niedziela, 29 grudnia 2024

Elsie Silver - Bez serca



Cade Eaton był przystojnym ranczerem i szukał niani dla dziecka na czas wakacji. Być może byłoby to łatwiejsze, gdyby nie jego zgryźliwość i przesadnie wysokie wymagania. Żadna kandydatka nie zdołała im sprostać. W końcu Summer, przyszła żona jego brata, zaproponowała, że namówi swoją przyjaciółkę, aby na tych parę miesięcy zajęła się pięcioletnim Lukiem. Cade się zgodził, choć niechętnie... i szybko tej zgody pożałował.

Willa Grant miała rude włosy, ognisty temperament i jej plany na lato właśnie zostały zrujnowane. Nie miała pojęcia o niańczeniu dzieci ani o życiu na ranczu, a ojciec dziecka, Cade, wydał się jej kimś w rodzaju wrednego, seksownego nauczyciela. Nie powinna była się zgadzać na tę pracę. Ale Luke wydał się jej najfajniejszym dzieciakiem świata i to sprawiło, że postanowiła spróbować.

Gburowaty ranczer i przebojowa dziewczyna. Ona nie mogła oderwać od niego oczu. On przy niej tracił kontrolę nad sobą. Nieśmiało zakiełkowało uczucie. Lato jednak upływało zbyt szybko.


Moje pierwsze podejście do Chestnut Springs, prawdopodobnie jednej z najpopularniejszych serii romansów ostatnich lat, było - cóż, bez owijania w bawełnę - z lekka rozczarowujące. Po tak głośno polecanej historii spodziewałam się czegoś więcej, a miesiące po jej przeczytaniu niestety niezbyt ją już pamiętam, bo była takim typowym średniakiem. Być może na niej bym poprzestała, ale potem przeczytałam Wild Love, jedną z moich ulubionych książek przeczytanych w tym roku, i się zakochałam, więc postanowiłam dać Elsie Silver kolejną szansę. I zupełnie nie żałuję, bo Bez serca okazało się być o wiele lepszą książką, niż tom pierwszy, przezabawną, słodką, pełną rodzinnego ciepła i małomiasteczkowego uroku.

Cade Eaton nosi na barkach ciężar odpowiedzialności za braci odkąd zmarła ich mama, gdy sam był jeszcze dzieckiem. Zawsze był tym poważnym, odpowiedzialnym i mało rozrywkowym. Jego jedyna próba zrobienia czegoś tylko dla siebie skończyła się jedynie kolejnym rozczarowaniem. Ciężko pracuje i samotnie opiekuje się swoim pięcioletnim synkiem, co coraz bardziej go wykańcza, ale żadna niańka nie potrafi sprostać jego oczekiwaniom. Kiedy jego przyszła bratowa proponuje do tej roli swoją najlepszą przyjaciółkę, Willę, która ma zostać w miasteczku przez lato, nie jest ani trochę przekonany. Ta rudowłosa kobieta ma ognisty temperament i niewyparzony język, nie ma pojęcia o opiekowaniu się dziećmi i niestety dla niego jest też niesamowicie seksowna, a Cade nie potrzebuje w swoim życiu chaosu ani pokusy. Ale ciężko mu zaprzeczyć, że między nią, a jego synkiem, tworzy się naturalna więź, której nie potrafi tak po prostu zerwać. Czy tej przebojowej dziewczynie uda się przebić przez mury człowieka rzekomo bez serca?

Gdy czytałam parę tygodni temu Wild Love (historię Forda, brata Willi), te małe skrawki życia Willi, Cade'a i Luke'a sprawiły, że bardzo zapragnęłam poznać ich początki. Co zabawne, Willę pokochałam od pierwszego momentu, ale potrzebowałam chwili, aby przekonać się do Cade'a, który bardzo dużo ukrywa pod maską gburowatego ranczera. Ta dwójka nie mogłaby się od siebie bardziej różnić. Willa wparowuje do życia Cade'a i jego synka prosto z dużego miasta, ze swoją młodą duszą, nieposkromioną energią, ciętym językiem i skłonnością do mówienia tego, co jej ślina na język przyniesie. Cade  natomiast ceni sobie swoje prywatne i spokojne życie na ranczu, gdzie cały swój wolny czas poświęca Luke'owi - nie ma więc ani czasu, ani chęci, aby ponownie otwierać swoje serce na drugą osobę, tym bardziej, że już raz zostało wykorzystane i podeptane. A jednak, chociaż mamy tu klasyczną historię o dwóch przeciwieństwach będących w zupełnie różnych etapach życia, gdy ich życiowe ścieżki się przecinają, coś jakby wskakuje na swoje miejsce.

Moim największym problemem z pierwszym tomem był brak chemii między głównymi bohaterami i to, że ich historia rozwinęła się bardzo szybko, a w rezultacie mało wiarygodnie, ale tutaj w ogóle tego nie było. Książka jest dłuższa, dzięki czemu mamy czas poznać tych bohaterów nie tylko jako ludzi z doświadczeniami i warstwami, ale też dostajemy szansę, by docenić ich powoli rosnącą na sile chemię, to cudowne napięcie i więź, która powstaje wraz z otwieraniem się na tę drugą osobę. Początek mnie nie zachwycił, bo niestety duża część ich początkowej fascynacji wiązała się z seksualnym przyciąganiem, za czym ja nie przepadam, ale wkrótce Willa i Cade zaczęli się na siebie otwierać, a ja już kompletnie przepadłam.

Zawsze najmocniej chwytają mnie za serce historie o poszukiwaniu własnego domu, a właśnie to jest tutaj głównym motywem, nawet jeśli nieoczywistym dla samych bohaterów. Nie tylko w odniesieniu do historii miłosnej, ale do przeróżnych relacji w tej historii, które tworzą obraz ciepłej, pełnej rodzinnej atmosfery powieści, trafiającej prosto do serca. Czasami ludzie pojawiają się w naszym życiu, aby otworzyć nam oczy na rzeczy, których nawet nie zdawaliśmy sobie sprawy, że nam brakowało, a ta historia jest tego idealnym przykładem. Nagle samotny ojciec, który zdążył się przekonać, że nie ma serca i nie zasługuje na miłość zostaje otoczony troską przez kobietę, która znajduje swoje miejsce w domu z pięcioletnim chłopcem i jego zamkniętym w sobie tatą. Moimi ulubionymi momentami były wszystkie te sceny między Willą, a Lukiem, którzy pod wieloma względami potrzebowali właśnie siebie - przyznaję, kilkukrotnie poleciały mi łzy ze wzruszenia.

O ironio, historia o tytule Bez serca ma w sobie tyle serca, że moje puchło z miłości. Nie jest to może książka idealna, bo ja bym się obyła bez tej dużej ilości scen erotycznych i lekko żenującego dirty talku, ale poza tym Elsie Silver naprawdę udało się mnie zauroczyć i przekonać, że warto było dać tej serii drugą szansę. To historia pełna ciepła i uroku, jakie mają w sobie tylko małomiasteczkowe historie, ale jest przy tym także prawdziwie zabawna (docinki między Willą, a Cadem, to mistrzostwo), błyskotliwa, z silną bohaterką, która nie daje sobie w kaszę napluć i facetami, którzy dla niej byliby w stanie zrobić wszystko - owszem, mam tu na myśli również przesłodkiego Luke'a. Jeśli więc tak, jak ja, po Bez skazy mieliście obawy, czy warto tę serię dalej czytać, to ja z ręką na sercu mogę wam polecić drugi tom. Cieszę się, że jednak z niej nie zrezygnowałam i mam nadzieję, że kolejne części mnie nie zawiodą.



