piątek, 15 sierpnia 2025

Bal Khabra - Spiral. W rytmie uczuć



Gdy uczucia wirują, trudno utrzymać równowagę

Elias Westbrook to zawodnik NHL, który częściej niż bramki zalicza nagłówki plotkarskich gazet. Każde zdjęcie z kobietą to nowa fala plotek i hejtu, a przez brak sukcesów na lodowisku kibice zaczynają wątpić, czy w ogóle zasługuje na miejsce w drużynie. Presja rośnie, a Elias coraz bardziej ugina się pod ciężarem oczekiwań.

Sage Beaumont jest utalentowaną baletnicą i marzy o roli w „Jeziorze łabędzim”. Ale talent to za mało w świecie, w którym liczą się lajki. Bez popularności w mediach społecznościowych jej szanse topnieją szybciej niż lód pod łyżwami.

Kiedy ich światy się zderzają, rodzi się plan. Udawany związek ma uratować ich kariery: Elias odzyska kontrolę nad swoją reputacją, a Sage zdobędzie rozgłos, by spełnić swoje marzenie. Wszystko wydaje się idealne… dopóki uczucia na pokaz nie stają się prawdziwe.


Nie mam w zwyczaju skreślać autorów po jednej książce (chyba że to była najgorsza książka na świecie, która zafundowała mi traumę na resztę życia, bo i takie się zdarzają), dlatego pomimo niezbyt udanej przygody z Collide postanowiłam dać jeszcze jedną szansę Bal Khabrze i przeczytać Spiral. I chociaż świeżo po lekturze w mojej głowie wirowało wiele myśli i opinii, ostatecznie moje przemyślenia sprowadzają się chyba do tego, że niestety twórczość tej autorki to przykład popadania w popularne schematy bez oferowania czytelnikom czegoś więcej i mocnego inspirowania się innymi popularnymi tytułami. Spiral może i wypada trochę lepiej niż jej poprzednia książka, ale nadal brakuje jej serca.

Gdy Elias zaczynał karierę w NHL z pewnością nie spodziewał się, że tak będzie wyglądała rzeczywistość - coraz to inne nagłówki o jego rzekomych podbojach, które psują mu reputację, chociaż sam pragnie skupić się jedynie na hokeju. Nie pomaga też to, że do tej pory nie trafił ani jednego gola i menadżerzy oraz kibice drużyny zaczynają wątpić, że zasługuje na miejsce w drużynie. Sage to utalentowana baletnica, która marzy o głównej roli w "Jeziorze łabędzim". Niestety co chwilę spotyka się z kolejnymi odmowami i rozczarowaniem na rzecz młodszych, bardziej rozpoznawalnych baletnic. Kiedy ich ścieżki się krzyżują, obydwoje zgadzają się na plan: będą udawać parę, aby poprawić reputację Eliasa, co z pewnością pomoże także z popularnością Sage. Plan wydaje się idealny... dopóki coraz trudniej jest im udawać, że wcale im prawdziwie nie zależy. 

Przyznaję, gdy zaczynałam czytać tę książkę, byłam naprawdę dobrej myśli i od pierwszych rozdziałów świetnie się bawiłam. Autorka pisze lekkim, przyjemnym językiem i jestem pewna, że znajdzie się mnóstwo osób, którym ta historia przypadnie do gustu o wiele bardziej niż mi. No więc co takiego poszło nie tak, że ostatecznie skończyłam tę książkę rozczarowana? Przede wszystkim to, że... ta historia to zlepek dziesiątek innych historii, które już czytałam i autorce nie udało się zaoferować nic nowego - nie tylko fabularnie, ale też w kreacji bohaterów, przez co ostatecznie zaczęłam się zwyczajnie nudzić, a nawet irytować tak oczywistą inspiracją innymi tytułami.

W tej książce autorka sięga po najpopularniejszy motyw w romansach znany ludzkości: udawany związek. Nie zrozumcie mnie źle, kocham ten wątek i zawsze chętnie przeczytam o nim książkę, ale dawno już nie byłam tak rozczarowana sposobem, w jaki został wykorzystany. A właściwie nie został wykorzystany. Sage i Elias postanawiają udawać parę dla mediów po tym, jak wszystkie gazety obsmarowują Eliasa za jego nieudany sezon w NHL oraz wymyślają kolejne plotki o jego podbojach. Ma to też pomóc Sage, która marzy o profesjonalnej karierze baletnicy, ale zmaga się z kolejnymi odmowami i nieudanymi przesłuchaniami na rzecz bardziej popularnych i rozpoznawalnych tancerek. I to byłoby fajne tło dla rozwoju ich relacji, gdyby nie to... że tak właściwie tego udawania nie ma. Sage i Elias od początku są sobą zainteresowani, miotają się jedynie z własnymi wewnętrznymi rozterkami, a cały ten medialny szum, który mają wywołać, idzie jakby w zapomnienie i przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie. Dla mnie było to zwyczajne rozczarowanie, bo kocham ten motyw właśnie za wszystkie momenty udawania, gdzie zaciera się linia między tym, co fikcyjne, a tym, co prawdziwe, co buduje największe napięcie.

Brak napięcia to też ważny powód, dlaczego od początkowej ekscytacji przeszłam ostatecznie do znużenia. Sage i Elias są sympatycznymi postaciami i łączy ich dość słodka relacja, ale nie ma tu mowy o stopniowym budowaniu zainteresowania, ani o emocjonalnym napięciu, który wywołałby szybsze bicie serca. Wręcz przeciwnie, zainteresowanie jest od początku, to wszystko inne kuleje i ostatecznie wychodzi z tego bardzo przeciętna, nieoryginalna i mało ekscytująca historia, która miała potencjał być czymś lepszym, ale wyraźnie zabrakło tu pomysłów.

Widziałam też wiele określeń, że Eli ma być typem golden retrievera, złotego chłopca, którego nie da się nie pokochać, a nie wiem, czy bym się z tym określeniem zgodziła. To prawda, Eli jest sympatycznym facetem i nie mam do niego większych zastrzeżeń, ale do tego określenia mu daleko, chyba że wystarczy być dobrym człowiekiem i żyć w celibacie od czterech lat (jakbyście nie wiedzieli, to autorka powtarza tę informację co parę rozdziałów). Jak dla mnie przez większość czasu był zamknięty w sobie, miał tendencję unikać kolegów i zamykać się przez Sage, gdy robiło się poważnie, a to przeciwieństwo rzekomego golden retrievera. Oczywiście są to rzeczy zrozumiałe, biorąc pod uwagę jego doświadczenia, z którymi się zmagał i nadal zmaga, ale czasami jego zachowanie strasznie mnie frustrowało. Szczególnie, że przez większość czasu nie potrafiłam zrozumieć, czego chce.

A wiecie, co sfrustrowało mnie jeszcze bardziej? To, że ta historia to tak oczywista inspiracja książką The Right Move Liz Tomforde, że jestem trochę w szoku, że udało się to autorce już po raz drugi i mało osób o tym mówi. Zwłaszcza, że Collide również było oczywistą inspiracją innymi książkami, a zwłaszcza Układem Elle Kennedy. I wcale nie mam tu na myśli samej fabuły, bo nie oszukujmy się, w romansach na próżno szukać pełnej oryginalności, ale także wiele scen, dialogów, a nawet elementów charakteryzujących jej postacie, które są kopią innych powieści. Dla mnie to aspekt ważący na moim odbiorze jej twórczości, bo szczerze mówiąc, w tym momencie nie mam ochoty dawać już jej kolejnych szans. Może osobom, które tych innych romansów nie znają, się spodoba, ale dla mnie jest to bardzo przeciętna książka, przyjemna i lekka, ale nie zapadnie mi w pamięci. 



Bal Khabra jest kanadyjską pisarką, entuzjastką romansów i miłośniczką książek. Zanim zdecydowała się wskoczyć do świata romansów jako autorka, spędzała czas na pisaniu o książkach w mediach społecznościowych. Bal ma wielokulturowe korzenie, podobnie jak Summer i inne postacie z jej książek. Niezależnie od tego, czy jest to język, pudełko jej ulubionych słodyczy, czy filiżanka chai, w jej pisarstwie nie brakuje śladów jej południowoazjatyckiego pochodzenia. Uwielbia czytać o miłości, oglądać filmy o miłości, a teraz sama o niej pisze. Naprawdę niewiele innych rzeczy sprawia, że jej serce trzepocze tak jak wtedy, gdy książka kończy się happily ever after. Zakochała się w pisaniu i ma nadzieję, że nadal będzie spełniać swoje marzenia jako autorka romansów.


Tytuł: Spiral. W rytmie uczuć
Autorka: Bal Khabra
Tytuł w oryginale: Spiral
Seria: Off the Ice. Tom 2
Data premiery: 16.07.2025
Wydawnictwo: Papierowe Serca
Ocena: 6/10

Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Papierowe Serca:

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Dzięki za przeczytanie mojego wpisu! Byłoby mi bardzo miło gdybyś zostawił/a komentarz ze swoją własną opinią :)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia