czwartek, 25 lutego 2021

Ava Reed - Truly



Andie ma nie za wiele pieniędzy, za to wielkie plany na przyszłość.

Przyjeżdża do Seattle, na studia, które rozpoczęła już Jude, jej przyjaciółka. Dziewczyny marzą o założeniu w przyszłości własnej firmy, ale na razie trzeba postudiować i jakoś zarobić na życie.

Już pierwszego wieczoru Andy idzie z przyjaciółką do modnego wśród studentów klubu Mason’s, gdzie podobno szukają kogoś do pracy. Wspomina o tym sympatycznemu barmanowi, który informuje o sprawie swojego szefa.

June, atrakcyjna, pewna siebie, nie znosi natrętnych facetów. Gdy jeden z nich nie daje za wygraną i próbuje rozpocząć rozmowę, postępuje jak bohaterka najbardziej kiczowatych komedii romantycznych, czyli wylewa mu drinka na koszulę. Celowo.

Sprawa się nieco komplikuje, gdy okazuje się, że rzekomy natręt to właściciel klubu, który podszedł do dziewczyn, chcąc zaproponować jednej z nich pracę. Koniec końców Andie zostaje barmanką. 

Andie i Cooper, drugi barman, pracują razem i szybko zaczyna się między nimi klasyczna gra w przyciąganie i odpychanie. Ale Andie dostrzega w pewnym momencie, że świat Coopera jest silnie potrzaskany... Dlaczego?


W ostatnim czasie na rynku zaczęło się pojawiać wiele książek niemieckich autorek - Laury Kneidl, Bianci Iosivoni, Mony Kasten - i wszystkie po kolei rozkochały mnie swoim ogromnym talentem. Zresztą, nie tylko mnie, każda romansoholiczka chyba znalazła coś dla siebie. Tym razem do grona tych autorek dołącza Ava Reed, kolejna niemiecka autorka uwielbiana za granicą, z nową serią "In Love". Na początku miałam do niej pewne zastrzeżenia, bo "Truly" otrzymała bardzo różne opinie wśród czytelniczek, w tym wiele też tych niezbyt przychylnych, więc podchodziłam do niej z dużą rezerwą i gotowością, że mogę zostać rozczarowana. Ale jak tylko zaczęłam czytać, tak nie mogłam się oderwać do samego końca.

Andie przyjeżdża do Seattle na wymarzone studia, aby spełniać marzenia o przyszłości w marketingu i założenia wspólnej firmy razem ze swoją najlepszą przyjaciółką June. Nie ma przy sobie wielu pieniędzy, żadnej pracy, a życie zmusiło ją do opóźnienia początku studiów o kilka miesięcy, dlatego kiedy pojawia się na progu akademiku swojej przyjaciółki, dopada ją wiele wątpliwości. June jednak nie pozwala jej się zamartwiać i już pierwszego wieczoru zabiera Andie na potańcówkę w pobliskim klubie uwielbianym przez studentów, gdzie podobno szukają kogoś do pracy. Los się do dziewczyny uśmiecha, kiedy pokrętnym sposobem zdobywa posadę jako barmanka. Trochę gorzej wygląda fakt, że jej współpracownikiem jest Cooper, który od początku zachowuje się tak, jakby jej nie znosił. Unika jej wzroku, schodzi jej z drogi, a na dodatek odmawia przeprowadzenia jej przez nowe obowiązki pracownicy. Andie nie rozumie o co mu chodzi, w końcu nawet jej nie zna. Ale im dłużej pracują ze sobą, tym bardziej się do siebie zbliżają i wkrótce coraz trudniej jest jej pojąć, dlaczego w jednym momencie Cooper jest troskliwy i zainteresowany, a w drugim zachowuje się jakby samo przebywanie w jej towarzystwie go bolało. Andie zaczyna odkrywać, że kryje się w nim wiele mroku, o którym nikomu nie mówi. Ale ich gra w przyciąganie i odpychanie nie może trwać wiecznie... ktoś może w końcu skończyć ze złamanym sercem.

Głównym powodem dlaczego ta książka zbiera niezbyt przychylne opinie jest to, że Andie i Cooper odpychają się niemalże przez całą książkę, i trudno temu zaprzeczyć. Rzeczywiście tak jest. Ale z kilku powodów akurat w tej książce mi to nie przeszkadzało, bo powody dlaczego droga do bycia razem tych bohaterów była tak skomplikowana są dla mnie w całości zrozumiałe. Nasza główna bohaterka, Andie, w ostatnich miesiącach wiele przeżyła, ze śmiercią matki i tym, że musiała się zajmować swoją rodziną. Głównie przez to zmuszona była odłożyć w czasie studia, tak naprawdę nigdy nie wiedząc, czy wystarczy jej na nie pieniędzy. Wyruszenie do Seattle, aby rozpocząć nowe życie, było niewiarygodnie ciężkie i zarazem odważne z jej strony - przeprowadziła się do tego miasta nie mając zbyt wielu pieniędzy, pracy, ani nawet dachu nad głową, ale zdeterminowana była coś zrobić, aby nie stać ciągle w miejscu. To ten typ bohaterki, który z łatwością polubiłam, bo jest przesympatyczną, dobrą osobą, twardo stąpającą po ziemi, ale mająca też swoje słabości i wady. Jest dość cicha, ale jednocześnie znająca swoją wartość. Autorka wykreowała ją bardzo realistycznie i za to należy się duży plus.

Wygląda cudownie, kiedy jest skupiona i uczy się czegoś nowego, ona... Jezu, kiedy tak na mnie patrzy, nie mogę oddychać. Wszystko we mnie ściska się boleśnie, nie wiem, czy mam uciekać, czy, niech to szlag, wreszcie pocałować te jej piękne usta.
Cholera.

Praca w klubie ma pomóc jej stanąć na nogi, ale za to wprowadza do jej życia więcej zamieszania, gdy poznaje Coopera - skrytego, tajemniczego i małomównego faceta, do którego niełatwo jest się zbliżyć. Od samego początku ich relacje są skomplikowane. Wymieniają się co prawda półsłówkami jak normalni współpracownicy, ale Cooper wyraźnie woli trzymać się od niej z daleka, a Andie zaczyna czuć się tak, jakby z jakiegoś powodu jej nie znosił. Gdyby nie to, że książka opowiedziana jest z perspektywy obydwu bohaterów, pewnie ciężko byłoby mi się z Cooperem polubić. Z samego opisu wychodzi zimny, niedostępny człowiek, ale w tej postaci jest o wiele więcej, niż mogłoby się zdawać. Jego zamknięcie na innych, zwłaszcza na Andie, która zaczyna mu się podobać już od pierwszego spotkania, ma swoje źródło w wydarzeniu z przeszłości, które porządnie nim wstrząsnęło i nie daje mu spokoju do dziś. Bolało mnie serce, a w głowie miałam setki pytań, dlaczego zżera go tak wielkie poczucie winy i niechęć do wpuszczania do swojego serca kogokolwiek w obawie, że ta osoba zostanie zraniona, a jemu nie uda się jej przed tym uchronić. Przez długi czas autorka nie zdradzała szczegółów z tego wydarzenia i trzymała w napięciu. Nie spodziewałam się tylko, że kiedy Cooper wyjawi prawdę, tak się popłaczę i tak we mnie to uderzy.

Czy można by cały ten ból i dramat pominąć, gdyby tylko Andie i Cooper ze sobą szczerze porozmawiali? Oczywiście. Ale myślę, że wtedy ta historia nie byłaby taka realistyczna. Jak mówiłam wyżej, to nie jest prosta historia miłosna, w której wszystko z łatwością się układa i tylko czasami zdarzają się jakieś potyczki. Między tymi bohaterami rozwija się silna relacja, dostajemy kilka naprawdę pięknych scen, w których dostrzegamy ich przywiązanie i uczucie, ale to nie wystarczy, żeby związek miał szansę przetrwać. A ilu ludzi na świecie traci coś cennego, bo zjada ich ogromny strach, cierpienie, brak wiary w siebie samego? Ta historia pokazuje, że dawanie tym złym emocjom wygrać nie jest żadnym wyjściem i chociaż jest to niewiarygodnie trudne zadanie, należy nauczyć się jak stawić im czoła. Więc tak, droga Andie i Coopera do szczęścia była długa i bolesna, ale przynajmniej w moim przypadku miło było przeczytać trochę coś innego w tym gatunku. Przecież prawdziwa miłość czasami bywa niesamowicie trudna, są ludzie, którzy nie potrafią rozmawiać o swoich uczuciach, są tacy, którzy żyją w przekonaniu, że pozwolenie komuś na kochanie go oznaczać będzie, że ten ktoś zostanie przez niego zraniony. Są ludzie, dla których otworzenie się na drugą osobę to ogromne wyzwanie. I uważam, że pod tym względem autorka naprawdę świetnie ukazała zmagania Coopera i cierpienie Angie wywołane jego zachowaniem. Zwłaszcza, że to było wiadome, że są sobie pisani - niektóre rzeczy musiały się jednak wydarzyć, aby otworzyli oczy, nieważne jak frustrujące mogło być czytanie tego.

Autorka rzeczywiście mogła pójść na łatwiznę, ale czy nie czytaliśmy już tego w setkach innych książek? Naprawdę podobała mi się fabuła tej książki właśnie za to, że była trochę inna, ale ja ogólnie uwielbiam takie dramaty, które łapią za serce. Bywały tu takie momenty, kiedy łzy ciekły mi po policzkach i czułam ból w sercu. Ale ta książka to przecież nie tylko cierpienie i odpychanie od siebie miłości - to też historia o cudownej przyjaźni między Andie i June, które ciągle przywoływały uśmiech na moje usta. Przypominały mi mnie i moją najlepszą przyjaciółkę, więc ich troska o siebie zawsze ocieplała mi serducho. Mamy też Masona, szefa Andie i Coopera, a jednocześnie ich przyjaciela, który także już zaskarbił sobie moją sympatię, a jego próby zdobycia June doprowadzały mnie do wybuchów śmiechu. I cieszę się bardzo, że duża część tej historii poświęcona jest wielu innym bohaterom, nie tylko Andie i Cooperowi. Zresztą, nawet oni mieli wiele cudownych, szczęśliwych momentów, albo takich, które subtelnie dawały znać, że nie są sobie obojętni. Cooper na swój własny sposób zawsze stawiał dobro Andie na pierwszym miejscu, nawet jeśli popełnił przy tym kilka błędów. Ale chyba właśnie o to chodzi, każdy z nas je popełnia, a najważniejsze jest to, aby się na nich uczyć.

Moim zdaniem każdy powinien przynajmniej raz w życiu doświadczyć takiego pocałunku. Pełnego oddania, czułości i mnóstwa niewypowiedzianych obietnic. Każdy powinien doświadczyć pocałunku, dzięki któremu wie się, że na świecie nie ma nic piękniejszego, nic cenniejszego.

Rozumiem te podzielone opinie na temat tej książki, ja akurat jestem w drużynie, której ona się podobała, ale też nie mogę się dziwić dlaczego to ciągłe odpychanie i przyciąganie między Cooperem i Andie mogło być dla niektórych czytelników męczące i frustrujące. Trzeba im było wiele popchnięć ze strony June i Masona, żeby wreszcie zaczęli szczerze rozmawiać, aż momentami chciało się wejść do książki i nimi potrząsnąć. Dlatego chyba warto podejść do tej historii z otwartym umysłem i świadomością, że problemy, trauma, poczucie winy, to wszystko ma ogromny wpływ na życie człowieka i jego relacje z innymi ludźmi. Cooper miał swoje problemy i okazywał je w taki, a nie inny sposób. Ale był wspaniałą postacią, zresztą tak samo jak i Andie, i wiedziałam, że w końcu im się uda. Naprawdę polubiłam się z wszystkimi bohaterami, Andie, Cooperem, Masonem, June, Dylanem, całą resztą. Nie mogę się doczekać reszty tomów z tej serii, bo na pewno mam je w planach przeczytać. Ja osobiście bardzo "Truly" polecam, ale już sami oceńcie czy romans tego typu jest dla was, czy raczej nie.


AVA REED to autorka, która mieszka ze swoim narzeczonym we Frankfurcie nad Menem. Zawsze była molem książkowym. Wychodzenie z domu bez czegoś do przeczytania było dla niej nie do pomyślenia! W końcu odkryła, że sama może pisać, i nigdy nie pożałowała tej decyzji. "Truly" jest debiutem literackim Avy.

Tytuł: Truly
Autor: Ava Reed
Seria: In Love. Tom 1
Data premiery: 13 stycznia 2021
Wydawnictwo: Jaguar
Liczba stron: 352
Ocena: 9/10


Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Jaguar! :)


1 komentarz:

Dzięki za przeczytanie mojego wpisu! Byłoby mi bardzo miło gdybyś zostawił/a komentarz ze swoją własną opinią :)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia