środa, 30 października 2024

Grace Reilly - Ucieczka



Sekretny układ z córką trenera nie powinien prowadzić do niczego więcej…

Cooper

Jako zawodowy sportowiec z college’u, o dobrej reputacji, zwykle mam wybór spośród puck bunnies. Ale ostatnio miałem okres posuchy, który zaczyna przypominać klątwę, a stres wpływa na moją grę - jedyną rzecz, która nie może się dziać, jeśli mam zostać kapitanem i później zawodnikiem NHL.

I tu wkracza Penny Ryder.

Jest córką mojego trenera, ale w chwili, gdy wciąga mnie do schowka na lodowisku, staje się jedyną rzeczą, o której myślę poza hokejem. Ma swoją seks-bucket-list i patrząc na nią? Jesteśmy pokrewnymi duszami w łóżku. Jeśli się zgodzę, znowu będę zrelaksowany na lodowisku, ale jeśli jej ojciec dowie się, co robimy, będę musiał pożegnać się z szansą na zostanie kapitanem drużyny i zyskaniem aprobaty własnego taty.

Penny

Dzięki mojemu eks z piekła rodem, jestem daleka od bycia gotową na związki, ale nadszedł czas by odzyskać swoją sprawczość - jedno długo wyczekiwane doświadczenie łóżkowe na raz.

I tu wkracza Cooper Callahan.

Jest gwiazdą obrony w drużynie mojego taty, układ z nim będzie oznaczał kolejny wielki sekret przed ojcem. Ale zasady są proste: sekretni przyjaciele z korzyściami, dopóki nie zostanie kapitanem… i dopóki nie skreślę wszystkich punktów na mojej liście, dzięki której mam wreszcie ruszyć dalej po incydencie, który zrujnował nie tylko moją karierę łyżwiarki figurowej, ale także moje życie.

Jednak im dłużej trwa ta relacja, tym bardziej sobie ufamy i trudniej jest się pożegnać. Wiem, że miłość prowadzi do złamanego serca, ale co jeśli może też oczyścić lód do ucieczki?


Oficjalnie: chyba pierwszy raz w tym roku książka mnie złamała. Żadna ze mnie pruderyjna osoba, naczytałam się już tyle romansów i erotyków, że nic mnie już nie zaskoczy (wliczając w to książkę o superbohaterze ze świecącą w ciemności spermą), ale lektura Ucieczki to było miesięczne wyzwanie, za które chyba powinnam dostać jakąś nagrodę wytrwałości. Ilość scen seksu w tej części to już nawet nie był smut, a cała masa mało seksownych zbliżeń, które tylko bardziej mnie odpychały, aż w końcu przekartkowałam książkę do końca, żeby mieć ją w końcu z głowy. Czy to jest naprawdę ta sama seria, co Pierwsza próba, która była tak lekkim i uroczym romansem?

Cooper marzy w życiu o jednym: o zawodowej karierze w NHL. Niestety jego ojciec nie pochwala rzucenia studiów dla niepewnej kariery hokeisty, a więc Cooper stara się jako tako czerpać radość ze studenckich doświadczeń. Wliczając w to nie tylko hokej, ale również całą masę hokejowych fanek, które się na niego rzucają. Ostatnio jednak zapanował w jego życiu okres posuchy, a brak relaksu źle wpływa na jego grę, co nie może mieć miejsca, kiedy stara się o posadę kapitana. Jego trener zmusza go do pracy z dzieciakami, gdzie poznaje Penny - ślicznego rudzielca, która niespodziewanie wciąga go do schowka na lodowisku i daje mu parę minut niezapomnianych doświadczeń. Niestety wkrótce odkrywa, że Penny jest córką jego trenera, a to może zwiastować tylko kłopoty. Ale kiedy dziewczyna przychodzi do niego ze swoją listą rzeczy związanych z seksem i prośbą, aby pomógł jej je odhaczyć, a wspomnienia ich jednego wspólnego zbliżenia nie dają mu czysto myśleć, ciężko jest mu jej odmówić. Oboje muszą jedynie utrzymać ich wspólną zabawę w tajemnicy przed jej ojcem...

Oto jakbym określiła tę historię: 70% scen erotycznych, 30% jakiejś innej fabuły. A może nawet te numery są nad wyrost. Może to moja wina, że oczekiwałam od tej książki czegoś więcej niż skreślania pozycji z seks listy bohaterki, ale z drugiej strony, czy romans nie powinien być romansem, a nie zlepkiem różnych pikantnych scen z wszystkim innym pomiędzy pomiędzy? Cały czas miałam nadzieję, że gdzieś między pierwszą a dziesiątą taką sceną autorka zacznie rozwijać relację między bohaterami na innym poziomie niż fizycznym, ale szybko niestety zdałam sobie sprawę, że nic z tego.

Nie mam nic przeciwko Cooperowi i Penny, gdyby nie to, że miałam wrażenie, że ich osobowości kręcą się wokół tylko jednej rzeczy: tak, dobrze zgadliście, seksu. Być może dlatego, że autorka naprawdę nie starała się jakoś mocno, aby ukazać w nich coś więcej. Oczywiście rozumiem zamysł za powstaniem całej listy i jej znaczenie dla Penny, za którą ciągnie się pewne traumatyczne przeżycie z przeszłości. Jak najbardziej popieram jej chęć odkrywania wszystkiego na własną rękę. Ale czy naprawdę musiałam czytać o tym praktycznie w każdym rozdziale? No błagam, już po pierwszych paru takich scenach miałam dość. Natomiast Cooper... szczerze, nie mam nic do powiedzenia na jego temat. Facet tak mi zniknął w tłumie miliona takich samych postaci, że nie potrafię wymienić ani jednej jego cechy osobowości.

Ciężko mi tu napisać o jakiejkolwiek fabule, bo jej szczątki pojawiły się dopiero pod koniec, a byłam wtedy już tak wykończona mentalnie, że byłam gotowa skończyć tę książkę i już nigdy więcej do niej nie wracać. Wszelkie próby poruszenia ważniejszych tematów, chociażby relacji Penny z jej ojcem, jej trudnej przeszłości, czy nawet poczucie żalu Coopera wobec jego ojca, który nigdy nie okazywał mu wsparcia, wypadły kompletnie płasko. I bardzo żałuję, że tak było, bo polubiłam się z tymi bohaterami w pierwszym tomie i po historii Jamesa i Bex miałam nadzieję, że tutaj również miło spędzę czas.

Niestety książce dużo ujmuje również samo tłumaczenie, które wypada bardzo nienaturalnie i dosłownie (co da się wyłapać przy znajomości języka angielskiego). Gdybym nie słuchała dużej części w audiobooku, gdzie aż tak się na tym nie skupiałam, to ciężko byłoby mi dobrnąć do końca, bo czasami jedno zdanie musiałam przeczytać kilkukrotnie, aby zrozumieć jego sens.

Oczywiście moje rozczarowanie Ucieczką nie oznacza, że to dla każdego będzie zła książka. Jeśli nie przeszkadzają wam duże ilości scen erotycznych i to, że większość relacji bohaterów kręci się właśnie wokół tego fizycznego aspektu, to być może będziecie się bawić o wiele lepiej, niż ja. Niestety ja od książki potrzebuję czegoś więcej, żeby dobrze się bawić, a tym razem niestety tego nie otrzymałam i dlatego jej raczej nie polecam. Mam nadzieję, że trzeci i czwarty tom przypadną mi do gustu bardziej - nie mogę się w szczególności doczekać historii Izzy i Nikolaia, bo mam przeczucie, że to może być mój ulubieniec!



Grace Reilly to amerykańska pisarka tworząca literaturę z gatunku young adult. Do grona popularnych powieści jej autorstwa należą m.in. pozycje "Pierwsza próba", "Ucieczka" i "Skradziony punkt".


Tytuł: Ucieczka
Autorka: Grace Reilly
Seria: Beyond the Play. Tom 2
Tytuł w oryginale: Breakaway
Wydawnictwo: YaNa
Premiera: 14.02.2024
Liczba stron: 440
Ocena: 3/10


Czytaj dalej »

piątek, 25 października 2024

Laurie Gilmore - The Pumpkin Spice Café



Kiedy Jeanie dziedziczy Pumpkin Spice Café po swojej ciotce, nie spodziewa się, że mały lokal w urokliwym Dream Harbor odmieni jej życie. Tymczasem Logan, przystojny miejscowy farmer, unika plotek jak ognia i ceni sobie spokój ponad wszystko. Pojawienie się Jeanie w jego uporządkowanym życiu jest jak huragan – burzy jego codzienność i nie daje o sobie zapomnieć. Choć Logan stara się trzymać z daleka od irytująco optymistycznej nowo przybyłej, czuje, że coś go do niej nieuchronnie przyciąga. 

Czy pozytywne nastawienie Jeanie stopi lodowate serce zrzędliwego farmera? 
Czy smak dyniowego latte i ciepło jej uśmiechu wystarczą, by przełamać bariery? 

Przekonajcie się sami, jak magia kawiarni w Dream Harbor zmieni życie dwojga zagubionych serc i jak słodkie może być odnalezienie miłości w najmniej spodziewanym miejscu.


Oprawa tej powieści wręcz krzyczy "jesień!" i zresztą tak samo jest w środku. The Pumpkin Spice Café to najbardziej jesieniarski, klimatyczny romans, jaki miałam przyjemność przeczytać. Jeśli kochacie Stars Hollow z Gilmore Girls (jak pseudonim autorki sugeruje), to z pewnością zakochacie się również w Dream Harbor, miasteczku z duszą i sercem oraz żywiołowymi (oraz lekko wścibskimi) bohaterami. To tego typu powieść, którą pochłania się w jeden wieczór i każda spędzona z nią chwila to czysta przyjemność!

Jeanie przeprowadza się do małego miasteczka Dream Harbor, gdy niespodziewanie dziedziczy kawiarnię Pumpkin Spice Café po swojej ciotce. Bierze to za szansę na odmienienie swojego życia po niefortunnej śmierci jej byłego szefa, która otworzyła jej oczy na jej monotonne i nieszczęśliwe życie. Pragnie tu znaleźć swoje miejsce i sprawdzić się w nowej roli właścicielka kawiarni. Gdy jednak już kolejną noc nie może zmrużyć oka, budzona dziwnymi hałasami, wie, że wcale nie będzie to takie proste. Z pomocą przychodzi jej Logan, miejscowy farmer, który dostarcza kawiarni świeże produkty i który raczej trzyma się na uboczu. Za tym zamkniętym i spokojnym facetem ciągnie się historia, przez którą przysiągł sobie, że już nigdy więcej nie otworzy się na kogoś, kto w jednej chwili może zniknąć z jego życia. Jeanie i Logan czują przyciąganie, ale zdaje się, że strach nie pozwala im sięgnąć po to, czego oboje pragną... ale czy powinno się uciekać od miłości, która niespodziewanie puka do naszych drzwi?

The Pumpkin Spice Café nie jest bez wad, ale to powieść, którą czyta się dla niepowtarzalnego klimatu i doświadczenia urokliwego małego miasteczka, którym po prostu nie sposób się nie zauroczyć. Nie bez powodu pierwsze, co mi przyszło na myśl, to Stars Hollow czy Inglewild z serii Lovelight Farms - to właśnie ten typ historii, gdzie humor i ciepło niesie się w wybrykach lekko wścibskich mieszkańców, którzy za wszelką cenę muszą wściubić nosa w nieswoje sprawy, w lokalnych tradycjach i festiwalach, w wieloletnich i nowych przyjaźniach. Ta książka okazała się także być jednym z niewielu przypadków, kiedy trzecioosobowa narracja zupełnie mi nie przeszkadzała w kompletnym zanurzeniu się w urokach tego małego miasteczka. Wręcz napisałabym, że nadała jej niepowtarzalny klimat opisami miejsc i przyrody, dzięki czemu czułam się, jakbym czytała prawdziwie jesienną powieść.

Bardzo polubiłam się z głównymi bohaterami, Loganem i Jeanie. Myślę że nie ma na świecie romansiary, której nie zauroczyłby lekko zamknięty w sobie i cichy farmer (to chyba niepisana zasada), tym bardziej, że Logan jest naprawdę czarującym i dobrym człowiekiem, którego serce niestety zostało raz złamane. Jeanie zjawia się w jego życiu jak petarda, ze swoim zaraźliwym uśmiechem, ciągłą chęcią do zapełniania ciszy rozmową i nieposkromioną energią, ale ciężko mu zaufać, że nie będzie tylko kolejną osobą, która znudzi się życiem w małym miasteczku i w końcu odejdzie. A ona sama nie jest pewna swojej przyszłości i stara się powoli wszystko sobie poukładać na nowo.

Nie będę ukrywać, nie jestem do końca przekonana do wielkiego uczucia między tą dwójką, głównie z tego powodu, że ja preferuję powolny rozwój, który nie opiera się głównie na fizycznym zainteresowaniu, ale i tak miło spędziłam z nimi czas. Gdyby nie byli tak sympatycznymi postaciami z realnie ukazanymi obawami i niepewnościami, prawdopodobnie nie kibicowałabym im tak bardzo - ale ciężko było się przez nich nie uśmiechnąć, kiedy bywali w swojej obecności tak uroczy. Wolałabym jednak, aby autorka trochę bardziej zgłębiła ich więź. Dlatego nawet jeśli nie pochłonęli mnie tak mocno, że nie mogłabym przestać o nich myśleć po skończeniu lektury, to i tak bardzo przyjemnie mi się o nich czytało.

The Pumpkin Spice Café to powieść idealna na jesienne wieczory, przy której po prostu miło spędza się czas. Nie odmieniła ona co prawda mojego życia, ale też nie tego od niej oczekiwałam. Miałam ochotę na szybką, klimatyczną, ciepłą powieść i właśnie to dostałam. Autorka dodatkowo nadaje jej życia i dynamizmu poprzez całą masę drugoplanowych bohaterów, o których z pewnością przeczytamy jeszcze w kolejnych tomach. Ja szczególnie nie mogę się doczekać historii Hazel i Noah oraz Annie i Maca, których zajawki pojawiały się już tutaj. A tymczasem bardzo polecam wam ten tom, w szczególności, jeśli macie ochotę przenieść się do książkowej wersji Stars Hollow!