Elsie Silver jest kanadyjską autorką bestsellerów USA Today. Mieszka na obrzeżach Vancouver w Kolumbii Brytyjskiej z mężem, synem i trzema psami. Uwielbia gotować i próbować nowych potraw, a także spędzać czas ze swoimi chłopcami. Jest miłośniczką koni i dobrego wina.


Tytuł: Bez serca
Autorka: Elsie Silver
Tytuł w oryginale: Heartless
Seria: Chestnut Springs. Tom 2
Wydawnictwo: Editio Red
Premiera: 27.11.2024
Liczba stron: 392
Ocena: 8/10

Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Editio Red:

Czytaj dalej »

piątek, 27 grudnia 2024

Avery Keelan - Shutout | Recenzja patronacka



Wytatuowany nieznajomy. Przygoda na jedną noc, a teraz również jej nowy współlokator.

Seraphina Carter po przeprowadzce i zmianie uczelni nie ma innego wyjścia, jak zamieszkać ze swoim starszym bratem i jego dwoma kolegami z drużyny hokejowej.

Dziewczyna nie jest z tego faktu zadowolona. Będzie musiała znosić nie tylko śmierdzące sportowe ciuchy i facetów z tendencją do zjadania wszystkiego, co znajduje się w lodówce, ale też panienki wpadające do ich domu jak do siebie. To dlatego sportowcy to zdecydowanie nie jej typ.

Kiedy różowowłosa Sera wkracza do mieszkania obładowana pudłami ze swoim dobytkiem, zderza się z nieprzewidzianymi problemami.

Tyler Donohue, facet, z którym dwa miesiące wcześniej przeżyła przygodę, zostaje jej nowym współlokatorem. W dodatku to najseksowniejszy facet, z jakim kiedykolwiek spała.

Na szczęście oboje postanawiają, że będą udawać, że to nigdy się nie wydarzyło. Równie szybko jednak okazuje się, że to nie takie łatwe, jak oboje myśleli.

Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej osiemnastego roku życia.


W jednym z ostatnich postów tego roku przychodzę z moim ostatnim tegorocznym patronatem, który skradł moje serce - drugim tomem hokejowej serii "Rules of the Game". Tym razem nadszedł czas na siostrę i współlokatora Chase'a z "Offside", którzy rozkochali mnie swoją relacją zbudowaną na przyjaźni, prawdziwym zrozumieniu i wzajemnym wsparciu. Chociaż książka jest o prawie połowę krótsza niż poprzedni tom, nie zabrakło w niej tego, za co tak zdążyłam pokochać twórczość Avery Keelan - to nadal seksowna i zabawna historia napisana z sercem, w której nie zabraknie emocji, ważnych wątków i wielowarstwowych bohaterów, którzy muszą się zmierzyć z trudami codziennego życia.

Seraphina przenosi się na uczelnię swojego brata, aby być bliżej rodziny i mamy, która zachorowała na raka. Przytłacza ją jednak zagubienie, brak planów na swoją przyszłość i strach przed utratą bliskiej osoby. I nie pomaga fakt, że z każdej strony naciska na nią jej przyjaciółka, Abby, dla której liczą się głównie imprezy i faceci, przez co czuje presję, aby ciągle być tą imprezową wersją siebie, którą była kiedyś. Zamieszkuje w domu z bratem i jego kolegami z drużyny hokejowej, co nie jest idealnym rozwiązaniem... i sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej, gdy w Tylerze rozpoznaje Hadesa, chłopaka, z którym spiknęła się na imprezie Halloweenowej miesiąc temu. Ty dał jej niezapomnianą noc, ale to najlepszy kumpel jej brata, który jest całkowicie skupiony na swojej karierze bramkarza i nie szuka dziewczyny, więc powinien być poza jej zasięgiem. Ale wspólne mieszkanie sprawia, że wkrótce trudno im siebie dalej unikać, a kiełkująca przyjaźń zmienia się w relację z korzyściami, a ta w coś o wiele głębszego... i wkrótce utrzymywanie ich relacji w sekrecie staje się zbyt trudne.

Kiedy romans potrafi wywołać w moim żołądku motylki, zapewnić mi niezapomniane doświadczenie czytelnicze i poruszyć serce nawet za sprawą najprostszej fabularnie historii, to wiem od razu, że trafiłam na wyjątkową książkę. I tak właśnie czuję się, czytając powieści Avery Keelan. Historia Seraphiny i Tylera ma w sobie coś wyjątkowego, co przeplata się z jej lekkością, humorem i ciepłem, dzięki czemu poznawanie jej to była najczystsza przyjemność. Począwszy od tego, że sami bohaterowie mają w sobie tak wiele życia, ich problemy, niepewność, zmagania przestawione są w tak realistyczny sposób, że stają się częścią nas i kibicujemy ich szczęściu aż do ostatniej strony.

Tyler i Seraphina są postaciami, których historie mnie dogłębnie poruszyły. Być może dlatego, że ich zmagania mogłyby być równie dobrze zmaganiami nas wszystkich. Sera przenosi się przez pół kraju przestraszona chorobą swojej mamy i czuje się strasznie zagubiona w swoim życiu. Nie ma celu, nie wie, co chce studiować, jej jedyna przyjaciółka od dzieciństwa okazuje się nie być tak dobrą przyjaciółką, jak sądziła, jej ADHD z pewnością jej niczego nie ułatwia i do tego otrzymuje wiadomość, która stawia jej życie na głowie, ale boi się komukolwiek o tym powiedzieć w obawie, że stanie się ona rzeczywistością. Tak bardzo się z nią utożsamiałam w wielu momentach, że czasami jej historia uderzała we mnie z dwukrotną siłą.

Podobnie Tyler nosi na swoich barkach ciężar przyszłości, nad którą tak ciężko codziennie pracuje, ale która może mu się wymknąć w ciągu sekundy. Hokej od zawsze był dla niego priorytetem, ważną rzeczą, która łączy go z tatą, ale kładzie na siebie tak wielką presję, by dostać się do ligi NHL po studiach, że niezdrowo się w tym zatraca, nie potrafi odnaleźć równowagi pomiędzy pracą, a życiem prywatnym i jest na najlepszej drodze do wypalenia się, zanim w ogóle skończy studia. Jest też człowiekiem, który zawsze daje z siebie tysiąc procent dla wszystkich wokół i dlatego jego zmagania tak bardzo chwyciły mnie za serce. Czasami miałam ochotę obydwoje z nich chwycić, okryć kocykiem i zapewnić, że wszystko będzie dobrze.

Początkowo ich relacja zaczyna się od niezręczności związanej z ich jednorazową przygodą na imprezie i wspólnym mieszkaniem, a wkrótce przemienia w relację friends with benefits, ale choć to jeden z moich mniej lubianych wątków, ta dwójka w żadnym momencie nie sprawia wrażenia, jakby łączyła ich tylko czysto fizyczna relacja. Już od pierwszej chwili jest w nich coś wyjątkowego, jakby rozumieli się tak, jak nie rozumie ich nigdy. Być może dlatego, że poza sypianiem ze sobą naprawdę spędzają ze sobą czas, rozmawiają na wszystkie tematy i stają się dla siebie prawdziwym oparciem. To wyjątkowy rodzaj miłości, kiedy znajdujesz kogoś, kto zawsze jest przy tobie, wspiera cię w trudnych chwilach i jest twoim najlepszym przyjacielem, a ta dwójka właśnie z taką miłością mi się kojarzy.

Shutout to zdecydowanie powieść idealna dla osób, które kochają historie oparte przede wszystkim na bohaterach. Opowiada nie tylko zabawną, słodką i momentami pikantną historię miłosną, ale też porusza ważne tematy, takie jak strata, choroba, poszukiwanie własnego celu w życiu, a także akceptowanie przykrej prawdy, że niektóre rzeczy pozostają poza naszą kontrolą, nieważne, jak bardzo chcielibyśmy sprawować nad wszystkim władzę. To książka, na której często śmiałam się do utraty tchu, ale też wzruszałam, bo pewne jej elementy poruszały wrażliwe części mnie i trafiały zbyt blisko. Dlatego mogę mieć tylko nadzieję, że wy również pokochacie Tylera i Seraphinę, a w tej serii znajdziecie coś dobrego.



AVERY KEELAN jest nagradzaną autorką współczesnych romansów, w tych sportowych, miłośniczką hokeja i zagorzałą wielbicielką kawy. Tworzy wzruszające historie ze szczęśliwymi zakończeniami, wystarczająco gorące, aby zaparowało lustro. Pisze o seksownych hokeistach i jest mistrzynią ironicznych dialogów. Posiada licencjaty z ekonomii oraz psychologii. W przeszłości specjalizowała się w polityce rządu i ustawodawstwie. Mieszka w Kanadzie z mężem, dwójką dzieci, a także dwoma adoptowanymi kotami.


Tytuł: Shutout
Autorka: Avery Keelan
Seria: Rules of The Game. Tom 2
Wydawnictwo: NieZwykłe
Data premiery: 26.12.2024
Liczba stron: 390
Ocena: 9/10

Współpraca patronacka z Wydawnictwem Niezwykłym:
Czytaj dalej »

poniedziałek, 23 grudnia 2024

Catherine Walsh - Zaśnieżeni



Megan boi się wrócić do domu na święta. Cztery lata temu zostawiła miejscowego złotego chłopca Izaaca przed ołtarzem i uciekła do dużego miasta (co nie było wcale łatwe, biorąc pod uwagę obcasy i wielką biała suknię). Chciałaby, żeby teraz obyło się bez dramatów. Zwłaszcza że on jest ponownie zaręczony, a ona została rzucona po raz czwarty w tym roku.

Christian ma dość świąt Bożego Narodzenia. Nie przeszkadza mu bycie samotnikiem, ale nienawidzi tych smutnych oczu i przygnębionych głosów członków swojej rodziny przy wspólnym stole.

Gdy więc kilka lat po niedoszłym ślubie Megan dosłownie wpada na Christiana w dublińskim pubie, zawierają pakt, który ma im zapewnić spokój w trakcie tych świąt. To będą najlepsze fałszywe randki w historii. Nie jest to pierwszy raz, kiedy wchodzą ze sobą w układ. Christian widział ją jako uciekającą pannę młodą i obiecał, że jej nie wyda.

Regulamin jest ustalony, umowa podpisana na poplamionej winem serwetce. Będą chodzić razem na rodzinne spotkania i udawać szaleńczo zakochanych, dopóki nie wrócą do swoich codziennych obowiązków. W końcu to tylko kilka tygodni.

Ale gdy wrócą do domu na święta, będą musieli uporać się ze swoimi rodzinami, starymi przyjaciółmi i dawnymi uczuciami. Sytuacja się komplikuje. A gdy do tego dodamy zaśnieżoną chatę i odrobinę świątecznej magii, wszystko może się zdarzyć…


Świąteczne powieści Catherine Walsh przewijały mi się już w zeszłym roku, ale jakoś aż do tej pory nie miałam szansy po nie sięgnąć. Okazja nadeszła, gdy w natłoku życia i przygotowań świątecznych poszukiwałam audiobooka i w ręce wpadła mi książka "Zaśnieżeni". Sięgnęłam po nią praktycznie w ciemno, wiedziona klimatyczną, zimową okładką - i to zdecydowanie był strzał w dziesiątkę. Moje pierwsze spotkanie z tą autorką uważam za udane, pełne śmiechu i rodzinnego ciepła, idealne do przesłuchania w chłodne, zimowe dni.

Całe rodzinne miasteczko Megan nadal pamięta, jak lata temu uciekła na chwilę przed swoim ślubem z miasteczkowym złotym chłopcem. Dlatego też nie ma najmniejszej ochoty wracać do domu na święta. Najchętniej zostałaby w Dublinie, dokąd uciekła w poszukiwaniu nowego życia. Idealna wymówka pojawia się, gdy w pubie wpada na Christiana, chłopaka z jej stron, którego zna jeszcze z młodości... który jako jedyny widział jej ucieczkę. Christian sam ma już dość kolejnych samotnych świąt i pełnych współczucia spojrzeń swojej rodziny. Oboje wchodzą w układ, który ma pomóc im przetrwać nadchodzące święta: będą udawać parę. To tylko kilka tygodni udawanych randek, wspólnych rodzinnych spotkań i tradycji, a potem oboje rozejdą się we własne strony. Jednakże czy po całym tym czasie spędzania razem prawie każdej chwili i bliższego poznawania się uda im się o sobie tak po prostu zapomnieć?

Ja jestem łatwa: dajcie mi udawany związek, małe miasteczko i najlepiej klimatyczną lokalizację, a jest jakieś 85% prawdopodobieństwa, że się zakocham. Dla mnie właśnie to jest sednem dobrych świątecznych historii. Tej książki co prawda nie nazwałabym najbardziej klimatyczną zimowo-świąteczną historią, jaką kiedykolwiek czytałam (bo akcja dzieje się głównie na tygodnie przed świętami), ale i tak zauroczyła mnie swoją zupełnie inną stroną. Tą ciepłą, pełną rodzinnych i małomiasteczkowych zawirowań stroną, która tutaj jest w samym centrum.

Christian i Megan co prawda znali się ze szkoły, bo razem dorastali w tym samym miasteczku, ale w nim podkochiwała się każda dziewczyna, a ona od zawsze była zakochana w swoim już byłym narzeczonym. Spotkanie po latach może i wypełnione jest niesamowitą chemią i napięciem seksualnym, ale zamiast oddawać się pierwszym instynktom wchodzą w udawany związek, a ten układ nie tylko zmusza ich do randek i udawania zakochanych przed rodziną, ale też daje im szansę poznać się od tej strony, jakiej wcześniej w sobie nie zauważali.

To, co polubiłam w tej dwójce najbardziej, to to, jak świetnie czują się i bawią w swoim towarzystwie. Jest między nimi taka naturalna chemia, która pozwala im na wzajemne docinki, nie branie siebie na zbyt poważnie, ale też na wzajemne zrozumienie w sposób, w który jeszcze nikt inny ich nie rozumiał. Może i czasami pojawiają się niezręczność czy niepewność, ale w dużej mierze więź między nimi tworzy się naturalnie. Niejednokrotnie wybuchałam śmiechem i nie mogłam przestać się uśmiechać, bo tak świetnie się z nimi bawiłam.

Ogromnym plusem tej historii jest także element rodzinny. Nie miałam co prawda jeszcze okazji czytać pierwszej części o Molly i Andrew ("Kierunek miłość"), ale z przyjemnością śledziłam ich perypetie dziejące się w tle - na pewno docenią je również osoby, które tę dwójkę pokochały. Ja sama nabrałam ochoty, aby ten tom nadrobić, co pewnie zrobię już w nowym roku. Ta historia pełna jest rodzinnego ciepła, nie zabrakłoby też typowych dramatów i możliwych sprzeczek, ale czyż nie tak wyglądają przygotowania do świąt u większości rodzin? A moim ulubionym momentem była zasypana śniegiem chatka, która - aż żałuję - pojawiła się pod koniec. Trochę spodziewałam się tylko, że będzie bardziej w centrum fabuły, biorąc pod uwagę tytuł i okładkę.

Jeśli więc szukacie ciepłej, przyjemnej historii na zimę, czy to do przeczytania, czy do odsłuchania, zdecydowanie polecam wam "Zaśnieżonych". To historia, przy której można się pośmiać, odprężyć i z pewnością umili ona niejeden zimowy wieczór. Tym bardziej, jeśli lubicie motyw udawanego związku, bo tutaj jest on bardzo fajnie wykorzystany. Bardzo chętnie przeczytam w przyszłości inne książki Catherine Walsh, bo jej styl pisania bardzo przypadł mi do gustu. Polecam!


Catherine Walsh urodziła się i wychowała w Irlandii. Studiowała literaturę, a jedyną nagrodę, jaką kiedykolwiek otrzymała za pisanie, zdobyła w szkole podstawowej (ale nadal jest z niej dumna). Przez kilka lat mieszkała w Londynie, gdzie pracowała dla wydawnictw i organizacji non profit. Obecnie mieszka w Dublinie pomiędzy górami i morzem. Kiedy nie pisze, stara się nie zabić swoich roślin doniczkowych.


Tytuł: Zaśnieżeni
Autorka: Catherine Walsh
Tytuł w oryginale: Snowed In
Seria: Fitzpatrick Christmas. Tom 2
Data premiery: 13.11.2024
Liczba stron: 424
Wydawnictwo: Kobiece
Ocena: 7/10


Czytaj dalej »

czwartek, 19 grudnia 2024

Brynne Weaver - Leather & Lark



Płatny morderca Lachlan Kane chce spokojnego życia, poświęcić się swojej pasji i zapomnieć o traumatycznej przeszłości. Jednak gdy partaczy robotę dla największego klienta swojego szefa, wie, że już nigdy nie wyrwie się z podziemia. A przynajmniej do chwili, gdy Lark Montague składa mu ofertę: jeśli odnajdzie i zabije pewnego zabójcę, ona znajdzie sposób, by zagwarantować mu wolność. Ale jest w tym haczyk. Najpierw musi ją poślubić. Pech chce, że ta dwójka się nie znosi.

Gdy Lachlan i Lark kroczą przez łączący ich mroczny świat, rozróżnienie udawanego uczucia od prawdziwego staje się niemożliwe. Ale prześladują ich nie tylko znajome niebezpieczeństwa. Tuż za drzwiami czai się kolejny, nowy upiór.

A ten pragnie krwi.


Chociaż trylogia Niszczycielska miłość teoretycznie zupełnie nie wpasowuje się w mój gust czytelniczy (no, poza rom-comowymi elementami), jest w tej serii coś takiego, że mnie do niej ciągnie. Po Butcher & Blackbird wiedziałam, że to będzie jedna z tych historii, które będą idealnym przerywnikiem od moich zwyczajowych lektur i właśnie z tego powodu sięgnęłam po Leather & Lark. Co zaskakujące, ten tom okazał się być nawet mniej mroczny, a bardziej romantyczny, niż poprzedni, a już wtedy trochę mnie to wytrąciło z równowagi. Jednak nie będę się zbytnio czepiać - dostałam od tej książki dokładnie to, czego oczekiwałam, czyli lekko nienormalną i pokręconą, aczkolwiek słodką komedię romantyczną.

Lachlan Kane jest zabójcą na zamówienie, ale w rzeczywistości pragnie jedynie zostawić za sobą przeszłość i żyć normalnym życiem. Kiedy więc pewnej Halloweenowej jego szef zmusza go do posprzątania po nierozważnej kobiecie, która przypadkowo zabija człowieka, nie ukrywa swojej niechęci i niezadowolenia. Jest tym bardziej wściekły, gdy kobieta mu ucieka, a na niego spadają konsekwencje, za które słono płaci nawet parę lat później. Gdy pewnego dnia jego przyszła bratowa przyprowadza do domu pewną kobietę, dziedziczkę osławionej i niebezpiecznej rodziny, Lark Montague, początkowo nie rozpoznaje w niej tej samej uciekinierki, która namieszała w jego życiu. Dopiero gdy oboje prawie popełniają największy błąd, zdają sobie sprawę, z kim mają do czynienia. Nie kryją wzajemnej niechęci i planują trzymać się od siebie z daleka. Ale gdy jej rodzina pada ofiarą kolejnych morderstw, a głównym podejrzanym staje się Lachlan, Lark odkrywa, że życie Sloane i Rowana, jej przyjaciółki i jej narzeczonego, a przy tym także powiązanego z nimi Lachlana, jest zagrożone. Jedynym wyjściem z tej sytuacji jest... poślubienie mężczyzny i jego prawna ochrona. Lark jest gotowa zrobić wszystko, aby zadbać o swoich bliskich, ale czy jej i Lachlanowi uda się udawać zakochane małżeństwo, gdy w rzeczywistości się nie znoszą?

Lachlan i Lark zdecydowanie nie zaczynają łatwo. Od ich pierwszego spotkania wszystko idzie nie tak, a każda kolejna okazja tylko potęguje ich wzajemną niechęć oraz kolejne uprzedzenia. Lark uważa Lachlana za gburowatego dupka, a on ją za uprzywilejowaną księżniczkę z bogatymi rodzicami, która nigdy w życiu nie pobrudziła własnych rąk. A jednak zaczynają tę małżeńską gierkę, aby uchronić najbliższych, a okoliczności zmuszają ich do wspólnego spędzania czasu i poznania się bliżej. Trzeba przyznać, że choć pary tej trylogii nie zapadają mi jakoś bardzo w pamięci, to jednak autorka naprawdę świetnie tworzy chemię między postaciami, bo już po raz drugi co chwilę miałam motylki w brzuchu. Motyw małżeństwa z rozsądku robi tu robotę i wywołuje mnóstwo emocji.

Polubiłam tę dwójkę tak samo, jak polubiłam Rowana i Sloane - nie są to jakieś niesamowicie wyjątkowe postacie, które wyróżniają się czymś szczególnym, ale są sympatyczni, trochę pokręceni, zabawni i realistyczni. Dla bliskich zrobią wszystko, nawet sami postawią się w niebezpieczeństwie, a do tego zestawienie dwóch tak różnych osobowości tworzy naprawdę fajną dynamikę. Moja krytyka tyczy się jednak tego, że przeskok między nienawiścią (chociaż tutaj bardziej nieporozumieniami i niechęcią), a uczuciem jest bardzo szybki i przez to trochę nienaturalny. Mam wrażenie, że w momencie, gdy bohaterowie zawierają ten ślub by chronić rodzinę, nie potrzeba im wiele, aby dać się ponieść uczuciom. A potem do miłości już krótka droga, co trochę rozbija tempo tej historii.

Jak wspomniałam wyżej, w moim odczuciu ta część jest też zdecydowanie mniej mroczna niż poprzednia. Oczywiście nie są to jakieś szokująco mroczne dark romanse, ale tutaj na bok schodzą elementy morderstw, obrzydliwych opisów śmierci czy tortur. Lark i Lachlan mają swoje mroczne strony i obydwoje są skłonni do popełniania mrożących krew w żyłach czynów (Lark nawet bardziej, czasami jej lekko stuknięta część osobowości dawała o sobie znać i to były przezabawne momenty) bez poczucia winy, ale daleko im do morderczych igrzysk, które urządzili sobie Rowan i Sloane. To oczywiście nadal powieść dla dorosłych czytelników, ale nie zrobiła na mnie wrażenia pod względem tych mroczniejszych elementów.

Nie uważam tej książki za szczyt literatury ani nawet za jeden z moich ulubieńców (zresztą tak, jak i poprzedniej części), ale to dobry przerywnik między innymi lekturami, które wymagają ode mnie emocjonalnego zaangażowania. Morderstwa plus romans to dobra zabawa, a jeśli podejdzie się do tych książek z otwartym umysłem i bez oczekiwań, to miło można spędzić na nich czas. Lachlan i Lark co prawda nie pobili Sloane i Rowana, ale ich polubiłam. Żałuję jednak, że praktycznie zniknął cały ten element zabijania, mrocznych gierek i rozlewu krwi - jednak to trochę tę serię wyróżniało.



BRYNNE WEAVER - przemierzyła pół świata, zaadoptowała więcej zwierząt, niż jej mąż jest w stanie zarejestrować, a jej ostoją jest pisanie. Znalazła swoje miejsce w mrocznych komediach, horrorach i romansach. Książek napisała już prawie tyle, ile przygarnęła zwierząt, a swoimi tekstami podbija kolejne zakątki świata. Mieszając mroczne komedie z pociągającym romansem, tworzy międzygatunkowe, absolutnie uzależniające historie, w które ucieka i porywa ze sobą czytelników.


Autorka: Brynne Weaver
Tytuł: Leather & Lark
Seria: Niszczycielska miłość. Tom 2
Data premiery: 13.11.2024
Wydawnictwo: Czwarta Strona (Bezwstydna)
Liczba stron: 430
Ocena: 6/10

Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Czwarta Strona:
Czytaj dalej »

piątek, 13 grudnia 2024

Liz Tomfode - Play Along



Kennedy

I’m the only woman on staff for the Windy City Warriors, and after years of putting up with a sexist lead doctor, I’m desperate to land my dream job with a new team next year. All I have to do is maintain my professional reputation for my final season in Chicago.

But a Las Vegas run-in with the team’s shortstop threatens it all, leaving me with a fuzzy memory and a ring on my left hand.

Now, not only am I legally bound to the most persistent man I’ve ever met, but thanks to Isaiah’s scheme to save my job, I have to pretend the whole thing was a planned elopement and not a drunken mistake.

Isaiah Rhodes is reckless, impulsive, and frustratingly charming. He’s also my brand-new husband.

They got the saying wrong. What happens in Vegas doesn’t always stay in Vegas… sometimes it follows you right back home.

Isaiah

As the shortstop for Chicago’s professional baseball team, I’ve had my fair share of fun. But that all ended the day Kennedy Kay became a single woman.

I’ve crushed on the team’s athletic trainer for years. I’ve flirted to no avail, so imagine my surprise when I woke up in Sin City with a ring on my finger and my favorite redhead in my bed.

We agree to stay married for one baseball season, just long enough to keep her job safe, but in my mind, I’m using our time together to prove to her I’m husband material.

Kennedy might be reluctant to join in on our game, but it’s one I refuse to lose.

So come on, wife… play along.


Liz Tomforde, mogłabym cię teraz pocałować. Ta książka, jak i zresztą każda poprzednia w tej serii, to idealny przykład tego, co w romansach za każdym razem zdobywa moje serce. Emocje, bohaterowie, z którymi uwielbiam spędzać każdą chwilę, nawet przy najzwyklejszych momentach, wspaniałe przyjaźnie i ogromna miłość opisana w najpiękniejszy sposób. A historia Isaiaha i Kennedy? Całe stado motylków gwarantowane. Nawet pisząc teraz tę recenzję ciągle wirują w moim żołądku, bo ta historia nie wychodzi mi z głowy.

Isaiah Rhodes znany jest wśród bliskich jako ten ciągle uśmiechnięty, rozrywkowy imprezowicz, z nową kobietą u boku prawie każdego wieczora. Jako młodszy brat Rhodesów stara się wszystkich wokół zarażać pozytywną energią i nie pozwolić, aby jego głęboko skrywane lęki wyszły na powierzchnię. Jest tylko jedna osoba, przy której czuje, że mógłby się w pełni odsłonić - Kennedy Kay. Gdy poznali się lata temu, Kennedy była daleko poza jego zasięgiem. Na serdecznym palcu nosiła wielki pierścionek, a na dodatek jako jedyna kobieta pracująca dla jego drużyny dostała zakaz jakiegokolwiek spoufalania się z graczami. Wszystko się zmieniło, gdy osiem miesięcy temu pierścionek zniknął z jej palca, a Kennedy po raz pierwszy od lat została singielką. Niestety dla niej Isaiah zawsze był tylko irytującym flirciarzem, a więc jego kolejne próby zwrócenia na siebie uwagi pozostawały nieudane... do czasu tego jednego wyjazdu do Vegas, który na zawsze odmienia ich życia. Noc pełna tequili kończy się pobudką z obrączkami na palcach oraz informacją w prasie, że jedna z największych gwiazd bejsbolu oraz pracownica jego drużyny wzięli sekretny ślub. Aby uchronić karierę Kennedy, Isaiah składa jej propozycję: pozostaną małżeństwem do końca obecnego sezonu, a potem polubownie wezmą rozwód. Kennedy nie wie jednak, że Isaiah postanawia zrobić wszystko, aby w tym czasie prawdziwie zdobyć jej serce...

Mężczyźni w tej serii to największe zielone flagi na całym świecie. Zanders, Ryan, Kai, a teraz Isaiah? Live, laugh, love him (kto przeczytał, ten wie). Sięgnęłam po tę część nie do końca przekonana, czy autorce uda się utrzymać poziom poprzednich tomów, tym bardziej, że jakoś nie widziałam, w jaki sposób Kennedy w końcu otworzy się na Isaiaha, a ich ślub w Vegas był niespodziewany, ale kompletnie dla nich przepadłam. Tak mocno, że nie chciałam się z nimi rozstawać. Pokochałam sposób, w jaki autorka wykorzystała tu motyw małżeństwa z rozsądku (który do dzisiaj pozostaje jednym z moich ulubionych), bo relacja Isaiaha i Kennedy rozwija się tak naturalnie, słodko i romantycznie, że serce biło mi w przyśpieszonym tempie przy każdej ich interakcji.

Isaiah zapewne robi różne wrażenie, w zależności od tego, jakich bohaterów preferujecie, ale tym razem poznajemy go od zupełnie innej strony - i robimy to razem z Kennedy, która nigdy nie pozwoliła sobie na to, by uważać go za kogoś więcej, niż kolegę z pracy. Chociaż wszyscy znają go jako śmieszka i faceta, który do wszystkiego podchodzi lekko, Tomforde zagłębia się w jego psychikę i otwiera przed nami jego najgłębsze lęki i sekrety, które ukazują kompleksową postać. Co jest tym bardziej wyjątkowe, bo odkrywamy to razem z główną bohaterką, która zakochuje się krok po kroku w każdej jego nowo odkrytej części.

Kennedy to bez dwóch zdań jedna z moich ulubionych żeńskich bohaterek. Jako wykształcona lekarka, ale też niestety jedyna kobieta zatrudniona dla drużyny Chicago Warriors, od lat musi znosić seksizm w miejscu pracy ze strony głównego lekarza. Traktowana jest jak stażystka pomimo dużego doświadczenia, a jej szef tylko czeka na chwilę potknięcia, aby móc ją zwolnić. Dlatego kiedy na horyzoncie pojawia się szansa na zmianę pracy i spełnienie marzenia o byciu lekarką sportową, postanawia z niej skorzystać, nawet jeśli przez to musi udawać żonę Isaiaha do końcu sezonu. Kennedy to tak silna kobieta. Ja czasami miałam ochotę rwać sobie włosy z głowy czytając, jak jest traktowana w tym zdominowanym przez mężczyzn zawodzie. Jako kobieta dorastająca z rodzinie niepotrafiącej ukazywać sobie uczuć całe życie czuła się tak, jakby na nikim nie mogła się oprzeć. Nawet na swoim narzeczonym. Dopiero pojawienie się Isaiaha, który pomógł jej dostrzec, że ma prawo robić to, co daje jej szczęście, pozwoliło jej krok po kroku zburzyć swoje mury i nauczyć się nie tylko kochać, ale pozwolić kochać się innym.

Związki napisane przez Tomforde zawsze są tak zdrowe i ciepłe, że czyta się o nich z największą przyjemnością. To relacje oparte na wzajemnym wsparciu, podbudowywaniu się w cięższych chwilach i zaufaniu. Może się zdawać, że Isaiah i Kennedy nie mają szansy, bo są tak różni, ale być może przez cały ten czas potrzebowali właśnie siebie. Obydwoje uczą się od siebie nowych rzeczy i zupełnie innej miłości, której dotychczas nie doświadczyli. Bałam się, że będzie tu trochę insta-love, bo w końcu Isaiah podkochuje się w Kennedy od lat, ale ich relacja i nawet jego uczucia do Kenny są o wiele głębsze, niż mogłabym się spodziewać. Uwielbiam to, jak bardzo był nią zauroczony od ich pierwszego spotkania i nigdy nie stracił nadziei, że zwróci na niego uwagę. A także to, że był cierpliwy, gdy powoli się na niego otwierała i zakochiwał się w kolejnych jej częściach, których wcześniej nawet nie znał. Chyba moim ulubionym elementem ich historii jest to, jak oboje stali się otwarci dzięki swojej miłości, pozwalając w końcu innym zobaczyć te części nich, które tak bardzo skrywali, mając świadomość, że mają u swojego boku osobę, która zaakceptuje ich mimo wszystko. Nie tylko nie mogłam przestać się dzięki nim uśmiechać, a nawet śmiać (humor w tej książce jest wspaniały), ale niejednokrotnie uroniłam też łzy ze wzruszenia przy ich intymniejszych momentach. 

Windy City to jedna z tych serii, której tomy co prawda można czytać osobno i w różnej kolejności, ale czytając je według kolejności wydania można prawdziwie dostrzec rozwój postaci i ich relacji, a przede wszystkim to, jak ważny jest tutaj element rodziny. Od historii Stevie i Zandersa tak wiele się zmienia, rodzina się powiększa, powstają nowe przyjaźnie i wszystko zaczyna wskakiwać na swoje miejsce. Jakkolwiek mocno kocham każdą parę tej serii, to właśnie w Play Along najbardziej można zauważyć te wszystkie zmiany - tę powiększającą się, przyszywaną z różnych ludzi i różnych doświadczeń rodzinę, których każda wspólna chwila otulała mnie ciepełkiem i czystym komfortem. Czułam się tak, jakbym sama była ich częścią. To jest w tej serii tak bardzo wyjątkowe i jest zdecydowanie jednym z głównych powodów, dlaczego te historie po prostu zapadają głęboko w serce. Nie ukrywam, kilkukrotnie płakałam, czytając jak z otwartymi ramionami przyjmują Kennedy do swojego kręgu i dają jej rodzinę, której nigdy nie miała.

Tak się cieszę, że odkryłam w tym roku tę serię, bo znalazła drogę do mojego serca i pozostanie już tu na zawsze. Każda kolejna część jest wyjątkowa, tak pięknie ukazuje relacje rodzinne, przyjaźń i miłość, a teraz mogę dołączyć Play Along do tej listy. Nie wiem, czy udało mi się słowami przekazać, jak bardzo ci bohaterowie stali się dla mnie ważni i jak cenię sobie te wszystkie historie, doświadczenia, dzięki którym znalazłam miejsce pełne komfortu, do którego mogę uciec, gdy potrzebuję poczuć się lepiej. Dzięki tym postaciom nauczyłam się tak wiele. Isaiah i Kennedy są wyjątkowi i nie mogę się doczekać, aż poznacie ich w przyszłym roku. 


Urodzona i wychowana w Kalifornii Północnej Liz Tomforde jest najmłodszą z piątki dzieci. Dorastała tam, grając w różne sporty i je oglądając. Uwielbia wszystko, co jest związane z romansami, podróżowaniem, psami i hokejem. Sama jest stewardesą, a kiedy nie podróżuje i nie pisze, skupia się na czytaniu dobrych książek lub zabieraniu Luki, swojego golden retrievera, na wędrówki po rodzinnym mieście.


Tytuł: Play Along
Autorka: Liz Tomforde
Seria: Windy City. Tom 4
Język: angielski
Liczba stron: 384
Ocena: 9/10

Czytaj dalej »

czwartek, 5 grudnia 2024

Podsumowanie czytelnicze listopada


Przychodzę z przedostatnim już podsumowaniem miesiąca w tym roku! Nie mogę uwierzyć, że za kilka tygodni przywitamy nowy rok, bo listopad minął mi w mgnieniu oka. Plus jest taki, że udało mi się przeczytać kilka świetnych książek, odsłuchać jednego audiobooka (chociaż nie w całości, bo niestety zrobiłam DNF książki) i patronowałam jednej z moich ulubionych hokejowych książek - "Offside" Avery Keelan. W kilku zdaniach podsumowałam wszystkie przeczytane przeze mnie powieści (dłuższe recenzje znajdziecie na blogu):

SZACH-MAT - 4,5

Od lat nie czytałam żadnej książki Ali Hazelwood i tak czekały na mojej półce na swoją kolej, aż naszła mnie niespodziewana ochota na coś YA... i oto przepadłam dla historii o szachach. Kto by się spodziewał, że szachy mogą być tak seksowne? Mallory i Nolan uzależnili mnie swoją chemią, tym tańcem, jakim były dla nich szachy. Nawet jeśli sama bohaterka czasami testowała moją cierpliwość, to jej złożona charakterystyka została poprowadzona naprawdę dobrze i dlatego wybaczyłam jej jędzowatość. To dopiero moja druga książka autorki, ale zdecydowania (jak na razie) ulubiona.



KŁOPOTY W RAJU - 4,75

Duet Christiny Lauren w ostatnim czasie trafia idealnie w mój gust, bo ta historia o małżeństwie dla korzyści i udawanym związku, osadzona na malowniczej wyspie, to był strzał w dziesiątkę. Może fabularnie nie mamy tu nic nadzwyczajnego, takich romansów jest na pęczki, ale w sercu tej historii są bohaterowie i ich wielowarstwowa relacja opierająca się na wzajemnym wsparciu, zaufaniu i prawdziwym partnerstwie - nawet pomimo tego, że wszystko zaczyna się od czysto biznesowego układu. To zdecydowanie jedna z moich ulubionych książek autorek.



WŁADCA CHCIWOŚCI - 4,25

Może znajduję się z moją opinią w mniejszości, ale uważam "Władcę chciwości" za jedną z najlepszych książek Any Huang. Może to dlatego, że jej powieści w dużej mierze zaczęły mi się troszkę zlewać, a tutaj jest coś trochę innego. Zdecydowanie jest to najbardziej emocjonalna historia, w końcu opowiada o małżeństwie z problemami. Co prawda książka jest krótka i pewne rzeczy można było trochę bardziej rozwinąć, ale i tak uważam, że autorce udało się dobrze przedstawić zmianę Dominika dla Alessandry oraz ich pracę nad swoim związkiem. Ta powieść zdecydowanie chwyta za serce.




ZA BANDĄ - 3

Niestety jednym z rozczarowań miesiąca okazała się być moja długo wyczekiwana hokejówka. "Za bandą" to niestety książka typu "do przeczytania i zapomnienia". Po tygodniach od lektury niewiele już z niej pamiętam, bo była bardzo schematyczna i powtarzalna, a do tego zdecydowanie za długa, jak na to, że niewiele się w niej działo. Trochę słodyczy nie wystarcza, aby skraść moje serce. Wiele rzeczy wypadło w tej powieści dość płytko.





SHUTOUT - 4,5

W listopadzie miałam największą przyjemność przeczytać przedpremierowo drugi tom hokejowej serii Avery Keelan, której premiera już 26 grudnia i oczywiście ponownie się zakochałam! Te książki idealnie trafiają w mój gust. W tym tomie mamy układ współlokatorów z korzyściami, ale z odpowiednią ilością emocjonalnych momentów i świetnie rozwiniętą relacją na o wiele większym poziomie, niż czysto fizycznym. Seraphina i Tyler skradli moje serce - mam nadzieję, że skradną również wasze.




WILD LOVE - 4,75

Po rozczarowaniu, jakim było "Bez skazy" (pierwszy tom serii "Chestnut Springs") bałam się sięgnąć po inną książkę Elsie Silver, ale cieszę się, że to zrobiłam, bo "Wild Love" to jedna z moich ulubionych książek tego roku. Slow burn, małe miasteczko, samotny ojciec, wiejski klimat i motyw found family, a wszystko to napisane wspaniałym, wzruszającym stylem autorki. To jedna z tych historii, które zostają z czytelnikiem na dłużej. Mam tylko nadzieję, że cała seria będzie tak dobra.



CAUGHT UP - 4,75

Po lekturze "Wild Love" dopadł mnie taki kac książkowy, że tylko Liz Tomforde mogła sobie z nim poradzić - i to zrobiła! Od miesięcy zbierałam się do kolejnych tomów serii "Windy City", ale powrót do tego świata był jak powrót do domu. Nie potrafię wyrazić słowami, jak bardzo pokochałam Kaia (jeśli kochacie Ryana, to jego zdecydowanie pokochacie), Miller i malutkiego Maxa. Niania i samotny ojciec? SIGN ME UP. Ta historia dała mi najlepsze motylki. Jak zwykle, autorka stworzyła nie tylko wspaniałą historię miłosną, ale powieść o rodzinie, poszukiwaniu szczęścia i odnajdowaniu go w często najmniej spodziewanych rzeczach. To chyba mój ulubiony tom tej serii, ale tak naprawdę uwielbiam je wszystkie.



SKRADZIONY PUNKT - 1

Niestety, jedyny DNF tego miesiąca (i chyba roku) przypadł na trzeci tom sportowej serii Grace Reilly. Próbowałam słuchać tej części w audiobooku tak, jak poprzednie, ale kiedy drugi tom udało mi się jeszcze przetrwać, tak tutaj poddałam się w połowie. Nie polubiłam się z bohaterami (zwłaszcza z Mią, której nie mogłam znieść), ich relacja nie miała sensu, bo przez większość czasu Mia traktowała Sebastiana jak swoją zabawkę, a do tego wymęczyły mnie te ciągłe sceny erotyczne. Ten tom to była niestety porażka.
Czytaj dalej »

Zapowiedzi książkowe grudnia


Jak to bywa zazwyczaj pod koniec roku, grudzień zapowiada się na bardzo spokojny wydawniczo miesiąc (bez obaw, za to początek roku znowu zarzuci nas całą masą premier). Tylko cztery premiery (i zaskakujący brak świątecznych powieści), w tym jedna, która idealnie zakończy 2024 rok - czyli "Shutout" Avery Keelan, której mam największą przyjemność patronować. Macie w planach czytać którąś z nich?

Avery Keelan - Shutout | Patronat medialny

Premiera: 26.12.2024

Wytatuowany nieznajomy. Przygoda na jedną noc, a teraz również jej nowy współlokator. 

Seraphina Carter po przeprowadzce i zmianie uczelni nie ma innego wyjścia, jak zamieszkać ze swoim starszym bratem i jego dwoma kolegami z drużyny hokejowej. 

Dziewczyna nie jest z tego faktu zadowolona. Będzie musiała znosić nie tylko śmierdzące sportowe ciuchy i facetów z tendencją do zjadania wszystkiego, co znajduje się w lodówce, ale też panienki wpadające do ich domu jak do siebie. To dlatego sportowcy to zdecydowanie nie jej typ. 

Kiedy różowowłosa Sera wkracza do mieszkania obładowana pudłami ze swoim dobytkiem, zderza się z nieprzewidzianymi problemami. 

Tyler Donohue, facet, z którym dwa miesiące wcześniej przeżyła przygodę, zostaje jej nowym współlokatorem. W dodatku to najseksowniejszy facet, z jakim kiedykolwiek spała.

Na szczęście oboje postanawiają, że będą udawać, że to nigdy się nie wydarzyło. Równie szybko jednak okazuje się, że to nie takie łatwe, jak oboje myśleli. 

Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej osiemnastego roku życia.        


Nora Sakavic - The Sunshine Court

Premiera: 12.12.2024

Nazywam się Jean Moreau. Moje miejsce jest w Evermore. Należę do Moriyamów.

To przykazania, wokół których Jean zbudował swoje życie. Przypominały mu, że na nic więcej nie może liczyć i na nic więcej nie zasługuje. Gdy zostaje wywieziony z Uniwersytetu Edgara Allana, pierwszy raz od pięciu lat musi się zmierzyć z życiem poza Gniazdem. Lisy nazywają jego transfer do Kalifornii nowym początkiem, ale on wie, że trafi do złotej klatki.

Kapitan Jeremy Knox rozpoczyna ostatni rok w drużynie USC Trojans. To piąty z rzędu sezon, w którym pożądane trofeum może wymknąć mu się z rąk. Gdy nadarza się okazja wzmocnienia drużyny o najlepszego obrońcę w kraju, wykorzystuje ją bez wahania - mimo że zawodnik jest Krukiem. Lecz Jean to nie potwór, a człowiek pozbawiony nadziei na przyszłość. Przez rozpadające się Evermore i wychodzące na światło dzienne sekrety, Jeremy będzie zmuszony zmierzyć się z ceną zwycięstwa.

Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej osiemnastego roku życia. 


Sophie Lark - Nie ma świętych

Premiera: 11.12.2024

Gardzę Alastorem Shawem.

W San Francisco myślą, że jesteśmy rywalizującymi artystami.

W rzeczywistości jesteśmy drapieżnikami walczącymi o tereny łowieckie.

Nigdy nie ścigaliśmy tej samej ofiary. Aż pewnej nocy obaj zwróciliśmy uwagę na Marę Eldritch.

Shaw chce użyć jej jako pionka w swojej pokręconej grze.

Ja jestem zafiksowany na jej punkcie z innego powodu...

Przez nią czuję rzeczy, których nigdy nie czułem. Pragnę rzeczy, których nigdy nie pragnąłem.

Tylko ona może sprawić, że stracę kontrolę.

Nie wiem, czy powinienem ją chronić za wszelką cenę... czy zniszczyć, zanim ona zniszczy mnie.

Mara wie, że nie jestem święty. Ale nie ma pojęcia, że tańczy z diabłem...



Kat Singleton - Black Ties & White Lies

Premiera: 19.12.2024

Życie nigdy nie jest biało-czarne. 

W jednej chwili stałam się borykającą się z trudnościami graficzką mieszkającą w Los Angeles, która w końcu pogodziła się z faktem, że już na zawsze pozostanie singielką. A w następnej leciałam prywatnym odrzutowcem do Nowego Jorku, aby tam zaręczyć się ze starszym bratem mojego eks. 

Przynajmniej wszyscy tak to widzą. 

Beckham Sinclair, miliarder i najbardziej pożądany kawaler w mieście został zmuszony, żeby oczyścić wizerunek, pozbywając się łatki playboya, i tym samym ochronić swoją firmę. I dlatego chce, żebym została jego udawaną narzeczoną oraz osobistą asystentką. 
Teraz spędzam każdą sekundę z tym mężczyzną, a myślałam, że już nigdy więcej go nie zobaczę.

Moje niedawno uzdrowione serce dopiero co wydobrzało po tym, jak Beckham je złamał. Ale z każdym dniem, niedwuznacznymi słowami i skupionym na mnie spojrzeniem, zaczynam kwestionować motywy zarówno Sinclaira, jak i swoje.

I kiedy granica między tym, co prawdziwe a co udawane zaczyna się rozmywać, tylko jedno jest pewne: to miasto pełne czarnych krawatów i białych kłamstw skrywa sekrety. 

Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej osiemnastego roku życia.

Czytaj dalej »

poniedziałek, 2 grudnia 2024

Grace Reilly - Skradziony punkt



Powinienem skupić się na mojej grze, a nie na zakochiwaniu się w mojej zachwycającej, zrzędliwej współlokatorce... szczególnie, że już raz mnie zostawiła.

Sebastian
To mój ostatni sezon, w którym mogę sprawdzić się przed draftem MLB. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebuję, jest rozproszenie uwagi - zwłaszcza tak kuszące jak Mia di Angelo.

Jest zabójczo piękną astrofizyczką, która porzuciła mnie akurat wtedy, gdy chciałem zmienić nasz związek z niezobowiązującego na zaangażowany. Tak. Auć. Ale kiedy potrzebuje miejsca, żeby zatrzymać się gdzieś na lato... cóż. Oferuję jej swoje mieszkanie.

Bycie współlokatorami nie powinno być takie trudne. Wcale nie rozpraszające. Ani trochę wymagające...

Mia
Mam dwa cele: dostać się na studia za granicą i dać sobie spokój ze złotym chłopcem baseballu Sebastianem Millerem-Callahanem.

Nie oznacza to, że łatwo jest przestać o nim myśleć, ale zasługuje na kogoś lepszego niż złośliwa, skupiona na karierze dziewczyna taka jak ja. Nasza przyszłość nie może się bardziej różnić. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebuję, jest zabawa we współlokatorów z jedynym mężczyzną, który potrafi rozpalić moje ciało.

A wszystkie te uczucia, które wypierałam… wracają zbyt mocno, by którekolwiek z nas mogło je zignorować.


Nawet nie wiecie, jak bardzo chciałam polubić "Skradziony punkt". Po rozczarowaniu, jakim okazała się "Ucieczka" miałam nadzieję, że kolejny tom będzie bardziej jak "Pierwsza próba", przy której przyjemnie spędziłam czas, a w rzeczywistości... cóż, nie będę oszukiwać, nie dałam rady tej książki skończyć. Poddałam się w połowie, bo szkoda mi było nerwów i czasu na bohaterów, na których nawet trochę mi nie zależało.

Mia i Sebastian poznali się przez wspólnych znajomych i od razu wybuchła między nimi chemia, która doprowadziła ich do spędzenia razem kilku nocy. Ale kiedy zaczęło się robić zbyt poważnie, Mia stchórzyła i odsunęła się od niego akurat w momencie, gdy zaprosił ją na randkę. Miesiące później oboje udają, że nic ich nie łączyło, zatracając się w innych ludziach. Sebastian jednak nadal nie może zrozumieć, co takiego się wydarzyło, że utracił jedyną dziewczynę, na której mu zależało. Chociaż powinien się skupić na swoim ostatnim sezonie przed draftem do ligi MLB, jego myśli krążą wokół Mii i tego, jak ją odzyskać. Gdy Mia chwilowo traci dach nad głową i Sebastian proponuje jej pokój w swoim domu, ma w końcu szansę, by się do niej zbliżyć. Ale Mia nie jest gotowa się na niego otworzyć i jedyne, co mu może podarować, to kilka niezobowiązujących chwil. Jednak czy Sebastianowi to wystarczy?

Fabuła tej książki brzmi fajnie i interesująco w teorii, a w praktyce... to najbardziej frustrująca historia, jaką przeczytacie. Ja słuchałam ją w audiobooku w tle, gdy zajmowałam się czymś innym, a nawet w takiej formie nie mogłam jej znieść i w końcu się poddałam. A wszystko przede wszystkim za sprawą Mii, która jest najbardziej nieznośną bohaterką, z jaką miałam w tym roku do czynienia. Można być zamkniętym na poważne relacje, zwłaszcza gdy wynika to z różnych doświadczeń i własnego wychowania, jak autorka stara się to przedstawić, ale Mia to dla mnie - cóż, prosto mówiąc - jędza. To, jak okrutnie i obrzydliwie traktowała Sebastiana, jak wykorzystywała jego zauroczenie, nie mając za grosz empatii, skutecznie sprawiło, że czułam wobec niej tylko niechęć. Nie ma w niej niczego, za co mogłabym ją polubić i nawet nie wiecie, jak wielką czułam satysfakcję, gdy Cooper zarzucił jej coś podobnego.

A co do Sebastiana - nie wiem, czy mam mu współczuć tej sytuacji, czy go żałować. Szczerze mówiąc, jego sytuacja jest wręcz żałosna. Autorce w żaden sposób nie udało się ukazać, skąd wzięła się ta jego wielka miłość do niej, bo przez większość czasu Mia była albo zamknięta w sobie, albo zwyczajnie wykorzystywała go tylko dla seksu, albo zachowywała się wobec niego okrutnie. W żaden sposób na to nie zasłużył i jako postać, która zawsze stara się o wszystkich dbać i opiekować, powinien go pokochać ktoś, kto również będzie dla niego oparciem. Mia była niestety typowym przypadkiem osoby z trudną rodziną, która się nad sobą użala, bo "nie chce wciągać innych w swoje bagno", jednocześnie traktując innych jak kulę u swojej nogi.

Zakończenie przelało czarę goryczy (bo owszem, przekartkowałam książkę do końca, aby mieć pełny obraz sytuacji). Już pomijając moją ogólną niechęć do zerwań na siłę pod koniec książek, tutaj wszystko rozwinęło się tak błyskawicznie, że gdyby mi jeszcze zależało, poczułabym się nieusatysfakcjonowana. Wszystko zostało ładnie i piękne zawiązane w śliczną wstążeczkę jak w bajkach Disney'a, ale najważniejsze konflikty nie zostały odpowiednio rozwiązane, a ten, który przecież jest centrum całej historii - wątek miłosny Mii i Sebastiana - wypada nierealistycznie i zbyt słodko, jak na to, że przez większość czasu Mia wkładała w ten związek jakiś 1%. W ogóle nie uwierzyłam w ich miłość. Nawet problemy bohaterki z jej rodziną zostały potraktowane po macoszemu, a gdyby zostały ukazany dobrze, może nawet byłabym bardziej otwarta na jej problemy z zaangażowaniem.

Niestety, "Skradziony punkt" to kolejne już rozczarowane w tej serii, ale chyba nawet większe niż "Ucieczka". Tam przynajmniej polubiłam Coopera i Penny, a tym razem nawet na bohaterach nie zależało mi na tyle, by dotrwać do końca. Bardzo słaba i frustrująca historia, której nie udaje się rozwinąć nawet najważniejszych wątków. Czy przeczytam część o Izzy? Tak, ale tylko dlatego, że obiecałam sobie, że przeczytam tę serię do końca. No i akurat ona i Nicholai interesowali mnie najbardziej ze wszystkich tych par, poza Bex i Jamesem. Ale nie robię już sobie większych nadziei, bo niestety ta seria jak na razie okazała się być rozczarowaniem.



Grace Reilly to amerykańska pisarka tworząca literaturę z gatunku young adult. Do grona popularnych powieści jej autorstwa należą m.in. pozycje "Pierwsza próba", "Ucieczka" i "Skradziony punkt".


Tytuł: Skradziony punkt
Autorka: Grace Reilly
Seria: Beyond the Play. Tom 3
Tytuł w oryginale: Stealing Point
Wydawnictwo: YaNa
Premiera: 05.06.2024
Liczba stron: 446
Ocena: 1/10


Współpraca reklamowa z Wydawnictwem YaNa:


Czytaj dalej »

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia