wtorek, 7 stycznia 2025

Katie Bailey - Holiday Hostilities



There’s only one thing Olivia Griswold hates more than her brother’s best friend, Aaron Marino.

The NHL’s favorite playboy has hordes of adoring fans, but to her, he’s still the cocky jerk she’s loathed since high school.

But when Aaron hears Olivia’s spending the holidays with her roommates from hell, he offers her a place to escape to.

His place, to be exact.

In return, all she has to do is be his date to his hockey team’s Christmas gala. It seems simple enough, but Olivia soon discovers that sleeping behind enemy lines is a dangerous game—especially when the enemy looks like that.

Olivia knows she’s playing with fire, but she won’t let herself get burned again.

And they do say to keep your friends close and your enemies closer…


Poprzedni rok upłynął mi niestety pod znakiem kolejnych rozczarowań, jeśli chodzi o hokejowe romanse, co jest tym bardziej przykre, bo absolutnie się w tym sporcie zakochałam. Poza kilkoma zaufanymi autorkami naprawdę ciężko mi było znaleźć coś, co nie powiela ciągle tego samego schematu i nie skupia się jedynie na aspekcie fizycznego przyciągania... i wtedy z odsieczą przyszło "Holiday Hostilities". Książka, o której pierwszy raz usłyszałam parę tygodni temu, która po raz pierwszy od bardzo dawna trafiła prosto w mój gust i skradła moje serce. Idealny slow burn z przepyszną dawką nienawiści między dawnymi znajomymi i uczuciem tak uzależniającym, że nie mogłam się od tej książki oderwać.

Olivia najmocniej w swoim życiu nienawidzi dwóch rzeczy: świąt Bożego Narodzenia i najlepszego kumpla swojego brata, Aarona Marino. Ta gwiazda NHL może i ma wszystko - sławę, pieniądze i wierne fanki - ale ona nadal pamięta go jako chłopaka, który w młodości ją upokorzył i od tamtej pory darzy go szczerą nienawiścią. Jego reputacja także nie pomaga i ma go za typowego, płytkiego sportowca. W rzeczywistości Aaron skończył jednak z randkami, a odkąd jego telefon zaczęła bombardować stalkerka, tym bardziej nie ma ochoty się do nikogo zbliżać. Zbliża się jednak coroczna gala charytatywna, w której bierze udział jego drużyna, a na liście gości widnieje nazwisko dziewczyny, która się na niego zawzięła i stara się zniszczyć jego wizerunek w Internecie. Jedyny sposób, aby załagodzić sytuację, to ukazać się od strony wiernego, zakochanego chłopaka. Proponuje więc Olivii układ: ona będzie mogła zamieszkać przez święta w jego domu, by móc uciec od szalonych współlokatorów, w zamian za bycie jego partnerką na gali. Jednak czy uda im się na ten czas odłożyć na bok swoje różnice i wieloletnią niechęć?

Nie pamiętam, kiedy ostatnio miałam do czynienia ze starym, dobrym enemies to lovers (choć też bez przesady w drugą stronę), gdzie bohaterowie muszą poświęcić czas, aby rozpracować lata wzajemnej niechęci, nieporozumień i uprzedzeń. Tutaj co prawda ta nienawiść jest trochę przechylona w jedną stronę, a wraz z rozwojem historii dowiadujemy się paru rzeczy, które zmieniają obraz sytuacji, ale nawet mimo to bohaterowie muszą przejść długą drogę, by wyjaśnić sobie różne sprawy, zbudować zaufanie i pozwolić sobie zburzyć mury, które przez tak długi czas trzymały ich od siebie na dystans.

Olivia i Aaron to zderzenie dwóch różnych osobowości, ale w odwrotną stronę. Na początku obawiałam się, że Aaron będzie kolejnym typowym książkowym hokeistą z zamiłowaniem do zaliczania fanek i osobowością cebuli (wiecie, trzeba się napracować, żeby ją odkryć), a okazał się być ciepłą, słoneczną  i troskliwą osobą, która skradła moje serce. Jest przeciwieństwem Olivii, która jest zamknięta w sobie, potrafi trzymać urazę, którą spowija aura gburowatości i która szczerze nie znosi świąt. Ich chemia jest niesamowita już od pierwszych stron, bo oboje dobrze wiedzą za które sznurki pociągnąć, aby wywołać reakcję w tej drugiej osobie. Ich docinki są przezabawne i mistrzowskie, a ich wzajemne przyciąganie i odpychanie tworzy najlepsze napięcie, od którego nie można się oderwać.

Katie Bailey udowadnia w tej historii, że sceny erotyczne zupełnie nie są potrzebne, by stworzyć dobre napięcie i chemię miedzy głównymi postaciami. Zupełnie jak w przypadku książek w stylu Mariany Zapaty, tutaj wystarczą spojrzenia, jeden dotyk, czy pełen pasji pocałunek, aby wybuchły fajerwerki, a tego mi tak bardzo brakuje w dzisiejszych romansach. W żadnym momencie nie miałam poczucia, że łączy ich tylko seksualne przyciąganie. Czułam ich wzajemne pragnienie bycia ze sobą, do którego nie chcieli się przyznać, tę tęsknotę za osobą, której nie powinni pragnąć.

Co najlepsze, tę książkę z pewnością pokochają osoby, które lubią nie tylko hokej, ale też całą masę błazenad członków drużyny, przez którą osobiście nie mogłam przestać się śmiać. Drużyna Cyklonów to jedna, wielka rodzina i wszystkie sceny z nimi wywoływały szeroki uśmiech na mojej twarzy. Tym bardziej żałuję, że nie przeczytałam jeszcze pierwszego tomu tej serii, ale bez obaw - na pewno to nadrobię, bo wszystko wskazuje na to, że ją także pokocham.

Holiday Hostilities bardzo umiejętnie wykorzystuje dobrze już znane motywy. I chociaż jest to historia dziejąca się w okolicy grudnia i świąt, to i tak uważam, że warto ją przeczytać nawet teraz, już po świętach - jest pełna ciepła, przezabawnych przekomarzanek, rodzinnej i przyjaznej atmosfery, a na dodatek nie zabraknie tu hokeja (i naturalnie gorących hokeistów). Ja z pewnością w tym roku zapoznam się także z innymi książkami autorki, bo tą skradła moje serce. Ogromnie wam ją polecam!


Tytuł: Holiday Hostilities
Autorka: Katie Bailey
Seria: Cyclones Christmas. Tom 2
Data premiery: 22.11.2024
Język: angielski
Liczba stron: 332
Ocena: 9/10

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Dzięki za przeczytanie mojego wpisu! Byłoby mi bardzo miło gdybyś zostawił/a komentarz ze swoją własną opinią :)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia