sobota, 13 stycznia 2024

Beth O'Leary - Ostatni dzwonek



Dwoje zaprzysięgłych wrogów. Upadający biznes hotelowy. Miłość to ostatnie, czego potrzebują.

Dwoje hotelowych recepcjonistów – i arcywrogów – znajduje kolekcję starych obrączek ślubnych i rywalizując o to, które z nich zwróci je właścicielom, odkrywa własną historię miłosną.

Recepcjoniści Izzy i Lucas nienawidzą się nawzajem. Robią wszystko, co w ich mocy, żeby ich zmiany w recepcji hotelowej nigdy się nie pokrywały, ale w grudniu tego roku są tylko we dwoje. Co gorsza, w hotelu właśnie zawalił się sufit. Tylko pięć pokoi nadaje się do użytku, a właściciel wyznaczył Izzy i Lucasowi różne żmudne zadania, by opłacało mu się zatrudniać ich w czasie remontu.

Podczas porządkowania rzeczy pozostawionych przez gości odkrywają pudełko z obrączkami ślubnymi i pierścionkami zaręczynowymi, oznaczonymi datami ich znalezienia. Gorączkowo przeszukują hotelową dokumentację, by odnaleźć właścicieli, i w końcu… wyruszają w drogę.

Pudełko zawiera nie tylko biżuterię – to skarbnica historii miłosnych, uniesień i rozczarowań. Od długo oczekiwanego pierścionka zaręczynowego po obrączkę ślubną, która przybywa w samą porę na przyjęcie rozwodowe, każda zguba ma do opowiedzenia swoją historię.

Jeżdżąc po Wielkiej Brytanii i zwracając precjoza ich właścicielom, Izzy i Lucas zaczynają dostrzegać, że romanse nie zawsze biegną prostą drogą do szczęśliwego zakończenia. Mogą zaczynać się na różne sposoby. A wrogów od kochanków dzieli tylko mały krok…


Najnowsza książka Beth O'Leary to idealna pozycja dla wielbicieli komedii romantycznych z wątkiem dwóch rywali, którzy walczą ze sobą w miejscu pracy. Niczym w moim ukochanym "The Hating Game" Sally Thorne, gdzie koncept na historię jest bardzo podobny, od razu wiedziałam, że to będzie historia idealna dla mnie. Nie miałam wobec niej jakichś większych oczekiwań, ale w okresie po świętach miałam ochotę na coś właśnie tak niewymagającego i dokładnie tego udało się autorce dokonać - nawet, jeśli książka miała czasami swoje gorsze momenty.

Jeszcze rok temu Izzy wzdychała do swojego współpracownika, Lucasa, gotowa zrobić w końcu krok do przodu i zaprosić go na randkę. Taki był też cel jej listu miłosnego, który miał trafić do niego podczas bożonarodzeniowej imprezy w hotelu, w którym razem pracują. Jednakże czekając na jego odpowiedź i pierwszy pocałunek pod jemiołą, nie spodziewała się zobaczyć go w miłosnych objęciach z jej teraz już byłą współlokatorką i najlepszą przyjaciółką. Ani że wyśmieje on jej list. To była wystarczająca pobudka, po której już nigdy nie patrzyła na Lucasa tak samo. Rok później atmosfera aż iskrzy od ich wzajemnej niechęci do siebie i niewypowiedzianych słów oraz rozczarowania zeszłego roku, ale gdy ich ukochany hotel staje na skraju bankructwa, Izzy i Lucas zmuszeni są odłożyć na bok swoje uczucia i zacząć razem współpracować. Porządkując stary magazynek, trafiają na pudełko ze zgubionymi przez gości obrączkami i pierścionkami zaręczynowymi. Okazuje się, że oddanie ich właścicielom może być dobrym sposobem, aby uratować hotel. Izzy i Lucas zakładają się więc, komu pierwszemu uda się odnaleźć byłych właścicieli biżuterii. Tym razem jednak ich wzajemna rywalizacja zmusza ich nie tylko do konfrontacji z niepewną przyszłością hotelu, ale również z ich własnymi uczuciami...

Fabuła tej książki jest prosta i być może nie jakaś wymyślna, ale dokładnie dlatego mnie zauroczyła. Tym bardziej, że otula grudniową, świąteczną atmosferą oraz wiszącą w powietrzu magią drugich szans. Izzy i Lucas pałają do siebie czystą niechęcią i kompletnie nie potrafią się dogadać. Ich różne osobowości kolidują ze sobą na każdym kroku do tego stopnia, że nie mogą przebywać ze sobą na tych samych zmianach, bo nawet ich współpracownicy mają ich dość. Wisi nad nimi widmo poprzednich świąt, które skończyły się nieprzyjemną awanturą i całą masą pytań, których nie zadali sobie na głos. 

To typowy przypadek braku komunikacji, a dokładniej błędnej interpretacji sytuacji, która ciągnęła się przez miesiące i przyznaję, na początku ogromnie mnie to frustrowało. Nie zajęło mi to długo, by się zorientować, co tak naprawdę zaszło, że tak się znienawidzili i obiektywnie patrząc, całe to nieporozumienie było bardzo głupie i można je było z łatwością rozwiązać. Ale z drugiej strony było źródłem wielu genialnych sytuacji, dzięki którym ta książka zapewniła mi godziny naprawdę świetnej rozrywki.

Bohaterowie tej książki czasami naprawdę testują cierpliwość czytelnika, ale jakby zapomnieć o całym powodzie ich wzajemnej niechęci, to autorka naprawdę rewelacyjnie radzi sobie z przedstawieniem skomplikowanej natury ich relacji, a przede wszystkim tych wszystkich uczuć, których na pierwszy rzut oka w ogóle nie widać. Chociażby zazdrość Lucasa o Izzy, nawet jeśli nie chciał się do niej przyznać, wywoływała motylki w moim brzuchu i sprawiała, że miałam ochotę chichotać jak mała dziewczynka. Nie bez powodu mówi się "kto się czubi, ten się lubi", bo oni byli jak dzieciaki w przedszkolu, którzy sobie dokuczają, bo nie do końca rozumieją swoich uczuć. Moimi ulubionymi momentami były jednak te chwile, kiedy zrzucali warstwy ochronne i wychodziły na jaw miesiące ich zranienia. Bo właśnie wtedy nie tylko poznajemy ich przeszłość, ale zgłębiamy się w te postacie, odkrywamy ich uczucia, obawy, żal, tęsknotę i pragnienie.

Nie będę ukrywać, Izzy nie stała się moją nową ulubioną bohaterką i to właśnie ona najbardziej testowała moją cierpliwość. Potrafiła być taka uparta i niepotrzebnie okrutna, że czasami aż się prosiła o to, by ktoś nią potrząsnął. I chociaż rozumiem powody jej zranienia, w końcu nikt nie chce być w kółko odrzucany przez obiekt swoich zainteresowań, to były takie chwile, kiedy jej porywczość i emocjonalność to było po prostu za dużo. Natomiast Lucas był bardzo pozytywnym zaskoczeniem. Na początku robi wrażenie stoickiego, gburowatego robota, ale im bliżej go poznajemy, tym bardziej zapada w serce. A poza tym, czy wspominałam, że jest Brazylijczykiem i mówi po portugalsku? To mi wystarczy, żeby totalnie dla niego przepaść. Uwielbiam jego determinację i spryt, aby wykorzystać jego zakład z Izzy, by w końcu ujrzała go w innym świetle.

Nawet pomimo tego, że czytając tę książkę trzeba się uzbroić w trochę cierpliwości, to i tak uważam ją za jedną z przyjemniejszych świątecznych komedii romantycznych. Tym bardziej, że czyta się ją błyskawicznie i nawet te momenty chwilowego zniecierpliwienia zachowaniem bohaterów giną w atmosferze zimowego ciepła, rodzinnej atmosfery oraz brytyjskiego humoru. A wisienką na torcie jest umiejscowienie fabuły w klimatycznym, pełnym historii hotelu oraz walki z czasem, by go uratować. Jeśli więc lubicie lżejsze książki na dwa wieczorki, to polecam.



BETH O'LEARY to brytyjska autorka. Absolwentka filologii angielskiej, zaczynająca swoją karierę w wydawnictwie publikującym książki dla dzieci. Mieszka na przedmieściach Londynu, swoją pierwszą powieść napisała w podmiejskim pociągu. Teraz jest pełnoetatową powieściopisarką, która jeśli akurat nie pisze, na pewno czyta coś porywającego, owinięcia kocem, z filiżanką herbaty w ręce.



Tytuł: Ostatni dzwonek
Autor: Beth O'Leary
Tytuł w oryginale: The Wake-up Call
Data premiery: 8 listopada 2023
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 416
Ocena: 8/10

Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Albatros:




Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Dzięki za przeczytanie mojego wpisu! Byłoby mi bardzo miło gdybyś zostawił/a komentarz ze swoją własną opinią :)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia