niedziela, 15 sierpnia 2021

Abby Jimenez - Miłość szuka właściciela




Dwa lata po tragicznej śmierci narzeczonego Sloan Monroe nadal nie potrafi przywrócić swojego życia do normalności. Pewnego dnia spotyka jednak wesołego psiaka, którego oczy mówią „zabierz mnie do domu”, i od tego momentu wszystko się zmienia. Z futrzanym przyjacielem u boku jest jej łatwiej wziąć się w garść i wreszcie otrząsnąć z marazmu. Po kilku tygodniach kontaktuje się z nią właściciel, który wcześniej nie odpowiadał na wiadomości i nie odbierał telefonów. Okazuje się, że to muzyk, który wyjechał do Australii na trasę koncertową. Chciałby odzyskać swojego pupila.

Sloan polubiła Tuckera i nie ma zamiaru się z nim rozstawać. Dręczą ją jednak wyrzuty sumienia: a co jeśli Jason naprawdę kocha swojego psa? Zaczyna się wymiana SMS-ów, a potem długie rozmowy telefoniczne. Sloan czuje, że Jason nie jest jej obojętny: to naprawdę miły, przystojny i zabawny facet. Co się stanie, kiedy w końcu spotkają się twarzą w twarz? Niestety kariera muzyczna Jasona szybko się rozwija i czeka go kolejne tournée. W takich okolicznościach nie łatwo budować nowy związek. Czy Sloan przeżyje kolejną emocjonalną katastrofę?


Odkąd w zeszłym roku przeczytałam "To tylko przyjaciel" nie mogłam się doczekać kolejnej książki Abby Jimenez. Ta autorka szybko znalazła drogę prosto do mojego serca, a historia Kristen i Josha została ze mną aż do tej pory i nadal uważam ją za jedną z najlepszych książek, jaką przeczytałam w życiu - zarówno za rewelacyjny styl pisania, humor i bohaterów, jak i za to, że autorka poruszyła w niej tak ważną tematykę bezpłodności, o której bardzo mało się mówi. A już na pewno nie w romansach. Premiery "Miłość szuka właściciela" wyczekiwałam z niecierpliwością, zwłaszcza, że tym razem skupiamy się na historii Sloan, najlepszej przyjaciółki Kristen. I cóż - autorka znowu to zrobiła. Rozwaliła mnie na łopatki, wywołała zarówno śmiech, jak i łzy, i sprawiła, że na długo po odłożeniu książki nie mogłam się po niej pozbierać.

Chociaż obydwie książki czytać można osobno, to obydwie historie dość mocno się łączą, dlatego poleciłabym zacząć od "To tylko przyjaciel", a dopiero później zabrać się za "Miłość szuka właściciela". Piszę to dlatego, że historia Sloan tak naprawdę zaczyna się pod koniec poprzedniej książki - to właśnie wtedy obserwujemy, jak całe jej życie wali się na kawałki, gdy w wypadku ginie jej narzeczony. Tutaj mijają już dwa lata od tych tragicznych wydarzeń, Sloan jednak dalej nie potrafi się pozbierać po jego śmierci. Zatraciła pasję do wszystkiego, co niegdyś kochała, zaniedbała siebie i swój dom, a na dodatek samo wyjście do ludzi stało się dla niej wyzwaniem. Wtedy jednak pewnego dnia w jej życiu pojawia się ktoś, kto daje jej nowy cel, obdarza ją miłością i powoli zaczyna stawiać ją na nogi - mały psiak o imieniu Tucker, który ucieka swojemu właścicielowi i niemalże wpada jej pod koła samochodu. Sloan postanawia się nim zaopiekować, gdy każda próba skontaktowania się z jego właścicielem kończy się niepowodzeniem. Kilka tygodni później jednak właściciel się odzywa i chce odzyskać swojego psa. Po wymianie kilku wiadomości Sloan dowiaduje się, że Jason jest muzykiem, który wyjechał do Australii w ramach pracy. Teraz jednak Sloan nie jest już taka skora by oddać mu jego pupilka, ma jednak wyrzuty sumienia, gdy okazuje się, że Jason naprawdę go kocha. Tak więc zaczynają się ich długie wymiany wiadomości, a w końcu nawet rozmowy telefoniczne. Gdy wreszcie się spotykają po raz pierwszy, obydwoje czują, że ich relacja zaczyna się przeradzać w coś wyjątkowego. Jednakże kariera muzyczna Jasona właśnie zaczyna się rozwijać i niedługo na ich drodze stają pierwsze przeszkody. Sloan nie jest pewna, czy powinna pakować się w związek z kimś, kto prowadzi tak skomplikowane i różne od niej życie. Wkrótce oboje będą musieli zdecydować, czy związek między zyskującym popularność muzykiem, a kobietą leczącą serce po utracie kogoś bliskiego, ma w ogóle jakąś przyszłość - czy też może czeka ich katastrofa.

Byłam bezpieczna i nie groziło mi żadne niebezpieczeństwo.
Traktował mnie jak cenny skarb.
Chciałam tu zostać na zawsze.

Abby Jimenez znowu to zrobiła - wycisnęła ze mnie łzy, doprowadziła do załamania nerwowego i przeprowadziła moje serce przez istny rollercoaster emocji. Spodziewałam się, że ta książka będzie zarówno piękna, zabawna, jak i druzgocąca, ale chyba nie przygotowałam się wystarczająco dobrze, bo pod koniec już sama nie wiedziałam, czy płaczę ze szczęścia, czy ze smutku. Potrzebowałam dobrej chwili, żeby po niej ochłonąć. Sloan i Jason... oh, rany. Autorka dobrze wie jak uderzyć w czułe struny czytelnika, bo ta dwójka przeprowadziła mnie przez piekło, a zarazem czułam się niewytłumaczalnie szczęśliwa i zaszczycona śledząc historię ich miłości. Sloan to bohaterka po przejściach, która pomimo upływu dwóch lat od śmierci narzeczonego nadal leczy swoje złamane serce. Nawet nie wyobrażam sobie jaki to ogromny ból stracić ukochaną osobę w tak tragiczny sposób. Moje serce cierpiało razem z nią. I to nie tak, że pojawienie się Tuckera i Jasona w jej życiu nagle magicznie ją uleczyło, za co jestem bardzo autorce wdzięczna. Abby Jimenez naprawdę świetnie przykłada się do ukazania procesu zdrowienia Sloan, pokazuje, że pomimo wszystkiego co mroczne, każdy zasługuje ponownie poczuć szczęście i żyć dalej. Sloan wzruszyła mnie swoją siłą, odwagą i wewnętrznym pięknem.

I chociaż cieszę się, że Jason nie okazał się być magicznym środkiem, który uzdrowił Sloan, trudno zaprzeczyć, że dzięki niemu bohaterka zaczęła się uczyć, że nawet złamane serce może ponownie pokochać, równie mocno i równie pięknie. A ja absolutnie zakochałam się w tym, jak piękną i czystą miłością Jason ją obdarzył. Ile cierpliwości i zrozumienia wykazywał, aby dać Sloan do zrozumienia, że jeśli tylko go chce, to dla niej będzie. Zupełnie jak Kristen i Josh, ta dwójka po prostu zawładnęła moim sercem. Śmiałam się razem z nimi, zakochiwałam, płakałam z powodu złamanego serca, dosłownie czułam się tak, jakbym przez te kilka godzin żyła ich życiem. Co mi się jeszcze spodobało, to sama historia Jasona, dzięki której autorka pokazuje zupełnie inną stronę przemysłu muzycznego i tego, jak bardzo jest takie życie romantyzowane i bagatelizowane przez naszą społeczność. Czytałam dziesiątki romansów o muzykach, ale mało kto skupił się na tej mrocznej stronie sławy - jak ogromny wpływ ma to wszystko na życie prywatne, na zdrowie psychiczne i fizyczne, jak wiele rzeczy i związków trzeba poświęcić, by wspiąć się na sam szczyt. To w ogóle bardzo interesujący temat, bo dla wielu z nas takie życie wydaje się marzeniem, a na dłuższą metę zdarza nam się zapomnieć, że za całym tym blistrem skrywają się prawdziwi ludzie, z prawdziwymi uczuciami. Przekonujemy się o tym na własne oczy śledząc historię Sloan i Jasona. Także szykujcie chusteczki, bo z pewnością wam się przydadzą.

- Niczego nie udaję: naprawdę jestem twój. Mam wrażenie, że zawsze tak było, nawet kiedy miałaś innego faceta. - Spojrzał mi głęboko w oczy. - Tucker od razu się zorientował, co jest grane. Spojrzał na ciebie i zobaczył, że jesteś moją drugą połówką, a potem przyprowadził cię do domu.

Nie mogłabym też nie wspomnieć o tym, jak ważną częścią tej historii są również Josh i Kristen, co z pewnością spodoba się fanom poprzedniej książki. To nadal ta sama, lekko zwariowana i cudowna para, która sprawiła, że tak zakochałam się w twórczości Abby Jimenez. Nie sądziłam nawet, że tak się za nimi stęskniłam, ale dosłownie serce mi puchło widząc ich razem, takich szczęśliwych, po tym wszystkim, co przeszli. I chociaż jestem zachwycona historią Sloan i Jasona, to jednak mój sentyment na zawsze pozostanie z Joshem i Kristen, więc cieszę się, że autorka i im poświęciła chwilę uwagi. Przyjaźń między całą tą grupą zyskała szczególne miejsce w moim sercu. Tak naprawdę jedyna rzecz, która mi się w tej książce nie spodobała (i powód, dla którego obniżyłam lekko ocenę) to dramat, który się rozkręcił pod koniec. Pewne rzeczy wypadły aż nadto melodramatycznie i przesadnie, a już szczególnie nie spodobało mi się rozwiązanie pewnego problemu, przez co trochę moja ekscytacja pod koniec opadła. Ale to i tak nie zmienia faktu, że to była rewelacyjna historia, nawet pomimo kilku niedociągnięć.

"Miłość szuka właściciela" to zdecydowanie jedna z tych książek, która zapada w pamięci na dłużej. Taka, do której wraca się nie raz - zupełnie jak w przypadku "To tylko przyjaciel". Nie ma się co oszukiwać, że fabuła jest nadzwyczajnie realistyczna, ale całą tą otoczką autorce ukazało się przedstawić piękną, poruszającą i inspirującą historię, poruszając przy tym tak ważny i ciężki temat, jakim jest utrata bliskiej osoby. I chociaż cały czas mówię o łzach i złamanych sercach, to gwarantuję wam, że nie zabraknie tutaj też lekkości, śmiechu, radości i miłości. Co mogę więcej napisać, czytajcie tę książkę koniecznie.

Abby Jimenez, autorka, to początkująca amerykańska pisarka, która zasłynęła dzięki publikacjom z takich gatunków literackich jak: literatura kobieca, romans, literatura erotyczna oraz literatura obyczajowa. Może się poszczycić tytułem bestsellerowej autorki USA Today. Założycielka własnej piekarni Nadia Cakes, która spotkała się z wyjątkowo ciepłym odbiorem. Ma sklepy na terenie dwóch stanów i wypieka babeczki sławne na cały świat. Teraz skutecznie podbija branżę wydawniczą. Jest domatorką, największą przyjemność sprawia jej relaks w towarzystwie psa, z dobą książką i kawą. Mieszka w Minnesocie.


Tytuł: Miłość szuka właściciela
Autor: Abby Jimenez
Tytuł w oryginale: The Happy Ever After Playlist
Seria: The Friend Zone. Tom 2
Data premiery: 14 lipca 2020
Wydawnictwo: Muza
Liczba stron: 480
Ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu Muza :)








2 komentarze:

  1. Mnie też ta historia zaciekawiła. Na pewno wezmę książkę do ręki i poczytam. Też lubię twórczość tej autorki ale tej książki nie miałam okazji czytać. Muszę to koniecznie nadrobić.

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za przeczytanie mojego wpisu! Byłoby mi bardzo miło gdybyś zostawił/a komentarz ze swoją własną opinią :)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia