Ponure życie i nazwisko to jedyne, co rodzice dali Beyah.
Resztę zawdzięcza samej sobie. Ciężko pracowała, żeby zdobyć stypendium i dostać się na wymarzone studia.
Kiedy dwa miesiące przed wyjazdem na uczelnię jej matka niespodziewanie umiera, Beyah traci dach nad głową. Musi spędzić resztę lata z ojcem, którego prawie nie zna. Zamierza nie wychylać się i bezproblemowo przeczekać czas do studiów, ale jej nowy, przystojny sąsiad Samson torpeduje ten plan.
Na pozór nic ich nie łączy. Ona wychowała się w biedzie, on pochodzi z bogatej rodziny.
Jednak oboje lubią smutne rzeczy i natychmiast wyczuwają swoją wrażliwość. Kiedy sympatia przeradza się w namiętność, wspólnie postanawiają, że połączy ich tylko wakacyjny romans. Jednak gdy prawda o przeszłości Samsona wychodzi na jaw, Beyah musi się wycofać lub zaryzykować kolejny cios prosto w serce…
Colleen Hoover to autorka, która sprawiła, że zakochałam się w książkach. Jej pierwsze romanse wprowadziły mnie w ten gatunek, dlatego jest to jedna z autorek, do których do końca życia będę miała ogromny sentyment. Niestety jej kilka ostatnich książek wypadło w moich oczach trochę słabiej, pomimo starań nie potrafiłam się w nie wciągnąć tak, jak w jej inne powieści. Dlatego zabierając się za "Nagie Serca" postanowiłam nie stawiać sobie zbyt wielkich oczekiwań i po prostu przeczytać ją na ślepo. A okazało się, że właśnie tej książki potrzebowałam, żeby przypomnieć sobie za co właśnie tak mocno pokochałam jej twórczość. To była przepiękna, wstrząsająca i poruszająca powieść, która szybko trafiła na listę moich ulubionych powieści Hoover.
Beyah dobrze wie, co to znaczy być na dnie. Odkąd sięga pamięcią musiała radzić sobie sama, aby mieć co jeść i gdzie spać, podczas gdy jej mama powoli zabijała się narkotykami. Jej ojciec nigdy nie zainteresował się nią na tyle, by sprawdzić, czy wszystko u niej w porządku, ograniczając się jedynie do opłacania alimentów i telefonów raz na kilka miesięcy. To Beyah musiała zapracować na przetrwanie. Kiedy dostaje stypendium na studia, nie może doczekać się, aby wyrwać się z tego ponurego miasteczka. Wtedy jednak jej matka niespodziewanie umiera, a właściciel ich przyczepy wyrzuca ją za drzwi, więc dziewczyna zmuszona jest odezwać się do swojego ojca i przenieść się do niego na lato. Jego życie jest wszystkim, o czym zawsze marzyła, a czego nigdy jej nie podarował - ma żonę, przybraną córkę, wakacyjny domek na plaży. Beyah nie chce mieć nic wspólnego z nim, ani z jego rodziną. Jej celem jest jedynie przetrwanie, po czym wyjazd na studia bez oglądania się za siebie. Jednak wtedy poznaje Samsona - chłopaka z sąsiedztwa, w którym widzi taki sam smutek i samotność, jak u siebie. Natychmiast rodzi się między nimi uczucie, ale wspólnie postanawiają, że ich związek zakończy się wraz z końcem wakacji. Jednak czy ich serca pozwolą im na rozstanie, gdy nadejdzie na to czas?
Tajemnica za tajemnicę. Może tak to będzie wyglądało. Może tak właśnie obiera się Samsona z warstw - obierając najpierw samą siebie.
Podobno zranieni ludzie rozpoznają innych zranionych ludzi - właśnie dlatego Samson i Beyah od razu nawiązują nić porozumienia, chociaż na pierwszy rzut oka pochodzą z dwóch zupełnie innych światów. Poznajemy Beyah w momencie, gdy umiera jej matka i dziewczyna zmuszona jest przeprowadzić się do nieobecnego dotychczas ojca. Samson jest jej nowym sąsiadem, z którym zeswatać próbuje ją jej nowo poznana, przyrodnia siostra, Sarah. Ale Beyah i Samson są od siebie zupełnie różni - ona jest biedna, zagłodzona i zna tylko życie w przyczepie z matką narkomanką, a on pochodzi z bogatej rodziny. Jednak im bliżej się poznają, tym mocniej zaczynają sobie zdawać sprawę o tym ile mają wspólnego. Obydwie te postacie są na swój sposób zranione, samotne, ich serca popękane - to czuć od samego początku, przez co historia nabiera melancholijnego klimatu. Ale z każdym kolejnym rozdziałem obserwujemy jak piękny wpływ mają na siebie Samson i Beyah, jak w swoim towarzystwie znajdują trochę spokoju, zrozumienia, akceptacji, miłości. Ich historia, chociaż łamie serce i nie czyta się jej łatwo, jest jednocześnie niesamowicie piękna i wzruszająca.
Beyah i Samson kradną serca, a ich historia wywołuje dziesiątki różnych emocji. Nie spodziewałam się nawet, że pod koniec będę powstrzymywała łzy, bo już od dłuższego czasu żadna książka Hoover tego u mnie nie wywołała. Ich relacja jest piękna, bolesna, dotykająca serce. To ten typ miłości, która nie potrzebuje słów - wystarczy obecność tej właściwej osoby, aby wszystko wydawało się być trochę łatwiejsze, trochę znośniejsze. Autorka porusza tak wiele ciężkich tematów, które mocno dają do myślenia, a bohaterowie są prawdziwi, realistyczni i skomplikowani. Poza Samsonem i Beyah skupiamy się także na rodzinie głównej bohaterki, jej relacji z ojcem, ale także z nowo poznaną przyrodnią siostrą. Żałuję jedynie, że tych scen nie było więcej, a już zwłaszcza z jej tatą, bo chciałabym zobaczyć jak próbują naprawić relację, która na pierwszy rzut oka była nie do naprawienia. Myślę, że Colleen mogła spokojnie przedłużyć tę książkę o kilkadziesiąt stron i trochę bardziej rozwinąć pewne wątki, a byłaby nawet lepsza.
- (...) Nie zamierzałam kończyć tych wakacji ze złamanym sercem. (...)- Nie martw się. Serce nie kość. Nie da się go tak naprawdę złamać. (...)- Skoro w sercu nie ma nic, co mogłoby się złamać, czemu mam wrażenie, jakby moje miało się przełamać na pół, kiedy przyjedzie pora wyjazdu w przyszłym miesiącu? Twoje serce się tak nie czuje?(...)- Tak - szepcze. - Czuje się. Może obojgu nam wyrosły w sercu kości.
Colleen Hoover posiada tę umiejętność tworzenia nietuzinkowych romansów i tym razem nie mogłoby być inaczej. Chociaż "Nagie Serca" to oczywiście historia miłosna między dwójką zagubionych, samotnych osób, to jest to też piękna powieść o odnajdowaniu własnego miejsca na świecie, uczeniu się na własnych błędach i o drugich szansach. A ta cała tajemnicza otoczka, która istnieje wokół Samsona, który do prawie samego końca nie mówi o sobie za wiele, ciągle trzyma w napięciu, bo jako czytelnicy pragniemy dowiedzieć się jaka jest jego historia. Ostatnie sto stron tej książki tak mnie zaskoczyło, że nie mogłam wyjść z szoku i podziwu zarazem, bo nigdy bym nie przewidziała kierunku, w którym autorka poprowadzi tę historię. Ale jednocześnie tak bardzo mi się to zakończenie podobało, bo było inne, zaskakujące, nieprzewidywalne, a zarazem piękne i dające nadzieję. I cudownie ukazało jak piękna jest miłość - do drugiego człowieka, ale też do samego siebie.
"Nagie Serca" to idealna lektura właśnie na teraz - jest napisana w letnim klimacie i chociaż tematyka momentami ściska za serce i wywołuje łzy, to całość historii daje nadzieję, i pokazuje, że chociaż życie potrafi dać nam w kość, w końcu wszystko się ułoży, a my wyjdziemy z tego silniejsi i lepsi. Właśnie tych emocji i tych pięknych momentów mi brakowało ostatnio u Colleen. I tym razem udało jej się spełnić wszelkie moje oczekiwania, a nawet więcej. Ta książka spodoba się zwłaszcza tym, którzy uwielbiają jej pierwsze romanse, bo chyba najbardziej mi je przypomina. Polecam z ręką na sercu! Premiera już 28 lipca.
COLLEEN HOOVER to amerykańska pisarka, autorka poruszających romansów i powieści z gatunku New Adult. Pisarka urodziła się w 1979 roku w Sulphur Springs (miasto w Teksasie). Zaczęła pisać dla przyjemności. Ponieważ jej książki zostały docenione przez czytelników, porzuciła pracę jako pracownik socjalny i skoncentrowała się na pisaniu kolejnych powieści. Dotychczas napisała ich już kilkanaście, a kilka z nich trafiło na listy bestsellerów „New York Timesa”. Każda natomiast została bardzo wysoko oceniona przez użytkowników Goodreads.
Tytuł: Nagie Serca
Autor: Colleen Hoover
Tytuł w oryginale: Heart Bones
Data premiery: 28 lipca 2021
Liczba stron: 336
Wydawnictwo: Otwarte
Ocena: 10/10
Za egzemplarz recenzencki książki dziękuję serdecznie Wydawnictwu Otwartemu :)
Kiedy był największy boom na książki tej autorki próbowałam się przekonać do jej twórczości. Jednak nie polubiłam się z prozą tej pisarki.
OdpowiedzUsuńBardzo czekam na tę premierę.
OdpowiedzUsuń