowywanej bez znajomości swojego ojca. W świecie, w którym każdemu zależy tylko na sobie i bez skrupułów może odebrać innej osobie wszystko, Matilda szybko uczy się by nie okazywać wielkich emocji i skupiać się tylko na swoim celu, do którego została stworzona. Wiele się jednak zmienia, gdy w końcu zostaje nam przedstawiony Vincent - młody chłopiec torturowany koszmarami, w których Matilda staje się jego jedyną liną ratunkową, nawet jeśli jest tylko wymysłem jego wyobraźni.

Jeśli sięgacie po tę książkę dla romansu tej dwójki, to ostrzegam was, szykujcie się na długi, dłuugi slow burn. To zdecydowanie nie jest książka, gdzie romans przeważa ponad wszystkim, nawet jeśli jest w samym sercu wszystkiego, co popycha ją do przodu. Historia Matildy i Vincenta to przede wszystkim historia o walce o lepsze życie i o odnajdowaniu w nim swojego miejsca. Rozpisana na przestrzeni wielu długich lat, opowiada o tych pięknych momentach krótkiej nadziei, gdy ich ścieżki chwilowo się przecinały, ale przede wszystkim o tym, ile obydwoje musieli poświęcić w imię rzeczy, do których zostali zobowiązani. W tym przeciwstawieniu ich żyć jako śmiertelnika i bogini widać tyle tęsknoty, tyle cierpienia i poświęceń, że nie sposób nie uronić choć jednej łzy. Jednocześnie najpiękniejsze i najtragiczniejsze w nich jest to, że los nie pozwala im spędzić ze sobą wiele czasu, ale łączy ich ta niewidzialna nić, którą noszą w swoich sercach przez cały ten okres. Autorka po raz kolejny udowadnia, że jest mistrzynią w przedstawianiu epickich historii miłosnych, które zapisują się na zawsze w sercu czytelnika.

W Wild Reverence przewijają się także imiona, które z pewnością znają osoby, które czytały dylogię Divine Rivals. Wtedy mieliśmy jedynie zalążki historii postaci takich jak Dacre czy Enva, a tutaj z pierwszej ręki możemy zobaczyć, jak to wszystko się rozpoczęło. Nie tylko w przypadku tej dwójki, ale też u wielu nowych postaci, których losy tak wiele tłumaczą i dopełniają świat, który już znamy. Moim ulubionym i najbardziej fascynującym wątkiem był wątek Bade'a i Adrii, o których z wielką chęcią przeczytałabym osobną powieść. Sam Bade, bóg wojny, który zakochał się w śmiertelniczce, jest jedną z najbardziej fascynujących postaci w tej książce.

I chociaż pochłonął mnie ten świat pełen tragedii i poświęceń, to uważam, że są rzeczy, które można było skrócić, a inne bardziej dopracować. Jak na książkę liczącą sześćset stron, czasami fabuła spowalniała aż za bardzo. Nie mogłam też się pozbyć wrażenia, że postać Vincenta trochę ginie w tych wszystkich wydarzeniach i chociaż bardzo go polubiłam, to nie czułam się do niego niestety jakoś mocno przywiązana. Piękna była jego miłość do Matildy, pełna wielu lat cichej tęsknoty i pragnienia, a także jego gotowość do poświęceń dla własnego brata i swoich poddanych - ale chciałabym zobaczyć tego więcej. To samo zresztą tyczy się całej ich historii miłosnej, która uderzyłaby we mnie chyba jeszcze mocniej, gdyby tempo było trochę bardziej dopracowane, a Matilda i Vincent mieli trochę więcej chwil dla siebie, zwłaszcza pod koniec książki.

Świetnie się bawiłam podczas czytania Wild Reverence, ale niestety nie zaangażowałam się w tę historię tak mocno, jak w historię Iris i Romana (chociaż wątpię, aby Ross kiedykolwiek udało się dobić do ich poziomu, bo ta dylogia zawsze będzie dla mnie najbardziej wyjątkowa). Uważam jednak, że jest to bardzo dobry prequel, który świetnie wypełnia braki Divine Rivals, w szczególności te związane ze światem bogów i magii. Można oczywiście czytać ten tom jako jednotomówkę, ale myślę, że fani DR docenią ją bardziej za wszystkie te piękne połączenia z historią, którą już pokochaliśmy. Epilog naprawdę mnie wzruszył i był chyba moim ulubionym rozdziałem z całej książki. Gdyby tempo historii zostało dopracowane, być może byłabym bardziej zachwycona.


Autorka powieści fantasy dla nastolatków i dorosłych. Mieszka u podnóża Appalachów, w północno-wschodniej Georgii, z mężem, owczarkiem australijskim i górą książek, którą trudno ogarnąć wzrokiem. Zanim odważyła się przelać na papier rodzące się w niej opowieści, pracowała m.in. na ranczo w Kolorado i w szkolnej bibliotece. Kocha kawę, stare maszyny do pisania i znaczki pocztowe. Gdy nie pisze - czyta lub pracuje w ogrodzie, gdzie hoduje polne kwiaty i pomysły na swoje historie. Do jej najpopularniejszych książek zalicza się dylogia "Divine Rivals".


Tytuł: Wild Reverence. Dziedzictwo bogów
Autor: Rebecca Ross
Data premiery: 26.11.2025r.
Wydawnictwo: You & YA Books
Liczba stron: 608
Ocena: 8/10

Współpraca reklamowa z Wydawnictwem You & YA Books:

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Dzięki za przeczytanie mojego wpisu! Byłoby mi bardzo miło gdybyś zostawił/a komentarz ze swoją własną opinią :)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia