Naomi i Luca znają się od piątej klasy podstawówki, choć nigdy się nie spotkali. Zmuszeni w szkole do zawarcia korespondencyjnej przyjaźni z losowo wybranym uczniem z innej części Stanów Zjednoczonych – ona jest z Oklahomy, on z Kalifornii – wysyłają do siebie złośliwe listy, które bardziej kojarzą się z regularną bitwą zaciekłych rywali niż z miłą znajomością. A mimo to oboje nie przestają na nie czekać.
Dwadzieścia lat później Naomi mieszka w Oklahomie i pracuje jako prezenterka pogody. Minęły dwa lata, od kiedy dostała od Luki ostatnią wiadomość. Zakłada, że ożenił się i dlatego milczy.
Ale pewnego dnia otrzymuje od niego list – bez adresu zwrotnego. Nie zastanawiając się długo postanawia go odnaleźć. Nie jest to proste, gdyż Luca jako żołnierz piechoty morskiej przemieszczał się dotąd po całym kraju i za granicą. Ale Naomi jest zdeterminowana. Mimo, że coraz więcej jej czasu i uwagi zajmuje przystojny sąsiad, który niedawno sprowadził się do jej domu - nie pozwoli, żeby to Luca miał ostatnie słowo.
Bardzo długo się zastanawiałam co napisać w tej recenzji i jak w ogóle ocenić tę książkę. Kocham historie z motywem listów, a tutaj skusiłam się tym bardziej, że pewną zmianą był fakt, że bohaterowie wymieniają się listami pełnymi złośliwości i docinek - wydawało mi się to być fajnym pomysłem na historię i wpasowującym się idealnie w mój gust. Niestety, w rzeczywistości pewne jej elementy skutecznie odebrały mi przyjemność z całości, a na dodatek sprawiły, że przez większość czasu trochę się nudziłam. I chociaż była to szybka, słodka książka, to nie skradła mojego serca.
Luca i Naomi poznali się listownie, gdy w podstawówce mieli za zadanie napisać do wylosowanego rówieśnika z innej szkoły w kraju. Tak się jednak złożyło, że pierwszy list Naomi spotkał się ze straszną zgryźliwością ze strony Luki, co zapoczątkowało długie tygodnie wzajemnego dogryzania sobie. Ale kiedy wszyscy uczniowie wokół w końcu się tym znudzili, dla nich tygodnie zmieniły się w lata wzajemnego pisania, a pomiędzy złośliwymi słowami wytworzyła się między nimi dziwna przyjaźń. I tak trwała ona aż do czasu, aż dwa lata temu słuch po Luce zaniknął, a jego ostatnią wiadomością było to, że się żeni. Pracująca teraz jako pogodynka Naomi stara się o nim nie myśleć, ale ciągle zastanawia się, co się stało, że ich kontakt się urwał. Stara się ruszyć dalej, co zdaje się być o wiele prostsze, gdy na randkę zaprasza ją przystojny sąsiad, Jake, z którym ma ogromną chemię. W międzyczasie do Naomi trafia list bez adresu zwrotnego, po którym rozpoznaje pismo Luki, co podświadomie motywuje kobietę, aby w końcu wzięła sprawy w swoje ręce i odnalazła swojego byłego korespondencyjnego przyjaciela. Jednakże czy jest sens dążyć za fantazją, kiedy tuż obok jest ktoś, kto może być dla niej prawdziwie wspaniały?
Nawet nie wiem od czego zacząć, więc powiem po prostu wprost - ta historia była tak przewidywalna, że od pierwszego rozdziału się domyśliłam, że zapewne czeka mnie wielki plot twist i niestety ten fakt bardzo popsuł mi tę książkę. A może nawet nie sam fakt, bo to akurat nie jest trudne do wydedukowania, jeśli miało się już wcześniej styczność z romansami z tym motywem, ale to, jak autorka go poprowadziła. Nie chcę się tu zagłębiać w szczegóły, bo nie chcę nic spoilerować, ale byłam zaskoczona, że ciągnęło się to wszystko niemalże do samego końca. I chyba to właśnie mi tak tę historię popsuło - przeciągnięcie wszystkiego w czasie, aż urosło do takich rozmiarów, że potem czułam się niekomfortowo i nie potrafiłam już spojrzeć na tę historię w ten sam sposób.
Sam pomysł na fabułę jest naprawdę uroczy. Dwójka dzieciaków, których los łączy się niespodziewanie, o dwóch zupełnie innych charakterach i historiach życia, którzy jednak nawiązują tę przedziwną, niecodzienną przyjaźń trwającą przez lata. Ich listy były prawdziwie złośliwe i czasami nawet bolesne, ale to też ukazało, jak w różnych środowiskach się wychowywali i jak inaczej podchodzili do różnych rzeczy. Z czasem jednak te listy zaczęły mnie już nudzić, zresztą jak reszta fabuły, do której zaraz przejdę, bo nie dowiadywałam się nic nowego i miałam wrażenie, że ciągle czytam to samo - a przez to, że domyśliłam się, co mnie czeka, trochę zaczęłam tę książkę męczyć.
Gdy Naomi otrzymuje list od Luki po latach, wyjawia sekret o jego istnieniu swojej przyjaciółce i obydwie postanawiają go odszukać. Ale chociaż to mogło być fajnym elementem ich historii, to tak naprawdę wypadł... płasko. Tym bardziej, że w tym samym czasie coraz bardziej zagłębiamy się w historię Naomi i Jake'a, którzy błyskawicznie się w sobie zakochują (dlaczego niektórzy określają tę historię jako slow burn?). Nie zrozumcie mnie źle - Jake jest wspaniałą postacią, którą nietrudno polubić. Jest chemia między nim a Naomi, niejednokrotnie miałam motylki w brzuchu i się śmiałam, gdy czytałam ich wspólne sceny. Ale kiedy para jest już praktycznie ze sobą mniej więcej w połowie książki, a ja wiem, co mnie czeka, to zaczynam się coraz bardziej nimi nudzić i właśnie tak było w tym przypadku. Może gdyby pewne elementy fabuły rozwijały się w innym tempie lepiej bym się bawiła - a tutaj niestety nie odczuwałam tego naglącego pragnienia, aby spędzać z tą dwójką czas i poznawać dalej ich historię.
Co więcej, jeśli tak, jak ja, nie lubicie motywu braku komunikacji, to uzbrójcie się w dużo cierpliwości, bo ta historia to jeden wielki brak komunikacji. Pomyśleć, że dorośli ludzie będą bardziej gotowi mówić szczerze na ważne tematy, ale wcale tak nie jest. Spodziewałam się, że nawet listy Luki i Naomi staną się bardziej otwarte, a tak naprawdę z wyjątkiem kilku z nich, większość zawierała puste złośliwości, a żadnej ważnej treści. W pewnym momencie ta historia już mi się tak ciągnęła, że straciłam całą cierpliwość i chciałam mieć ją już z głowy. A wielka szkoda, bo sam styl pisania autorki jest bardzo przyjemny i wciągający, a pomysł na fabułę mi się ogromnie podobał. I to nie tak, że cały czas się źle bawiłam, bo bywały chwile, kiedy mi się bardzo podobało. Ale coś tu ewidentnie poszło nie tak, bo kiedy myślę o niej kilka dni po przeczytaniu, mam pustkę w głowie i niewiele ciepłych uczuć wobec bohaterów.
Hate Mail to dla mnie powieść, przy której można jako tako spędzić przyjemnie czas, ale nie zapadnie w pamięci na dłużej. Może gdyby nie ten jeden wątek, który przewidziałam na początku, a który został tak dziwnie poprowadzony, że nadal sprawia, że dziwnie się z nim czuję, polubiłabym się z nią bardziej. Ale jest inaczej i niestety czuję się tym rozczarowana. To mogła być świetna historia - ale spodziewałam się czegoś więcej.
Tytuł: Hate Mail
Autorka: Donna Marchetti
Data premiery: 03.07.2024
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 416
Ocena: 6/10
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Albatros:
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Dzięki za przeczytanie mojego wpisu! Byłoby mi bardzo miło gdybyś zostawił/a komentarz ze swoją własną opinią :)