środa, 26 czerwca 2024

Rebecca Ross - Ruthless Vows | Recenzja patronacka



Minęły dwa tygodnie, odkąd Iris Winnow wróciła z frontu posiniaczona i ze złamanym sercem, ale wojna jeszcze się nie skończyła. Roman zaginął, a miasto Oath nadal żyje w stanie niedowierzania i ignorancji. Kiedy Iris i Attie otrzymują kolejną szansę na zgłoszenie ruchów Dacre'a, obie korzystają z okazji i ponownie udają się na zachód. Wiedzą, że to tylko kwestia czasu, zanim konflikt dotrze do miasta, które jest nieprzygotowane na wojnę i łamie się pod rządami kanclerza.

Odkąd obudził się w królestwie Dacre'a, Roman nie pamięta swojej przeszłości. Ale mając pewność, że jego wspomnienia powrócą z czasem, zaczyna pisać artykuły dla Dacre'a, niepewny swojego miejsca w większym planie wojny. Kiedy do drzwi szafy trafia dziwny list, Roman jest najpierw podejrzliwy, a potem zaintrygowany. Nawiązując korespondencję z tajemniczą koleżanką po piórze, wkrótce będzie musiał podjąć decyzję: stanąć po stronie Dacre'a czy zdradzić boga, który go uzdrowił.

Gdy dni stają się coraz ciemniejsze, nieuchronnie zbliżając Romana i Iris do siebie... oboje zaryzykują swoje serca i przyszłość, aby zmienić losy wojny.


Część mnie nie może uwierzyć, że właśnie dotarliśmy do finału historii Iris i Romana. Ta historia była ogromną częścią mnie od miesięcy, nosiłam tych bohaterów w sercu, ciągle na nowo przeżywając ich pełną emocji historię, a teraz w końcu, po długim oczekiwaniu, możemy poznać jej kontynuację i zakończenie. Czytając "Ruthless Vows" płakałam rzewnymi łzami. Cierpiałam tak mocno, że czasami czułam ciążący na mojej klatce piersiowej głaz. Ale też śmiałam się w głos i zakochiwałam jeszcze mocniej, bo pośród trudów życia w czasach wojny autorce udało się ująć piękno przyjaźni i miłości, która jest motywacją, by każdego dnia trwać i walczyć. Nie potrafię ująć słowami, jak piękna jest ta historia i jak wiele znaczy dla mnie to, że mogę jej patronować i być jej częścią.

Gdy widzieliśmy się po raz ostatni z Romanem i Iris, radość początku ich wspólnego życia przyćmił tragiczny atak na Avalon Bluff, w wyniku którego kochankowie zostali rozdzieleni. Iris powraca do Oath ze złamanym sercem, nie wiedząc, co dzieje się z Romanem, a w kupie trzyma ją jedynie determinacja, by go odzyskać i słodko-gorzkie szczęście z odzyskania brata. Kiedy więc natrafia się okazja wyruszyć ponownie na front, postanawia ją wykorzystać, by nie tylko uzyskać szansę na uratowanie miasta, do którego nieuchronnie zbliżają się wojska Dacre'a, ale zbliżyć się do ukochanego. Roman natomiast budzi się w zupełnie nieznanym miejscu, nie pamiętając kim jest i co się wydarzyło, nękany niezrozumiałymi snami i wspomnieniami osób i wydarzeń, których nie rozpoznaje. Pisze artykuły dla boga, który go uzdrowił, próbując poskładać do kupy cząstki swojej przeszłości. Gdy w jego szafie pojawia się tajemniczy list i Roman nawiązuje kontakt z nieznaną dziewczyną, jego życie ponownie staje na głowie. Kochankowie znajdują się nagle po dwóch stronach okrutnej wojny i oboje muszą podjąć trudne decyzje, które w ten, czy inny sposób, na zawsze zmienią losy wojny...

Myślę, że ta część zaskoczy wiele osób, które pokochały "Divine Rivals", bo fabularnie odchodzimy troszkę od słodko-gorzkiego romansu między rywalami, który rozkwitł w trudnych, wojennych czasach, a zamiast tego bardziej zagłębiamy się w konflikt między Dacre'm, a Envą, który pozostawia zgliszcza na świecie. Autorka ukazuje nam tu naprawdę trudny, bolesny obraz wojenny - życia niewinnych ludzi, którzy codziennie muszą walczyć o przetrwanie, nie tylko swoje, ale swoich bliskich oraz całego społeczeństwa. Którzy widzą wokół śmierć i popiół, chociaż powinni cieszyć się radością życia i nigdy nie musieć zamartwiać się takimi sprawami. Łamało mi to serce, tym bardziej biorąc pod uwagę realną sytuację na świecie, dla których takie życie jest codziennością.

I chociaż zapewne wielu osobom nie spodoba się to, że tym razem priorytetem stały się inne wątki, to ja bardzo doceniam autorkę za to, że poświęca czas na rozwój fabularny każdego z tych wątków, które być może w pierwszym tomie miały jedynie swoje zalążki. Bo tym samym tworzy nam tu obraz ogromnej rozpaczy, wielu poświęceń i trudów, nieuchronnej rozłąki wielu rodzin i bliskich. Pokazuje wojnę w najprawdziwszej, surowej postaci i nie stara się jej romantyzować wielkimi gestami. Przy tym ciągle trzyma w napięciu i sprawia, że każda kolejna chwila boli i wywołuje silne emocje, a nawet łzy.

Wątek miłosny schodzi więc może trochę na dalszy plan, ale to wcale nie oznacza, że go nie ma. On cały czas tu jest - miłość Iris i Romana daje o sobie znać w momentach największej rozpaczy i tęsknoty, wisi nad bohaterami nawet wtedy, gdy nie mogą być razem, jak niewidzialna nić, która połączyła ich pewnego razu i nic, żadna siła, żadne bóstwo, kilometry, ani nawet wojna, nie mogą jej zerwać. To dwie bratnie dusze, które są ze sobą złączone i chociaż czeka ich wiele wyzwań, cierpienia i poświęceń, nie ma wątpliwości, że dzięki tej więzi zawalczą o wszystko. Skradzione momenty, nawet jeśli jedynie w formie listów, pośród całego tego tragizmu, mocno chwytały mnie za serce. I wypełniały je ogromną nadzieją, ciepłem i radością, gdy wszystko inne bolało.

W pewnym sensie historia tej dwójki zatacza pełne koło, ale ci bohaterowie nie są już tacy sami, jacy byli na początku. Oboje przeżyli więcej, niż powinien przeżyć ktokolwiek w tak młodym wieku. Iris zachwyciła mnie swoją odwagą i wytrwałością, bo walczyła o innych, nawet kiedy jej serce rozpadało się na kawałki. Roman musiał poskładać swoje życie na nowo, samotny i przerażony, ale nie pozwolił, aby go to złamało, bo wiedział, że ma dla kogo walczyć. Ich emocje i uczucia są tak żywe, tak prawdziwe, że czuć je nawet przez karty książki.

Wiem, że piszę tę recenzję, jakby czekał was tylko ból, ale chociaż jest to bardzo emocjonalny tom, to ja uwielbiam go również za to, że autorce tak pięknie udaje się uchwycić te wszystkie momenty nadziei i wiary, że gdzieś tam czeka na nich wszystkich upragniony spokój. Uwielbiam ją za te krótkie chwile radości, które przynosiły mi uśmiech. Za nieoczekiwaną i słodką miłość, pojawiającą się czasami pomiędzy niespodziewanymi bohaterami. Za to poczucie wspólnoty, przyjaźni i rodziny, którą tworzyli wszyscy bohaterowie. Dla takich chwil zawsze jest warto walczyć i chyba właśnie to w tej historii kocham najmocniej. I nawet jeśli tom pierwszy podobał mi się odrobinę bardziej, to bardzo doceniam całość tej historii - widać, że autorka włożyła w nią swoje serce. Mam nadzieję, że wy również ten tom pokochacie!


Autorka powieści fantasy dla nastolatków i dorosłych. Mieszka u podnóża Appalachów, w północno-wschodniej Georgii, z mężem, owczarkiem australijskim i górą książek, którą trudno ogarnąć wzrokiem. Zanim odważyła się przelać na papier rodzące się w niej opowieści, pracowała m.in. na ranczo w Kolorado i w szkolnej bibliotece. Kocha kawę, stare maszyny do pisania i znaczki pocztowe. Gdy nie pisze - czyta lub pracuje w ogrodzie, gdzie hoduje polne kwiaty i pomysły na swoje historie. Rzeka zaklęta to pierwsza część dylogii Żywioły Cadence.


Tytuł: Ruthless Vows. Rozdzieleni przez wojnę
Autor: Rebecca Ross
Seria: Letters of Enchantment. Tom 2
Data premiery: 19.06.2024r.
Wydawnictwo: You & YA Books
Liczba stron: 448
Ocena: 9/10

Współpraca patronacka z Wydawnictwem You & YA Books:


Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Dzięki za przeczytanie mojego wpisu! Byłoby mi bardzo miło gdybyś zostawił/a komentarz ze swoją własną opinią :)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia