Aliza Malik studiuje prawo. Studia jednak niespecjalnie ją interesują, jej prawdziwą pasją – którą wyniosła z rodzinnego domu – jest gotowanie. Jest autorką bloga poświęconego kuchni, gdzie umieszcza swoje wegańskie przepisy, prowadzi konto na Instagramie, pracuje również nad książką kucharską, która wkrótce ma się ukazać w jednym z wydawnictw.
Nauka i praca pochłaniają ją całkowicie, nie ma czasu na przyjemności, spotkania z przyjaciółmi, nie mówiąc już o posiadaniu chłopaka czy umawianiu się na randki. Coraz bardziej odczuwa też skutki permanentnego stresu, w którym żyje. Pewnego dnia spotyka jednak na swojej drodze Luciena, przyjaciela Cassie. Chłopak zapada jej w pamięć i przy następnym przypadkowym spotkaniu Aliza postanawia lepiej go poznać. W efekcie oboje zaprzyjaźniają się.
Lucien studiuje ekonomię, po godzinach pracuje jednak jako makijażysta i charakteryzator. W zasadzie to jest jego pasja, ale zdecydował się na studia biznesowe, żeby być w stanie odpowiednio zaopiekować się młodszą siostrą, Amicią. Od śmierci ich rodziców w wypadku samochodowym trzy lata temu, Lucien jest jej jedynym opiekunem. Obowiązki domowe i ciągłe konflikty z dorastającą nastolatką przytłaczają go, ale dzielnie stawia im czoła, przedkładając zawsze dobro siostry nad własne marzenia i potrzeby.
Mimo natłoku zajęć Aliza i Lucien w końcu stają się parą. Ich szczęście jednak nie trwa długo. Dramatyczny splot wydarzeń doprowadza do rozstania. Czy na zawsze?
Długo wyczekiwałam premiery "Someone to Stay", dlatego niemalże od razu, kiedy dotarł do mnie mój własny egzemplarz, wzięłam się za jej lekturę. Aliza i Lucien, główni bohaterowie tej serii, są bardzo dobrze nam już znani z dwóch poprzednich tomów - Aliza jako przyjaciółka Micah, a Lucien jako przyjaciel Cassie. Już wtedy autorka rzucała pewne wskazówki, że coś się może między nimi zrodzić, chociaż oboje mocno zapierali się, że ze względu na brak czasu nic między nimi nie będzie. A ja zaczęłam im kibicować już po pierwszym spotkaniu i wiedziałam, że pokocham ich historię. I miałam rację! Przeleciałam przez nią błyskawicznie, a na koniec poleciały nawet łzy, gdy uświadomiłam sobie, że to już koniec tej serii, którą zdołałam tak polubić.
Aliza i Lucien poznali się już w "Someone Else" i od razu wpadli sobie w oko. Oboje mają jednak wiele na głowie - ona swojego bloga, studia i książkę, a on sam opiekuje się siostrą, pracuje i studiuje. Znalezienie czasu na związek w ich napiętych grafikach jest praktycznie niewykonalne. Z każdym kolejnym spotkaniem ich zauroczenie zaczyna się rozwijać, a im bliżej się poznają, tym więcej czasu pragną ze sobą spędzać. Rozum może mówić im jedno, serce żyje jednak własnym rytmem i nim się obejrzą, ich związek nabiera tempa. Jednak czy miłość ma szansę przetrwać, gdy praca i obowiązki stają na pierwszym miejscu?
Nie chciałam komplikować spraw między nami, ale w tej chwili miałam wyłącznie owe komplikacje.
Historia Alizy i Luciena, w porównaniu z "Someone New" i "Someone Else" jest taka... zwyczajna. W jak najbardziej pozytywnym tego słowa znaczeniu. Oboje są postaciami, które mogłyby być prawdziwymi ludźmi. Ona jest bloggerką i instagramerką z miłością do gotowania, studiuje prawo i pracuje nad swoją pierwszą książką kucharską. A on od śmierci rodziców samotnie wychowuje swoją nastoletnią siostrę, która przysparza mu wiele problemów wychowawczych, jednocześnie studiując i pracując jako charakteryzator i makijażysta, co pierwotnie było jego marzeniem, który musiał porzucić, aby zapewnić siostrze dach nad głową. Chyba jeszcze łatwiej było mi się z nimi utożsamić ze względu na to, że jesteśmy w podobnym wieku i sama zmagam się z wieloma podobnymi problemami. Aliza i ja dzielimy tyle wspólnych cech, że aż dziwiłam się, jak bardzo jesteśmy podobne. Brak czasu na cokolwiek, ciągły stres, presja z każdej strony by nie ukazywać słabości. Co więcej, autorka poruszyła tutaj tematykę mniejszości narodowych i tego jak pochodzenie z Pakistanu jest dla Alizy ważne, aby uszanować swoje korzenie i historię. Jej postać była bardzo inspirująca pod wieloma względami.
Pomimo tego, że na pierwszy rzut oka ich związek nie ma szansy przetrwać, biorąc pod uwagę jak napięte są ich grafiki, serce działa na pokrętny sposób. Historia ich związku jest taka prosta, bez zbędnych dramatów, co jest miłą odskocznią od przerysowanych romansów, jakich teraz pełno na rynku. Krok po kroku przechodzą od wzajemnego zauroczenia, do niewinnych, przypadkowych spotkań, późnych rozmów przez telefon i przywiązania, a w tym czasie ich uczucie staje się jeszcze silniejsze. Nie ma żadnego przerysowanego "wow, to będzie miłość na całe życie" podczas ich pierwszych spotkań, bo ich uczucie rozwija się stopniowo i nie sposób nawet wskazać tego konkretnego momentu, kiedy zauroczenie przemieniło się w miłość, a Aliza i Lucien stali się sobie tak bliscy, że stali się dla siebie tymi osobami, do której dzwonią w pierwszej kolejności, gdy dzieje się coś wielkiego, a także coś błahego. I chyba tym mnie tak zauroczyli. Swoją prostotą i delikatnością. Nieświadomie nie potrafiłam zetrzeć uśmiechu z twarzy przez całą książkę. Tak, nie było łatwo, ale ich historia pokazała, że gdy coś jest tego warte, zawsze znajdziemy sposób, aby się udało.
Nie planowałam tego, nie oczekiwałam, że do tego dojdzie, ale zakochałam się w Lucienie. Po cichu zakradł się do mojego serca i zajął stałe miejsce w moich marzeniach oraz planach na przyszłość, bo chciałam, żeby stał się częścią tej przyszłości.
Ta historia może nie jest niczym wymyślnym, nie wywoła też łez (chyba, że tak jak ja zbyt łatwo przywiązujecie się do bohaterów i płaczecie jak dzieciak na koniec serii...), ale naprawdę trudno jest się nią nie zauroczyć. Swoją prostotą, sympatycznymi bohaterami, zarówno tymi głównymi, jak i drugoplanowymi, którzy ciągle się gdzieś tam przewijają, skrada serce i sprawia, że nie da się od niej oderwać. Jedyne, do czego bym się przyczepiła, to brak obrazków, które były takim uroczym dodatkiem w "Someone Else", a których tutaj zabrakło. Można je znaleźć w oryginale i na stronie autorki, a nie w polskim wydaniu, co mnie rozczarowało, ale z drugiej strony nie wiem jak to wygląda ze strony wydawcy, więc nie chcę się czepiać. Jest mi tylko szkoda, bo bardzo lubię takie dodatki, a te ilustracje są przeurocze.
To było idealne zakończenie tej serii, o niebo lepsze niż "Someone Else", które w moim odczuciu wypadło najsłabiej. "Someone New" nadal pozostaje moim numerem jeden, ale Aliza i Lucien nie są daleko i jestem przekonana, że to będzie ta seria, do której będę wielokrotnie wracać, gdy będę potrzebowała czegoś, co podniesie mnie na duchu i przywróci uśmiech na moją twarz. Właśnie tak czułam się czytając tę książkę, szczęśliwie i lekko. Miło było zobaczyć, jak dwójka zapracowanych ludzi na własnej skórze przekonuje się, że bez miłości ani praca, ani nauka, ani obowiązki, nie mają sensu. Czasami każdy z nas powinien sobie o tym przypomnieć, ja na pewno. To była rewelacyjna lektura, polecam ją z ręką na sercu tym, którzy lubią takie lekkie romanse, które przywołają uśmiech na twarzy i wywołają motylki w brzuchu.
To on pokazał mi, że istnieją na świecie rzeczy, dla których warto zrobić sobie przerwę. Bo cały czas tego świata nie byłby nic wart, gdyby nie spędzało się go z ludźmi, których się kocha.
LAURA KNEIDL pisze powieści o codziennych wyzwaniach, fantastycznych światach i miłości. Urodziła się w 1990r. w Erlangen. Studiowała zarządzanie biblioteką i informacją w Stuttgarcie. Pracę nad swoją pierwszą powieścią rozpoczęła w 2009 roku. Przez długi czas mieszkała w Szkocji, obecnie w Lipsku, a jej mieszkanie przypomina bibliotekę. Prowadzi konto na Instagramie i lubi rozmawiać ze swoimi czytelnikami.
Tytuł: Someone to Stay
Autor: Laura Kneidl
Tytuł w oryginale: Someone to Stay
Seria: Someone. Tom 3
Data premiery: 17 marca 2021
Wydawnictwo: Jaguar
Liczba stron: 400
Ocena: 9/10
Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu Jaguar!
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Dzięki za przeczytanie mojego wpisu! Byłoby mi bardzo miło gdybyś zostawił/a komentarz ze swoją własną opinią :)