niedziela, 21 stycznia 2024

Lucy Score - To, co skrywamy przed światem



Nash Morgan, komendant lokalnej policji w Knockemout, zawsze uważany był za lepszego z braci Morganów. Teraz wraca do zdrowia po niebezpiecznym postrzale. Czuje się jedynie cieniem człowieka, którym był przedtem. Mimo to nie chce, żeby ktokolwiek z jego otoczenia dowiedział się, jak trudno mu się pozbierać emocjonalnie. Nie da się tego bynajmniej ukryć przed nową sąsiadką – bystrą, seksowną Liną. Ta kieruje się w życiu żelazną zasadą – nie przepada za dotykiem drugiego człowieka, o ile sama go nie zainicjuje, lecz z jakichś przyczyn dotyk Nasha działa na nią inaczej. On też to czuje. Każdy kontakt fizyczny między nimi rozpala płomień, który jemu daje poczucie spokoju i stabilności, a ją intryguje na tyle, by zbadać, czy pogłębienie tej bliskości jest warte ryzyka.

Niestety, Lina ma własne tajemnice i jeśli Nash odkryje prawdziwy cel jej pobytu w miasteczku, może jej tego nigdy nie wybaczyć. Ponadto kobieta nie uznaje stałych związków. Gorący, przelotny romans z lokalnym stróżem prawa? Oczywiście. Ale związek z mężczyzną, który chciałby, żeby zapuściła korzenie? Na pewno nie! Nash zaś nie pozwoli, żeby cokolwiek odwiodło go od planu zdobycia Liny… nawet gdyby w tym celu musiał zmierzyć się z niebezpieczeństwem, z którym poprzednią konfrontację niemal przypłacił życiem.


W zeszłym roku, mniej więcej o tej porze, bezpowrotnie zakochałam się w miasteczku Knockemout i jego mieszkańcach. Poznając historię Knoxa i Naomi, od razu czułam, że to będzie jedna z tych otulających ciepełkiem serii, przy której można się po prostu zanurzyć w fikcyjnym świecie, zakochać w bohaterach i nigdy nie chcieć wrócić do rzeczywistości. Dlatego nie mogłam się doczekać, aż w końcu przysiądę do historii Nasha, tego mniej gburowatego brata Knoxa, którego dobrze już poznaliśmy w pierwszym tomie. Fabuła zapowiadała się naprawdę ciekawie, tym bardziej, że autorka kontynuuje tu jeden z ważniejszych wątków, ale niestety... pod pewnymi względami trochę się rozczarowałam.

Jeśli mieliście szansę przeczytać "To, co zostaje w nas na zawsze" (a zdecydowanie polecam to zrobić przed sięgnięciem po ten tom), losy Nasha nie są wam obce. Po traumatycznych dla wszystkich wydarzeniach z końcówki pierwszego tomu, w wyniku których został postrzelony, zostały mu nie tylko blizny na ciele, ale też te mniej widoczne. Nikt z jego bliskich nie wie, co skrywa i w jaką popadł depresję. Męczą go koszmary i ataki paniki, a samo wychodzenie z domu sprawia mu problemy. Do czasu, gdy obok niego wprowadza się Lina - przyjaciółka Knoxa, która do Knockemout przyjechała służbowo. Z jakiegoś powodu przy niej Nash czuje nie tylko przyciąganie, jakiego nie poczuł od tamtego wydarzenia, ale też spokój i bezpieczeństwo. Jedyny problem jest taki, że Lina nie planuje być w miasteczku dłużej, niż to konieczne, ani tym bardziej angażować się w żaden związek...

Minęło trochę czasu odkąd skończyłam tę książkę czytać, ale nawet pisząc jej recenzję nie do końca wiem jak ją ocenić. Myślę po prostu, że jeśli miałabym ją oceniać z perspektywy samego romansu, który mimo wszystko jest tutaj głównym wątkiem, byłabym niestety bardzo zawiedziona. Chyba nie tego się spodziewałam, gdy wyczekiwałam historii Nasha. Uwielbiałam jego postać już od pierwszej chwili, gdy poznaliśmy go w poprzednim tomie, ale po strzelaninie zaszło w nim wiele zmian i czytanie o tym, jak czuł się złamany i pokiereszowany naprawdę łamało mi serce. Niegdyś pełen optymizmu, flirciarski i może odrobinę arogancki, jak to na braci Morgan przystało, teraz stał się jedynie skorupą dawnego siebie. Autorka realistycznie oddaje jego traumę, ukazując zarówno jego próby podniesienia się, jak i te mroczniejsze, boleśniejsze chwile, gdy stery nad nim przejmuje depresja, panika i koszmary przeszłości.

Pojawienie się Liny w jego życiu jest jak zapałka, która nagle rozjaśnia mu drogę. Piękna, odważna, jest jak powiew świeżego powietrza po długich tygodniach w mroku. Dla mnie jednak... między nimi zabrakło czegoś bardzo znaczącego. Niby od razu wybucha między nimi zainteresowanie seksualne, ale na próżno szukać by tu chemii. Dodatkowo mam wrażenie, że ich relacja rozwijała się w tak przedziwnym tempie, że od wspólnego spania w jednym łóżku, bo Nash rzekomo "czuje się przy niej bezpiecznie", przechodzimy za chwilę do wzajemnej nienawiści, a potem do wielkiej miłości. Zabrakło tu jakiegoś fundamentu, który pozwoliłby mi uwierzyć w ich miłość, bo tak naprawdę czułam się tak, jakby niewiele ich łączyło. Pomijając już fakt, że nie jestem też największą fanką Liny, która czasami naprawdę frustrowała mnie swoim egoizmem, gdy ktoś wytykał jej błędy.

Kiedy jednak przestałam czytać tę książkę dla romansu, nagle ponownie zaczęłam się dobrze bawić, bo poza Liną i Nashem mamy całą masę innych wątków i bohaterów miasteczka, na których można się skupić. To właśnie cała reszta niesie tę część na swoich barkach, utrzymuje ją w ciepłym, rodzinnym tonie. Czytając tę serię, za każdym razem czuję się jak na planie Gilmore Girls. Różne dramaty między członkami miasteczka, duchy dawnych związków, ploteczki, ale też wspaniały motyw przyszywanej rodziny, która się tu stworzyła. Poznajemy nową postać, osobiście moją ulubioną, czyli pieska Piper, który skradnie wasze serducha. Zagłębiamy się w historię Luciana i Sloane, którzy chyba intrygują każdego z nas od pierwszego spotkania. I możemy też obserwować ślubne zawirowania Knoxa i Naomi, którzy po prostu ocieplali moje serducho, które pokochało ich w zeszłym roku.

Dodatkowo Lucy Score po raz kolejny po mistrzowsku łączy solidną dawkę romansu i komedii z suspensem, który cały czas trzyma czytelnika w napięciu. Kontynuowany jest tu wątek z poprzedniej części, którego nie chcę nikomu spoilerować, ale trzeba przyznać, że naprawdę świetnie się to wszystko połączyło. Może nie jest to nic odkrywczego i czego nie można by przewidzieć, ale przecież nie czytamy kryminału - ta nutka tajemnicy i napięcia mimo wszystko robi swoje.

Pomimo niedociągnięć i z lekka rozczarowującego wątku miłosnego, nadal uważam, że warto tę część przeczytać - chociażby dla całej reszty, bo to właśnie społeczność Knockemout jest sercem tej serii. Ja sama przyłapałam się na tym, że skończyłam ją czytać kompletnie wzruszona i we łzach (ale tych dobrych, bez obaw), bo strasznie się zdążyłam przywiązać. I już nie mogę się doczekać historii Sloane i Luciana w "To, co chcemy zostawić za sobą", aby wszystkie elementy układanki wskoczyły na swoje miejsce.


Lucy Score to autorka bestsellerowych komedii romantycznych oraz współczesnych romansów – bestsellerów New York Timesa, USA Today, Amazona i Wall Street Journal – które do tej pory zostały przetłumaczone na wiele języków.

Dorastała na wsi w Pensylwanii, a swój wolny czas poświęcała na czytanie. Dorastała w literackiej rodzinie, która upierała się, że stół kuchenny służy do czytania książek. Pasja do pisania pojawiła się u Lucy w wieku pięciu lat – kiedy nauczyła brata pisać jego imię na drzwiach łazienki.

Lucy uzyskała dyplom z dziennikarstwa, a zanim została pełnoetatową pisarką, zajmowała się planowaniem imprez, roznoszeniem gazet czy nauczaniem jogi.

Obecnie pisze na pełen etat z domu w Pensylwanii, który dzieli z mężem oraz „swoim nieznośnym kotem” Cleo. Kiedy nie spędza godzin na pisaniu łamaczy serc i kreowaniu niesamowitych bohaterek, Lucy można znaleźć na kanapie, w kuchni lub na siłowni. Ma nadzieję, że pewnego dnia będzie mogła pisać z żaglówki, pięknego domku nad oceanem lub tropikalnej wyspy z niezawodnym Wi-Fi.


Tytuł: To, co skrywamy przed światem
Autorka: Lucy Score
Tytuł w oryginale: Things We Hide From The Light
Seria: Knockemout. Tom 2
Data premiery: 08.11.2023
Wydawnictwo: Media Rodzina
Liczba stron: 688
Ocena: 6/10

Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Media Rodzina:


Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Dzięki za przeczytanie mojego wpisu! Byłoby mi bardzo miło gdybyś zostawił/a komentarz ze swoją własną opinią :)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia