poniedziałek, 24 maja 2021

Shelby Mahurin - Krew i Miód



Po uniknięciu śmierci z rąk Dames Blanches, Lou, Reid, Coco i Ansel uciekają przed sabatem, królestwem oraz Kościołem. Są teraz zbiegami, którzy nie mają się gdzie ukryć.

Lou i Reid potrzebują sojuszników, aby uratować się przed czarownicami i chasseurami depczącymi im po piętach. Ochrona ma jednak swoją cenę, dlatego zmuszeni są podjąć oddzielne misje, aby odbudować siły. Gdy Lou i Reid próbują przezwyciężyć tworzącą się między nimi przepaść, nikczemna Morgane wciąga ich w zabójczą grę w kotka i myszkę, która w konsekwencji grozi zniszczeniem czegoś, co warte jest więcej niż jakikolwiek sabat.


Bałam się tej książki. Czułam wewnętrzny niepokój, bo odkąd skończyłam czytać pierwszą część, "Gołębia & Węża", przeczuwałam, że coś się tutaj może królewsko popsuć. I cóż, moje przeczucia mnie nie zawiodły - tak wiele rzeczy poszło nie tak, a zapowiada się, że będzie jeszcze gorzej i naprawdę żałuję, że nie ma jeszcze trzeciej części, bo ta niewiedza mnie chyba rozniesie. "Krew i Miód" to była książka, przez którą rwałam sobie włosy z głowy i zarywałam nocki, jednocześnie sfrustrowana i przerażona, jak i zaintrygowana. I chociaż muszę przyznać, że pierwszy tom podobał mi się bardziej, to nadal jestem ogromną fanką tej serii. Uwaga: W recenzji znajdują się spoilery z pierwszej części!

Lou, Reid, Ansel, Coco, Beau i Madame Labelle udało się uciec z Chateau, gdzie Lou miała zostać złożona jako ofiara przez jej matkę. Ale to nie jest koniec niebezpieczeństwa, a właściwie jego początek. Teraz wszyscy muszą się ukrywać, gdyż na ulicy pojawiły się ogłoszenia poszukiwawcze z podobiznami Lou i Reida, po tym jak na jaw wyszła prawda o tym, że Lou jest czarownicą, a Reid, aby ją chronić, zamordował Arcybiskupa. Już nigdzie nie są bezpieczni, bo każdy pragnie ich krwi. Teraz całą grupą zmuszeni są opracować plan, który pomógłby im pokonać Morgane. Potrzebują wszelkich sojuszników, więc wyruszają na poszukiwania. Na drodze czeka ich wiele niebezpieczeństw, pomiędzy Lou i Reidem pojawiają się kolejne sekrety, a wkrótce grupa zostaje zmuszona się rozdzielić, aby zdążyć przekonać do siebie czarownice, wilkołaków oraz chausserów, którzy pomogliby im raz na zawsze pokonać morderczą matkę Louise, zanim będzie za późno. Morgane jednak gra w niebezpieczną grę w kotka i myszkę, która może kosztować ich o wiele więcej, niż ich życie.

Jego imię przeszyło mnie jak nóż, sprawiając ostry ból. Tęskniłam. Bez jego stałej obecności czułam się... niezręcznie. Jakby brakowało mi jakiejś części mnie. I w pewnym sensie to była prawda.

Mam wrażenie, że ta część pod wieloma względami bardzo różni się od pierwszej. Zaczyna się prawdziwa walka o przetrwanie, tym razem Lou nie może liczyć na ochronę ze strony Reida i chausserów - nie po tym jak całe królestwo dowiedziało się o jej mocach, a już zwłaszcza nie po tym jak Reid zdradził swoich własnych braci oraz zabił Arcybiskupa. A po tym jak wyszły na jaw wszystkie sekrety o ich rodzinach, o nich samych, już nic nie jest takie samo - a już zwłaszcza między Reidem i Lou, ale do nich przejdę za chwilę. Pojawiają się dziesiątki nowych bohaterów, którzy mieszają jeszcze bardziej, a na dodatek autorka zrzuca kilka szokujących bomb, których w ogóle bym się nie spodziewała. Rozwija też wiele pobocznych relacji i tutaj muszę przyznać, że zrobiła to znakomicie. Moim ulubionym bohaterem całej serii nadal jest Ansel, absolutnie uwielbiam jego postać. Przez większość czasu miałam ochotę go przytulić i nie puszczać.

To nadal ten sam mroczny, pokręcony świat, w którym nic nie jest takie, jakie się wydaje. Ale muszę przyznać, chociaż książka bardzo mi się podobała i ze względu na rosnącą miłość do tych bohaterów nigdy bym jej nie skreśliła, momentami wydawała mi się lekko naciągana. Zwłaszcza jej pierwsza połowa trochę się ciągnęła i niektórych fragmentów spokojnie można się było pozbyć, bo niewiele wnosiły do fabuły. Inni pewnie się ze mną nie zgodzą, ale takie jest moje odczucie. Chociaż akcji było co niemiara, a samo zakończenie zostawiło mnie we łzach i ze złamanym sercem, dlatego też postanowiłam o nim za wiele nie pisać, bo chyba znowu bym się popłakała - to patrząc na całość zdałam sobie sprawę, że niewiele się ruszyliśmy do przodu, przynajmniej z głównymi wątkami. Całe szczęście nie przeszkadzało mi to aż tak bardzo, chyba zbyt bardzo się wciągnęłam i zbyt bardzo pokochałam wszystkich bohaterów, żeby szczerze zacząć narzekać.

Skłamałem, kiedy powiedziałem, że dokonałem wyboru.
Tak naprawdę nie miałem żadnego wyboru. Nigdy nie miałem. Kochałem ją.
I gdybym musiał uciekać, chować się i walczyć o tę miłość, tobym to robił. Do końca życia.

Przechodząc do samego wątku miłosnego... w tej części najbardziej bolała mnie ta rosnąca wyrwa między Lou i Reidem. Co prawda wcale mnie ona nie dziwi, nie po tym przez co przeszli w zeszłej części, ale to nie sprawia, że czytało się o niej łatwo. Oboje bardzo się zmieniają. Dręczą ich demony, od których za wszelką cenę starają się uciec, co coraz bardziej ich od siebie odsuwa. Reid nie może znieść świadomości, że płynie w nim krew czarownicy, a Lou nie znosi tego, że jej ukochany gardzi tak ważną częścią jej. Pojawiają się kolejne sekrety, kolejne przemilczane słowa, a mnie serce bolało, kiedy musiałam to obserwować. Tak mnie frustrowało ich zachowanie, bolały mnie ich słowa i myśli, bo pragnęłam jedynie nimi potrząsnąć, zanim będzie za późno, aby to naprawić. Ale jednocześnie cały czas trzymałam się tego, że pomimo ogromnych problemów z komunikacją, ta dwójka jest sobie pisana i ich miłość nie gaśnie nawet pomimo licznych problemów. Udowadniają to na każdym kroku, w obliczu zagrożenia zawsze gotowi są skoczyć za sobą w ogień i dzięki temu cały czas wiedziałam, że nie ma niczego, co zniszczyłoby ich miłość. Tak, frustrowali mnie. Tak, czasami ich nie znosiłam. I tak, w pewnym momencie nawet zaczęli mnie męczyć. Ale chyba też rozumiałam ich oboje i cały czas trzymałam kciuki, żeby wreszcie im się udało zaznać trochę spokoju.

"Krew i Miód" jak na kontynuację wypadło troszkę słabiej niż "Gołąb i wąż", ale nadal bawiłam się rewelacyjnie i aż do ostatniej strony nie mogłam się oderwać. Shelby Mahurin dokonała wszelkich starań, aby stworzyć nietuzinkowy świat i wielowarstwowych bohaterów, o których na długo się nie zapomni. Ja na pewno nie zapomnę! A za to zakończenie chyba nigdy jej nie wybaczę. I nie wiem jak mam czekać na trzeci tom kilka miesięcy, bo teraz czuję chyba jeszcze większy niepokój niż przed lekturą tej części. Trochę wypadła ona jako taki "zapychacz" przed finałem, ale myślę, że fani pierwszego tomu i tak będą się na niej świetnie bawić. Ja polecam! I trzymam kciuki, żeby w trzecim tomie ci bohaterowie wreszcie zaznali trochę szczęścia i spokoju.


Shelby Mahurin dorastała na małej farmie w rolniczej Indianie, gdzie patyki zmieniała w czarodziejskie różdżki, a krowy w smoki. Mimo upływu czasu wciąż ma bujną wyobraźnię, więc każdego dnia czaruje – tym razem słowa, nie krowy. Kiedy Shelby nie tworzy magicznych opowieści, ogląda serial Biuro i zachłannie czyta. Obecnie mieszka w pobliżu farmy z dzieciństwa z bardzo wysokim mężem i na wpół zdziczałymi dziećmi. Gołąb i wąż to jej debiutancka powieść. Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej, wejdź na stronę www.shelbymahurin.com.


Tytuł: Krew i Miód
Autor: Shelby Mahurin
Seria: Gołąb i Wąż. Tom 2
Tytuł w oryginale: Blood & Honey
Liczba stron: 512
Wydawnictwo: We Need YA
Data premiery: 14 kwietnia 2021
Ocena: 7/10






Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Dzięki za przeczytanie mojego wpisu! Byłoby mi bardzo miło gdybyś zostawił/a komentarz ze swoją własną opinią :)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia