sobota, 19 marca 2022

Kristen Callihan - Niegrzeczny Basista



Brenna jest managerką od public relations legendarnej kapeli Kill John. W wieku dwudziestu ośmiu lat ma prawie wszystko: fantastyczną pracę, uznanie w przemyśle muzycznym, oddanych przyjaciół, luksusowy apartament – i całą szafę butów. Brakuje jej tylko jednej, dość ważnej rzeczy…

Rye, trzydziestoletni artysta z urodzenia i basista z wyboru, odniósł ze sławnym na świecie Kill Johnem niejeden sukces. Jest nieprzyzwoicie bogaty i przystojny, a fanki ciągną się za nim tabunami. Zdaje się, że ma wszystko: seks, hajs i rock’n’roll. Ale okazuje się, że to nie wystarcza…

Brenna i Rye działają sobie na nerwy. Każda rozmowa grozi jawną kłótnią, a każda kłótnia jest podszyta wrogością. Oboje przywykli już do tego utartego schematu. Wszystko się jednak zmienia, gdy Rye podsłuchuje wyznanie Brenny. Czy rzeczywiście od nienawiści do miłości już tylko jeden krok?


Nie jest żadnym sekretem, że absolutnie uwielbiam twórczość Kristen Callihan i po jej książki sięgam już w ciemno. Szczególnie jej serię VIP uważam za jedną z moich ulubionych, naturalnie więc z niecierpliwością wyczekiwałam premiery czwartego tomu - "Niegrzecznego Basisty". Ci bohaterowie intrygowali mnie od samego początku, ich nienawiść i oczywiste przyciąganie ciągnęły się niemalże od pierwszego tomu, spodziewałam się więc fajerwerków i emocji. I cóż, Callihan nie zawiodła. Kocham te książki za to, że czytając je czuję radość i miłość jaka łączy tych bohaterów, a teraz nie mogłoby być inaczej. Kolejny już tom skradł mi serce!

Rye Peterson, basista grający w najpopularniejszym zespole rockowym na świecie, miał wszystko, czego tylko zapragnął. Sławę, kobiety, bogactwo, sukces. Nie miał tylko jednego - jej. Brenna James zawsze była przy zespole, od samego początku. Jako ich managerka od public relations, widziała i słyszała wszystko. Wyrobiła sobie imię w tej branży jako twardzielka i businesswoman, odniosła sukces, nie brakowało jej też przyjaciół, ani pieniędzy. Dlaczego więc, chociaż oboje zdają się mieć wszystko, ciągle czują wewnątrz siebie, że czegoś im brakuje?

Gdy pewnego razu Rye podsłuchuje rozmowę Brenny z przyjaciółką, podczas której wyznaje, że brakuje jej bliskości z kimś, komu ufa i oszałamiającego seksu, mężczyzna nie potrafi przejść obok tej szansy obojętnie. Lata temu mógł kompletnie zawalić ich relację i zaprzepaścić wszelkie szanse nie tylko na związek, ale nawet na przyjaźń, teraz jednak nie może pozwolić jej odejść. Składa więc Brennie propozycję - chwilowe zaprzestanie wojny i kilka wieczorów seksu w tygodniu. Po latach niechęci do siebie i ciągłych kłótni jego propozycja wydaje się być prześmieszna. W końcu czy mogłoby połączyć ich coś więcej, gdy jedyne co znają, to kłótnie i skrywana uraza?

Nie jestem największą fanką wątku friends with benefits głównie z tego powodu, że sięgając po romanse wolę historie oparte na rozwoju uczucia, aniżeli scen łóżkowych, trochę więc nie wiedziałam jak się nastawić na tę część. Autorka jednak ponownie mnie nie zawiodła, ponieważ niemalże od razu przepadłam dla Rye'a i Brenny. Gdy dostajemy szansę przyjrzeć się ich relacji z bliska, okazuje się, że łączy ich dużo więcej, niż mogłoby się zdawać. Lata niechęci oparte są na wydarzeniach z przeszłości, o których żadne z nich nie ma ochoty mówić na głos, bo wyrządziły dużo szkody w ich relacji, ale w głębi duszy obojgu im na sobie zależy. Nie będę ukrywać - brak komunikacji między tą dwójką mnie frustrował, a zwłaszcza świadomość, że niektóre problemy ciągnęły się niemalże przez dekadę. Jednocześnie autorka nie przedłuża dramatów na siłę i gdy nadchodzi odpowiednia pora pozwala tym bohaterom wszystko sobie wyjaśnić i zacząć budować prawdziwy, dorosły związek.

Zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona, bo chociaż naturalnie kibicowałam tym postaciom od dawna, to niewiele mieliśmy okazji zobaczyć tę wrażliwszą stronę ich relacji. Rye i Brenna zawsze byli znani z tego, że skakali sobie do gardeł i działali na złość, okazuje się jednak, że wszystko ma drugie dno i w tej części na jaw wychodzą sytuacje i uczucia, o których nawet bohaterowie nie mieli pojęcia. Ryland skradł moje serce nawet bardziej, niż w poprzednich tomach, a Brenna to nadal ta silna, inspirująca kobieta, którą podziwiam od samego początku. Co ciekawe, obydwoje zaczynają zdawać sobie sprawę, że pomimo oczywistego sukcesu jaki odnieśli, bogactwa i sławy, w ich życiu brakuje czegoś, co nadałoby temu wszystkiemu sens. Właśnie takie niuanse sprawiają, że ta historia to coś więcej, niż mogłoby się zdawać po okładce i tytule - autorka daje nam szansę poznać wrażliwszą stronę tych bohaterów i ich drogę do odnalezienia tego, co przynosi im prawdziwe szczęście i sprawia, że wszystko jest warte ciężkiej pracy.

Chemia między tą dwójką jest niepowtarzalna i wcale nie mówię tu tylko o napięciu seksualnym. Rye i Brenna po prostu do siebie pasują - są jak dwie idealne połówki jabłka, jedno dopełnia drugie i chociaż zajęło im lata, aby znaleźć się w tym miejscu, gdy wreszcie się na siebie otwierają i postanawiają spróbować być razem na poważnie, nie tylko wybuchają fajerwerki, ale okazuje się jak dużo szczęścia i radości potrafią wnieść do swojego życia samą obecnością. Po raz kolejny czytając romans Callihan czułam się tak, jakbym unosiła się na chmurce szczęścia razem z bohaterami. Te małe momenty, gdy Rye i Brenna dzielili się szerokimi uśmiechami w najintymniejszych momentach mówiły wszystko, a moje serce szalało ze szczęścia.

Jako że to już czwarty tom, zdołała się nam tutaj stworzyć niemała rodzinka i muszę przyznać, serce mi się cieszy widząc wszystkie pary razem po tych turbulencjach, które musieli zwalczyć, aby odnaleźć szczęście. Dużą rolę ogrywa tutaj także postać Jaxa (który swoją drogą jest moim ulubieńcem), ponieważ autorka daje nam szansę zobaczyć jak ogromny wpływ na innych bohaterów miała jego próba samobójcza i jak bardzo zmieniła się dynamika całej grupy. Teraz to nie tylko popularny zespół, a przede wszystkim rodzina, która dba o siebie nawet gdy ktoś tego nie chce, zawsze stawiają swoje potrzeby na pierwszym miejscu i absolutnie to uwielbiam. Najbardziej zaintrygowana jestem teraz postacią Whipa, który w tej części okazał się być taką enigmą. Pragnę dowiedzieć się co dzieje się w jego życiu i mam nadzieję, że autorka nie każe nam na to czekać zbyt długo.

"Niegrzeczny Basista" to była rewelacyjna kontynuacja serii i chociaż co prawda moim ulubieńcem nadal jest trzeci tom, a zaraz potem drugi, Rye i Brenna skradli kawałek mojego serca. Pojawiło się trochę nieporozumień i dramatów, była to jednak przede wszystkim historia pełna szczęścia i miłości, która bardzo umiliła mi wieczór. Nie mogłam się przestać uśmiechać, a moje serce niesamowicie urosło. Cóż mogę rzecz, mam słabość do tych bohaterów, absolutnie ich uwielbiam i nawet jeśli nie jest to seria wysokich lotów i nie każdy się ze mną zgodzi, to książki Callihan mają szczególne miejsce w moim sercu i bardzo wam je polecam!


Kristen Callihan to popularna amerykańska pisarka, która zjednała sobie sympatię grona wiernych Czytelników dzięki publikacjom z następujących gatunków literackich: romans, literatura kobieca, literatura obyczajowa, fantastyka oraz literatura erotyczna. Jej zainteresowania są na tyle szerokie, że sięgają od znanych z kinematografii superbohaterów aż po zawiłości ludzkiej psychiki. Znajduje to odzwierciedlenie w jej twórczości. W swoim dorobku posiada takie tytuły jak między innymi: "Niedopasowani", "Fall", "The Hot Shot" oraz "The Game Plan".


Tytuł: Niegrzeczny Basista
Autor: Kristen Callihan
Tytuł w oryginale: Exposed
Seria: VIP. Tom 4
Data premiery: 23 lutego 2022
Liczba stron: 416
Wydawnictwo: MUZA
Ocena: 9/10


Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Dzięki za przeczytanie mojego wpisu! Byłoby mi bardzo miło gdybyś zostawił/a komentarz ze swoją własną opinią :)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia