Annie Walker szuka idealnego partnera — kogoś, kto dopełni jej szczęśliwe, spokojne życie. Jednak znalezienie wymarzonego mężczyzny może być trudniejsze, niż Annie się wydawało. W jej rodzinnym mieście wszyscy znają wszystkich, a szanse na randki z dnia na dzień są coraz mniejsze. Po tym, kiedy na ostatnim spotkaniu słyszy, że jest „niewiarygodnie nudna”, zaczyna się zastanawiać, czy problem nie leży w niej. Czy nie jest za późno, by stać się zalotną i zabawną jak bohaterki jej ulubionych filmów romantycznych? Może potrzebuje tylko trochę praktyki… a Annie zna idealną osobę na swojego nauczyciela: Willa Griffina.
Will — seksowny, wytatuowany i absolutnie zachwycający ochroniarz, ma jeden cel: trzymać się z dala od Annie Walker i jakiegokolwiek powiązania z jej sennym miasteczkiem. Niespodziewanie otrzymuje zadanie pomocy Annie w znalezieniu miłości jej życia. Will nie chce brać udziału w przemianie tej słodkiej i uroczej dziewczyny. Wie, że jakiś sztywny, wymuskany facet na pewno jej nie uszczęśliwi, ale ostatecznie nie ma serca jej odmówić.
Podczas gorących próbnych randek i ściśle „edukacyjnych” lekcji Annie odkrywa, że stoicka postawa Willa ma więcej warstw. Gdy granice ich przyjaźni niebezpiecznie się zacierają, dziewczyna ponownie zastanawia się, kto jest jej wymarzonym facetem. Może jej życie miłosne nie musi być idealne – po prostu ma być prawdziwe.
Wyobraźcie to sobie: małe miasteczko gdzieś w Kentucky, rodem wyrwane z planu Gilmore Girls, w którym każdy zna każdego, wścibscy sąsiedzi zawsze coś mają do powiedzenia na temat twojego życia, a jakiekolwiek zmiany w twoim życiu zawsze są na językach każdej osoby. Właśnie tutaj słodka, cicha właścicielka kwiaciarni i wytatuowany, seryjny randkowicz, który jest ochroniarzem gwiazdy muzyki pop, zawierają między sobą układ. Brzmi może i jak fabuła wielu małomiasteczkowych romansów, ale mogę wam zagwarantować jedno - tak ciepłej i przesłodkiej książki nie znajdziecie nigdzie. To moje trzecie podejście do twórczości Sarah Adams, ale jeszcze przy żadnej jej książce nie miałam aż tak ogromnego stada motylków w żołądku, że dosłownie rozpływałam się z zachwytu i ciepełka.
Na pierwszy rzut oka Will i Annie są z zupełnie różnych światów. Annie pragnie spokojnego życia z domem z białą furtką, mężem i dziećmi. Will znany jest z tego, że w żadnym miejscu nie zostaje na długo, a kobiety przechodzą przez jego życie zmieniane jak skarpetki. Nie ma miejsca na poważne związki, zresztą jego dzieciństwo nauczyło go, że małżeństwo wiąże się z całą masą rozczarowań. Ale wystarczy jedno spotkanie, aby Annie zawróciła mu w głowie swoją słodyczą i ogromnym sercem. Kiedy Will powraca do Rzymu, aby przejąć posadę ochroniarza Amelii na miesiąc prowadzący do jej ślubu z Noah, stara się trzymać od Annie z daleka i nie pozwolić, aby te uczucia się rozwinęły. Ale wtedy ona zwraca się do niego z prośbą o pomoc w randkowaniu, aby mogła porzucić swoją niezręczność i znaleźć odpowiedniego kandydata na męża, a on nie potrafi jej odmówić. Ich lekcje randkowania nieuchronnie prowadzą jednak do tego, że spędzają ze sobą prawie każdą wolną chwilę, próbując jednocześnie uniknąć wścibskich spojrzeń mieszkańców. Tylko co, jeśli zaczną pragnąć czegoś, czego nie mogą mieć?
"Practice Makes Perfect" to już druga książka, która odbywa się w Rzymie, więc z pewnością każdy kto czytał "When in Rome" dobrze zna już to miasteczko. Mam jednak wrażenie, że ono dopiero w tej części tak naprawdę odżyło i nabrało kolorów. Czytałam już wiele małomiasteczkowych romansów, ale naprawdę niewielu z nich udało się wręcz przenieść mnie do fikcyjnego świata. Nie bez powodu ciągle porównuję go do Stars Hollow z Gilmore Girls, bo dokładnie tak go sobie wyobrażam. Miasteczkowi, którzy próbują cię namówić na zakupy w swoim sklepie. Starsze panie, które wyglądają zza płotu, zainteresowane najświeższymi plotkami. Miejskie zgromadzenia, a nawet głosowania na temat losu twojego związku. Tak bardzo się uśmiałam na pewnych momentach, że musiałam robić przerwy z powodu bólu brzucha. Ci bohaterowie i całe to miasteczko emanowało tak pozytywną i ciepłą energią, nawet w swoich najbardziej wścibskich momentach, że tylko coraz mocniej się w nim zakochiwałam.
Ale to nie miasteczko zauroczyło mnie najmocniej, a właśnie Annie i Will. Dawno już nie miałam do czynienia z bohaterami tak prawdziwymi, tak wrażliwymi i nieidealnymi, jak ta dwójka. Kreacja Annie czasami tak bardzo przypominała mi samą siebie, że co chwilę uderzała mnie realność jej sytuacji i uczuć. Annie to ta słodka w rodzinie, ta cicha, ta lubiąca czas samotności. Woli spędzać wolne chwile czytając romanse historyczne, niż socjalizując się z innymi. Wszyscy wokół, a już zwłaszcza jej siostry, lubią jej dokuczać na temat tego, że szuka idealnego mężczyzny i jest przesłodka. Tymczasem jak się okazuje, na charakter Annie składa się wiele elementów, o których nikt nie ma pojęcia, bo przez długi czas tłumiła w sobie własne uczucia, które zaczynają wychodzić na jaw dopiero w towarzystwie Willa.
Will, Will, Will... gdzieś ty się ukrywał całe moje życie? Will to ochroniarz Amelii z pierwszego tomu, najwspanialszy, najukochańszy chłopak książkowy, który bez dwóch zdań skradnie wasze serca. Moje złapał w swoje sidła w ciągu sekundy, szczególnie tym, jak pięknie opisywał Annie już od pierwszego momentu, gdy się spotkali. Ale mi najbardziej podoba się to, że nawet on ma swoje wady i demony, z którymi walczy, bo chociaż jest wspaniały, to nie jest też wyidealizowany. Jego niechęć do związków, a małżeństw w szczególności, wynika z traumatycznego dzieciństwa i czasami po prostu pragnęłam go uścisnąć i nie puszczać. Ma tak ogromne serce, że aż byłam zaskoczona ogólną niechęcią miasteczka do jego osoby, bo mam wrażenie, że on na kilometr daje pozytywne wibracje. Gdybym mogła, sama ukradłabym go dla siebie. Jak nie pokochać człowieka, który przeczyta dla ciebie twoje ukochane książki, który zawsze stanie po twojej stronie, będzie komunikował swoje uczucia i w każdej chwili się tobą zaopiekuje?
Ta historia jest idealna dla każdej romantyczki, która pragnie jedynie osoby, która w pełni pozwoli im być sobą i będzie wspierać oraz kochać każdą cząstkę nas, nawet tę, której nie lubimy w sobie najbardziej. Bo relacja Annie i Willa właśnie tym się stała - bezpieczną przystanią, schronieniem, którego najbardziej potrzebowali. Gdzieś pośród lekcji randkowania rozwinęło się między nimi naprawdę piękne i poruszające połączenie, jakby ich dusze właśnie na siebie czekały całe życie. I chociaż nie obyło się bez komplikacji i wszystko rozwijało się w swoim czasie, to od samego początku jedno było pewne - ta dwójka to bratnie dusze i od razu było im pisane bycie razem. Rozpływałam się, obserwując jak bardzo im na sobie zależy, nawet jeśli nie chcą się do tego przyznać. Jak Will pragnie jej pomóc być w pełni sobą, ale nie pozwala jej się zmieniać dla innych, bo kocha ją właśnie taką, jaką jest, nawet jeśli ona wierzy, że jest wybrakowana.
Chociaż ogółem opisałabym tę książkę jako lekki i słodki romans, to zaskakująco wspaniale udało się autorce ukazać również tę emocjonalną i wrażliwą warstwę tych postaci oraz ich historii. Serce napuchło mi do takich rozmiarów i jestem pewna, że zostawiam z tymi bohaterami jego cząstkę już na zawsze. Historia Willa i Annie to historia dla każdej osoby, która czeka na swój własny moment, aby zabłysnąć. Dla marzycieli, którzy boją się sięgnąć po to, czego pragną z obawy przed zranieniem. To przesłodka, ale napisana z sercem powieść i nie mogłabym jej wam bardziej polecić. Aż nie mogę się doczekać następnej części i mam tylko nadzieję, że autorka utrzyma ją na równie dobrym poziomie.
Sarah Adams to niezadeklarowana introwertyczka, matka dwóch córek, żona swojego najlepszego przyjaciela. Woli przekąski od posiłków i marzy o tym, by zawsze pisać historie, które rozbawią, a może nawet doprowadzą czytelników do łez - jednak zawsze pozostawią ich szczęśliwszych niż przed rozpoczęciem lektury.
Tytuł: When in Rome. Rzymskie wakacje
Autorka: Sarah Adams
Data premiery: 26.04.2023r.
Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 440
Ocena: 8/10
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Filia:
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Dzięki za przeczytanie mojego wpisu! Byłoby mi bardzo miło gdybyś zostawił/a komentarz ze swoją własną opinią :)