Grudzień był szalonym miesiącem. Miesiącem, w którym książki wciskałam w każdą wolną chwilę, których nie było za wiele w natłoku dużych zmian, świąt i ogólnego złego samopoczucia. Dużą pomocą okazały się być audiobooki, które stają się moim nowym ulubionym sposobem poznawania książek. Pomimo tego, że czasu na czytanie miałam mniej, udało mi się przeczytać 7 książek, w tym dwie w klimacie zimowo-świątecznym tuż przed świętami, a moimi ulubieńcami zostały książki "Play Along" Liz Tomforde oraz "Holiday Hostilities" Katie Bailey.
W grudniu premierę miał też mój ostatni patronat roku - "Shutout" Avery Keelan. Idealnie w hokejowym klimacie, który zdecydowanie był tematem przewodnim mojego książkowego (ale też prywatnego, bo zakochałam się w tym sporcie) roku.
PLAY ALONG - 4,5★
Po skończeniu w listopadzie "Caught Up" od razu zabrałam się z czwarty tom serii i po raz kolejny się zakochałam. Liz Tomforde ponownie udowadnia, że jest mistrzynią w swoim fachu. Związki napisane przez Tomforde zawsze są tak zdrowe i ciepłe, że czyta się o nich z największą przyjemnością. To relacje oparte na wzajemnym wsparciu, podbudowywaniu się w cięższych chwilach i zaufaniu. Chyba moim ulubionym elementem historii Isaiaha i Kennedy jest to, jak oboje stali się otwarci dzięki swojej miłości, pozwalając w końcu innym zobaczyć te części nich, które tak bardzo skrywali, mając świadomość, że mają u swojego boku osobę, która zaakceptuje ich mimo wszystko. Nie tylko nie mogłam przestać się dzięki nim uśmiechać, a nawet śmiać (humor w tej książce jest wspaniały), ale niejednokrotnie uroniłam też łzy ze wzruszenia przy ich intymniejszych momentach. Kocham tę serię całym sercem!
LEATHER & LARK - 3★
"Leather & Lark" to książka, która pod wieloma względami próbowała dotrzymać kroku swojej poprzedniczce, ale niestety nie do końca jej się udało. Nie jest to zła historia, tak naprawdę polubiłam Lachlana i Lark, ale nie są to postacie, które zapadły mi mocno w pamięci. Najbardziej rozczarowało mnie jednak to, że jest to o wiele mniej mroczniejsza historia niż "Butcher & Blackbird" - element morderstw prawie kompletnie przestaje mieć tu znaczenie, a w rezultacie zanika też element krwawej zabawy. Podsumowałabym ten tom jako taki średniaczek.
ZAŚNIEŻENI - 4★
Przed świętami naszła mnie ochota na jakąś ciepłą, zimową historię i tak zaczęłam słuchać w audiobooku "Zaśnieżonych". Mamy tu małe miasteczko, udawany związek między dawnymi znajomymi z dzieciństwa, małe miasteczko, a nawet chatkę w górach, czyli wszystko, co na myśl przynosi mi komfort. Wspaniale się bawiłam z tymi i bohaterami, ich chemia była naturalna, a docinki zabawne i podszyte flirtem. Historia warta przeczytania zimową porą.
BEZ SERCA - 4★
Bałam się tego tomu po rozczarowaniu, jakim było "Bez skazy", ale niepotrzebnie. Willa, Cade i mały Luke skradli moje serce, a rodzinne ciepło tej historii nadało jej wyjątkowości. To historia pełna ciepła i uroku, jakie mają w sobie tylko małomiasteczkowe historie, ale jest przy tym także prawdziwie zabawna (docinki między Willą, a Cadem, to mistrzostwo), błyskotliwa, z silną bohaterką, która nie daje sobie w kaszę napluć i facetami, którzy dla niej byliby w stanie zrobić wszystko - owszem, mam tu na myśli również przesłodkiego Luke'a. Obyłabym się jedynie bez tylu scen erotycznych.
CONSIDER ME - 1,5★
"Consider Me" to niestety jedno z moich największych rozczarowań tego roku. Kocham hokej i romanse z tym motywem, a jednak tutaj wszystko poszło nie tak - hokej nie miał większego znaczenia, fabuła praktycznie nie istniała, a cała relacja między bohaterami rozwinęła się błyskawicznie i tak naprawdę parą byli już po pierwszych paru rozdziałach, przez co w połowie książki zdecydowałam, że szkoda mi się z nią dalej męczyć i przerwałam lekturę. Nudna, bardzo płytka historia.
THE MISTLETOE MOTIVE - 4,5★
Po rozczarowaniu "Consider Me" sięgnęłam po książkę mojej niezawodnej autorki, ponownie w świąteczno-zimowym klimacie i przepadłam. Tę historię czytało mi się, jakbym oglądała moje ulubione świąteczne filmy - akcja dzieje się w księgarni, którą próbuje uratować dwójka rywali. Uwielbiam napięcie w tej historii, świetne rivals to lovers i reprezentację osób neuroróżnorodnych. A wisienką na torcie jest zimowy klimat, który Chloe Liese cudownie oddaje swoim barwnym językiem.
HOLIDAY HOSTILITIES - 5★
Jak widać, w grudniu ciągnęło mnie do typowo zimowych historii, bo to już trzecia książka w takim klimacie, po którą sięgnęłam i zdecydowanie moja ulubiona. Odnalazłam tu wszystko to, czego tak mi brakowało w większości romansów hokejowych, które czytałam w 2024. Prawdziwy slow burn (nie taki, gdzie bohaterowie czują coś do siebie już po paru rozdziałach) i absolutnie cudowne enemies to lovers. Miałam przez tę historię największe motylki w brzuchu. A co najlepsze, autorka udowadnia tu, że można stworzyć wspaniałe napięcie i chemię między bohaterami bez napisania ani jednej sceny erotycznej!
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Dzięki za przeczytanie mojego wpisu! Byłoby mi bardzo miło gdybyś zostawił/a komentarz ze swoją własną opinią :)