LAURIE GILMORE - autorka serii "Dream Harbor" pełnej nietuzinkowych postaci, przytulnych scenerii i zapierających dech w piersiach romansów. Uwielbia znajdować książki o idealnej równowadze słodyczy i pikanterii i dąży do tego w swoich powieściach. Jeśli kiedykolwiek marzyło ci się, żeby zamieszkać w Stars Hollow (albo żeby Luke i Lorelai po prostu byli już razem!), to jej książki zdecydowanie są dla ciebie.


Tytuł: The Pumpkin Spice Café
Autorka: Laurie Gilmore
Seria: Dream Harbor. Tom 1
Data premiery: 27.09.2024
Wydawnictwo: Endorfina
Liczba stron: 360
Ocena: 7/10

Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Endorfina:

Czytaj dalej »

poniedziałek, 21 października 2024

Nikola Hotel - Dark Ivy. Kiedy upadnę



Akademia Woodforda to elitarna i ekskluzywna szkoła, przesiąknięta tradycją i historią. Dostanie się do niej to praktycznie bilet w jedną stronę do uczelni z Ivy League.

I Eden Collins się udało.

Wie, że nie pasuje do tych bogatych dzieciaków, ale nie spodziewała się, że życie w Akademii będzie aż tak trudne.

Na lekcjach biorą udział w eksperymentach społecznych i grach umysłowych, które doprowadzają ją do granic emocjonalnych. Przecież dopiero co minął rok od kiedy straciła swojego najlepszego przyjaciela... nie jest gotowa się z tym zmierzyć. Zwłaszcza na lekcjach.

Na domiar złego przyciągnęła uwagę Williama Granthama III, który widocznie postawił sobie za cel nakłonienie Eden do złamania zasad. Tylko dla niej będzie mieć to katastrofalne skutki....


Niemieckie autorki opatentowały chyba przepis na najlepsze książki, bo zupełnie niespodziewanie odkryłam właśnie kolejną powieść, której lektura mnie wręcz pochłonęła. Kiedy upadnę to pierwszy tom serii Dark Ivy, historii utrzymanej w klimacie dark academia o uczniach elitarnej szkoły znanej ze swojej bogatej i wielopokoleniowej historii, którzy zostają skonfrontowani z pierwszymi trudami dorosłego życia. Od razu zauroczył mnie pewien romantyzm i tragizm tej powieści, ale też jej lekkość i swojskość, która sprawiła, że jej lektura była wręcz pochłaniająca i uzależniająca.

Eden Collins właśnie rozpoczyna naukę w Akademii Woodford, chociaż jest to ostatnie miejsce, do którego by pasowała. Ta elitarna szkoła z wieloletnią historią i tradycjami wiąże się z pewnym statusem, do którego dziewczynie jest daleko, ale ciężko pracowała, aby się tu znaleźć i zamierza zrobić wszystko, aby wtopić się w tłum bogatych uczniów. Już pierwszego dnia przekonuje się, że nie będzie łatwo, kiedy poznaje rodzeństwo Kendrę i Devina oraz ich przyjaciela, Williama Granthama III, który - tak się składa - jest wnukiem ważnego dla akademii mężczyzny. Szkoła okazuje się być zupełnie inna, niż Eden się spodziewała, na lekcjach uczniowie często biorą udział w eksperymentach społecznych i zmuszeni są do konfrontacji ze swoimi największymi sekretami, a na dodatek William ciągle tkwi w jej głowie i ją intryguje. Aby przetrwać studia dziewczyna powinna nie pakować się w kłopoty, ale chęć przypasowania się do innych i ten intrygujący chłopak sprawiają, że Eden podejmuje ryzyko, które może zmienić wszystko...

Dark Ivy. Kiedy upadnę od pierwszych stron zachwyca klimatem elitarnej szkoły położonej na wyspie pokrytej bogatą roślinnością, z historycznymi budowlami, gdzie każda ściana przesączona jest wieloletnią historią dawnych pokoleń, które zostawiły w nich swój ślad. Panuje w niej niezaprzeczalna, wręcz romantyczna aura, autorka nie stroni od bogatych opisów historii i sztuki, a czytelnik czuje się tak, jakby wręcz przebywał w prawdziwie historycznym miejscu. Co jednak robi największe wrażenie to to, że lekcje, na które uczęszczają bohaterowie, nie są zwyczajne i potrafią im nieźle namieszać w głowie, zmuszając tym samym do głębokiej refleksji na temat życia, straty, szukania swojego miejsca na świecie i przytłaczającej wizji przyszłości, z którą zmaga się niemalże każda młoda osoba.

Jeśli jest coś, z czym ta historia radzi sobie dobrze, to z ukazaniem wielowarstwowych, sympatycznych postaci, z którymi z przyjemnością spędza się czas. Eden, nasza główna bohaterka, to przedstawicielka biedniejszej klasy, która przybywając do tej szkoły jest świadoma, że do niej nie pasuje. Ale po tragicznej śmierci przyjaciela, za którą do dzisiaj czuje się winna i przez którą nie potrafi sobie poradzić, pragnie, aby ta szkoła była jej nowym początkiem. Za wszelką cenę chce udowodnić sobie i innym, że tu może być jej miejsce, chociaż w głębi duszy wcale się tak nie czuje. 

Dla mnie natomiast najbardziej pozytywnym zaskoczeniem okazał się być William, którego już na początku byłam gotowa skreślić jako typowego bohatera tego typu historii - mrocznego bad boya z traumą i kompleksem bogatego dzieciaka - a który okazał się być zupełnym przeciwieństwem. Owszem, pochodzi z elitarnej rodziny, ale ciężko jest mu się odnaleźć z tak potężnym nazwiskiem, zdecydowanie woli samotność, niż bycie w centrum uwagi, a przy tym okazuje się być niesamowicie inteligentny, świadomy swojego uprzywilejowania i charyzmatyczny. Uwielbiam bohaterów, którzy przełamują schematy, a on jest jedną z takich postaci i być może dlatego tak łatwo mnie zauroczył.

Eden i Willa od pierwszej chwili łączy tak naturalna więź, która ukazuje się na wiele sposobów, że każda ich kolejna scena mnie pochłaniała. Co zabawne, początkowo wcale nie byłam do nich przekonana, ale szybko uzależniłam się od ich chemii, nieśmiałego zauroczenia i przede wszystkim nieuchronnego przyciągania pierwszej prawdziwej miłości. Moim ulubionym elementem tej książki są wstawki z książki, w której zostawiają sobie ukryte wiadomości, które mamy możliwość zobaczyć również w formie graficznej (wykonane przez samą autorkę) - to sprawia, że ich relacja staje się tym bardziej wyjątkowa.

Chociażby na przykładzie tej dwójki ta historia świetnie ukazuje, że chociaż na pierwszy rzut oka uczniowie pochodzący z bogatych i znanych rodzin mają ugruntowane miejsce na akademii, a ci, którzy znaleźli się tam za sprawą stypendiów do nich zupełnie nie pasują, to jednak każdy, niezależnie od swojego pochodzenia i drogi, jaką przebył, aby się w tym miejscu znaleźć, jest takim samym człowiekiem, który może zmagać się z podobnymi problemami. Autorka porusza w tej historii tematykę żałoby, straty, uzależnień, depresji, nie boi się przy tym ukazać tej szczerej i bezbronnej strony swoich bohaterów, dzięki czemu jeszcze bardziej zaczyna nam na nich zależeć. Eden, William, Kendra, Devin, nawet Garrett, oni wszyscy w końcu skradli moje serce.

Ta książka przeplata w sobie elementy miłości, przyjaźni, prawdziwego życia, ale też nie traci swojego niepowtarzalnego klimatu, który nadaje jej wyjątkowości. I chociaż autorka nie stroni od ciężkich motywów, to czyta się ją z pewną lekkością, co potrafi być zwodnicze w obliczu zakończenia, które roztrzaskało moje serce na malutkie kawałeczki i sprawiło, że przez dobre kilka dni nie mogłam przestać o tej historii myśleć. Nie jestem przygotowana na ból, jaki z pewnością przyniesie drugi tom, ale jednocześnie nie mogę się go już doczekać. Jeśli ta historia jest wam jeszcze nieznana, to ogromnie wam ją polecam - to z wielu powodów uzależniająca i nie dająca o sobie zapomnieć lektura.


NIKOLA HOTEL ma wielką słabość do mrocznych postaci i tłumionych przez nie uczuć. Od 2020 roku każda z jej książek natychmiast po publikacji trafia na listę bestsellerów Spiegla. Szczególnie lubi tworzyć emocjonalne i wciągające historie miłosne z gatunku new adult. Mieszka ze swoimi synami w małej wiosce niedaleko Bonn.


Tytuł: Dark Ivy. Kiedy upadnę
Autorka: Nikola Hotel
Seria: Dark Ivy. Tom 1
Tytuł w oryginale: Dark Ivy. Wenn ich falle
Data premiery: 25.09.2024
Wydawnictwo: You&YA
Liczba stron: 352
Ocena: 9/10

Współpraca reklamowa z Wydawnictwem  You&YA:


Czytaj dalej »

środa, 16 października 2024

Elle Kennedy - The Goal. Cel | Patronat medialny



Ona wie, jak osiągać swoje cele...

Sabrina James ma zaplanowaną przyszłość: ukończyć college, dać z siebie wszystko na wydziale prawa i dostać dobrze płatną pracę w jednej z najlepszych kancelarii. Nade wszystko chce zerwać z trudną przeszłością i w tym planie z pewnością nie ma miejsca dla niesamowitego hokeisty, który wierzy w miłość od pierwszego spojrzenia. Ona może mu ofiarować co najwyżej jedną upojną noc, ale czasami jedna noc wystarczy, by życie wywróciło się do góry nogami.

...ale zasady gry się skomplikowały

Tucker wierzy w siłę drużyny. Na lodowisku nie musi być ciągle w centrum uwagi, ale gdy w wieku dwudziestu dwóch lat ma zostać ojcem, nie chce grzać ławki rezerwowych. I świetnie się składa, że matka jego dziecka jest piękna, inteligentna i trzyma go w gotowości. Sęk w tym, że serce Sabriny jest szczelnie zamknięte i ognista brunetka uparcie odmawia przyjęcia jego pomocy. Jeśli pragnie spędzić życie z kobietą swoich marzeń, będzie musiał ją przekonać, że niektórych celów nie można osiągnąć bez asysty...

Po długim wyczekiwaniu na ostatnią część serii Off-Campus w nowym wydaniu w końcu nadeszła kolej na Sabrinę i Tuckera - moim zdaniem jedną z najbardziej niedocenianych par Elle Kennedy. Ta dwójka jakimś sposobem skradła moje serce zupełnie na nowo, wskakując wyżej na liście moich ulubionych par autorki. Powróciłam do ich historii po raz pierwszy od dłuższego czasu i dostrzegłam w niej rzeczy, których sama wcześniej nie doceniałam. Cel to wyjątkowa, odrobinę inna historia od reszty - chociaż mamy tutaj ten typowy dla serii humor, pikanterię, hokej i element przyjaźni, to jest to jednocześnie bardziej emocjonalna powieść. I jestem taka wdzięczna, że jako patronka całej serii mam szansę przekonać was, aby dać jej szansę - bo gwarantuję wam, nie sposób nie pokochać Sabriny, Tuckera i malutkiej Jamie.

Sabrina James ma mocno wyznaczone cele, których zamierza się trzymać za wszelką cenę - skończyć studia z dobrym wynikiem, dostać się na prawo na Harvardzie i w końcu wyprowadzić się z domu, w którym codziennie musi znosić docinki babci i ojczyma. Pracuje na dwa etaty, ledwo znajduje czas na odpoczynek i sen, ale nie zamierza narzekać, jeśli ma to jej pomóc w spełnieniu marzeń. Jej plany zostają jednak zachwiane w posadach, kiedy za namową przyjaciółek wybiera się do baru, gdzie poznaje Johna Tuckera - hokeistę słynnej uniwersyteckiej drużyny hokejowej, do którego od razu czuje ogromny pociąg. Coś, co miało być jedynie wspólnym, jednorazowym spuszczeniem pary, staje się poważniejsze, gdy Sabrina zdaje sobie sprawę, że Tucker to jeden z tych dobrych chłopaków i nie zamierza tak po prostu dać jej zniknąć z jego życia. A sprawa komplikuje się jeszcze bardziej, gdy dowiadują się, że wkrótce zostaną rodzicami, czego żadne z nich nie miało w planach w tak młodym wieku. Serce Sabriny pozostaje zamknięte, a ciąża zmusza ją do przemyślenia jej życiowych planów, w których zdecydowanie nie było miejsca na dziecko i chłopaka. Tucker jednak zamierza zrobić wszystko, aby udowodnić jej, że razem mają szansę stworzyć coś pięknego...

Myślę, że jednym z powodów, dla którego Off-Campus stało się tak kultową serią w romansowym i hokejowym świecie jest to, że Elle Kennedy dobrze wie, jak połączyć elementy humorystyczne, erotyczne i miłosne z prawdziwymi problemami codziennego życia. Udowadnia to w każdym kolejnym tomie, a tym razem w szczególności, stawiając dwójkę głównych bohaterów przed prawdopodobnie największym wyzwaniem: niespodziewaną ciążą. Wszyscy już bardzo dobrze znamy Tuckera, tego najbardziej odpowiedzialnego z grupy hokejowej Briar, i na początku może być ciężko wyobrazić go sobie z kimś takim, jak Sabrina. Dziewczyna nie miała dobrej opinii już wcześniej, szczególnie za sprawą Deana, z którym łączyła ją burzliwa i niezbyt przyjemna historia, ale w tej części poznajemy ją od zupełnie innej strony: jako kobietę pochodzącą z toksycznego środowiska, nie mającą żadnych prawdziwych wzorców miłości, którą do przodu popycha marzenie o karierze prawniczej, ale też jako osobę bardzo wrażliwą i samotną, ukrywającą się za maską silnej i niewzruszonej kobiety.

Ta dwójka z jednej strony jest jak ogień i woda, wręcz nie ma szansy prawdziwie zaistnieć, a jednak idealnie sprawdza się tu powiedzenie przeciwieństwa się przyciągają, bo w jakiś sposób obydwoje mają na siebie bardzo dobry wpływ. Sabrina może i nie robi najlepszego pierwszego wrażenia, ale to tylko maska, która ukrywa samotną i poturbowaną osobę, która nawet we własnym domu nie czuje się dobrze. A teraz przychodzi jej się zmierzyć z tak ogromną zmianą, która zmusza ją do myślenia nie tylko o siebie i swoich celach, ale o drugiej osobie, za którą będzie odpowiedzialna. Czułam do niej tak ogromny szacunek i podziw, a czasami ogromne współczucie, bo stronami wylewały się jej niepewność, strach i bezsilność w obliczu nowej sytuacji.

Można by napisać, że związek Sabriny i Tuckera rozwija się frustrująco powoli, zalicza wiele wzlotów i upadków, szczególnie po tak wielkiej rewelacji, jaką jest niespodziewana ciąża, ale według mnie Kennedy realistycznie ukazuje to, jak wielka jest to zmiana, szczególnie dla świeżego związku i osób, które nigdy tego nie planowały. Tucker wykazuje się wręcz nadzwyczajną cierpliwością wobec Sabriny, która boi się pozwolić mu siebie pokochać i stworzyć z nim prawdziwą rodzinę, ale to zrozumiałe patrząc na to, w jakiej rodzinie sama się wychowywała. Bezwarunkowa miłość i wsparcie to dla niej obce pojęcia - a pozwolenie sobie na to, by prawdziwie oprzeć się na drugiej osobie wymaga odwagi, do której potrzeba jej czasu. Właśnie dlatego Tucker i Sabrina pasują do siebie tak idealnie, bo Tucker to rozumie i potrafi odczytać chwile, kiedy nie powinien na nią naciskać, a dać jej szansę przepracować wszystko w swoim własnym tempie. Jest prawdopodobnie najwspanialszym chłopakiem, jakiego można sobie wyobrazić w takiej sytuacji - cierpliwym, kochanym, godnym zaufania i zawsze stawiającym Sabrinę na pierwszym miejscu.

Mimo wszystkich wyzwań i emocjonalnych niespodzianek ten tom łączy w sobie również wiele ciepła, przyjaźni i tak typowych dla tej grupy hokeistów absurdalnych wybryków, dzięki czemu czyta się ją z największą przyjemnością i szerokim uśmiechem na twarzy. To taka historia, do której można wracać dziesiątki razy i za każdym razem będzie to jak powrót do domu. Rozpływałam się ze słodyczy, patrząc, jak naturalnie rozwija się uczucie Sabriny i Tuckera, jak uczą się być razem rodzicami dla malutkiej Jamie. Płakałam ze śmiechu, gdy Garrett, Logan i Dean walczyli o tytuł najlepszych wujków. Jak wszyscy nieuchronnie stworzyli jedną, wielką rodzinę, którą noszę w sercu aż do dzisiejszego dnia, chociaż od mojej pierwszej przygody z tą serią minęła już dekada. To zdecydowanie coś więcej niż typowa studencka i hokejowa seria, jakich teraz mamy wiele.

Cel może budzić niepewność motywami, które nie mają dobrej reputacji (jak chociażby właśnie niespodziewana ciąża), ale Elle Kennedy już niejednokrotnie udowodniła, że potrafi stworzyć cudo ze wszystkiego. I tym razem również jej się to udało. Teraz, lata później, doceniam ten tom za wiele rzeczy, których wcześniej nawet nie zauważałam. Za realizm tej powieści, za grupkę przyjaciół, która tak się rozrosła, za prawdziwe problemy i nieidealnych bohaterów, którzy uczą się na własnych doświadczeniach i błędach, jak być najlepszymi wersjami siebie. Sabrina i Tucker rozkochali mnie w sobie na nowo i jestem ogromnie dumna, że mogę wam tę książkę polecić, zostawiając w niej cząstkę siebie. Mam nadzieję, że się skusicie i również ją pokochacie!

ELLE KENNEDY to kanadyjskiego pochodzenia autorka romansów. Napisała takie książki jak "Błąd" czy "Układ". Znalazła się na liście bestsellerów New York Time, USA Today oraz Wall Street Journal. Jest również znana pod pseudonimem Leeanne Kenedy.

W 2010 roku pisarka była nominowana do prestiżowej nagrody RITA Award za swoją debiutancką powieść "Silent Watch". Ponadto nominowano ją do Goodreads Choice Award w kategorii: najlepszy romans.

Elle Kennedy dorastała w Toronto, Ontario, natomiast w 2005 r. ukończyła anglistykę na Uniwersytecie Nowojorskim. Już od najmłodszych lat wiedziała, że pragnie zostać pisarką i już jako nastolatka usilnie próbowała spełnić to marzenie. Na chwilę obecną pisze dla kilku różnych wydawców. Ponadto twierdzi, iż uwielbia silne bohaterki oraz seksownych alfa bohaterów.


Tytuł: The Goal. Cel
Autor: Elle Kennedy
Tytuł w oryginale: The Goal
Seria: Off-Campus. Tom 4
Data premiery: 1 października 2024 (Wydanie II)
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 442
Ocena: 10/10

Współpraca patronacka z Wydawnictwem Zysk i S-ka:


Czytaj dalej »

poniedziałek, 14 października 2024

Vanessa Le - Rzeźbiarka krwi



Medycyna, magia i maszyny w mrocznej silkpunkowej fantastyce inspirowanej Wietnamem.

Osiemnastoletnia Nhika jest sierotą, utrzymującą się ze sprzedaży homeopatycznych mikstur w przechodzącym industrialną rewolucję mieście Theumas. Ma też wyjątkową umiejętność – potrafi wnikać w ciała innych ludzi i wpływać na ich anatomię. Od dziecka uczono ją, jak uśmierzać ból i leczyć rany, jednak umie także niszczyć organy wewnętrzne. Dlatego na takich jak Nhika, nazywanych rzeźbiarzami krwi, trwa nieustanne polowanie.

Jej zdolności wzbudzają przerażenie, ale również mogą okazać się cenne. Nhika zostaje zaangażowana, by rozwiązać sprawę zabójstwa potentata theumańskiego przemysłu. Swych umiejętności ma użyć do uleczenia jedynego świadka tamtego zdarzenia, stojącego na progu życia i śmierci.


Jesienna pora sprzyja czytaniu książek fantasy, bo w tym miesiącu zdecydowanie bardziej ciągnie mnie do tego gatunku. A opis Rzeźbiarki krwi brzmiał tak dobrze, że bez zastanowienia zdecydowałam się ją przeczytać. Ta debiutancka książka Vanessy Le zabiera nas do świata, które rządzi się intrygą, nierównościami społecznymi, systemem zakazanej magii i tajemniczą śmiercią, która może wyjawić wiele sekretów, na które bohaterowie książki nie są przygotowani. Ja muszę jednak przyznać, że chociaż fabularnie książka mi się ogólnie podobała, to mam wobec niej pewne zastrzeżenia.

W świecie Nhiki, głównej bohaterki książki, osoby takie jak ona, zwane nieprzychylnie rzeźbiarzami krwi, sieją postrach wśród ludności. To dlatego dziewczyna została jedyną osobą, która swoim samym dotykiem potrafi zabić lub uleczyć człowieka - przynajmniej z tego, co jej wiadomo. Ukrywa swoje umiejętności oszukując medycynę do czasu, aż zostaje złapana na używaniu magii i porwana do okupu przez rzeźników. To wtedy zostaje wykupiona przez tajemniczą, młodą dziewczynę z arystokratycznej rodziny, która za niemałe pieniądze zabiera ją do swojego domu, prosząc Nhikę o uratowanie kogoś jej bliskiego, kto po ciężkim wypadku przebywa w śpiączce. To tam poznaje zaprzyjaźnionego doktora rodziny oraz jego irytującego asystenta, Ven Kochina, dzięki którym zgłębia nauki medycyny. Kiedy Nhika zaczyna zagłębiać się nie tylko w swoją magię, ale w tajemnice skrywane przez rodzinę, odkrywa, że być może wydarzenia te mają więcej wspólnego z rzeczami związanymi z nią, o których nawet nie przyszło jej pomyśleć.

Nie będę ukrywać - wkręcenie się w fabułę tej książki trochę mi zajęło. Jest to trochę spowodowane ogromną ilością medycznego żargonu i opisów biologii człowieka, które mnie z lekka przytłoczyły, ale też ogólnie dość powolnym tempem, w jakim rozwijają się najważniejsze wątki tej historii. Oczywiście ma to swój cel, autorka świadomie powoli buduje napięcie, ale przez to miałam czasami poczucie, że akcja tkwi w martwym punkcie i niewiele się dzieje. Ta historia łączy w sobie magię, ale też tajemniczą śmierć, która wyjawia wiele rzeczy, które czasami zaskakiwały nawet mnie - w szczególności końcówka, do której jeszcze przejdę. Ale jednocześnie nie mogłam się pozbyć wrażenia, że to rzeczywiście jest debiut, a niektóre wątki nie były do końca dopracowane, pozostawiając czytelnikowi wiele do życzenia.

Książka sama w sobie nie jest najbardziej wymagającym fantasy, jakie kiedykolwiek czytałam, kiedy już przyzwyczajamy się do licznych medycznych opisów. W rzeczywistości fabuła jest dość prosta i czyta się ją bardziej jako młodzieżówkę, aniżeli bardziej wymagającą fantastykę. Mamy tu tajemniczą śmierć i dziewczynę z wyjątkowymi umiejętnościami, a więc naprawdę nic nadzwyczajnego. A jednak klimat tej powieści robi wrażenie, tym bardziej, że autorka buduje napięcie do samego końca i wiele pozastawia, aby utrzymać uwagę czytelnika aż do drugiego tomu. Zakończenie tej powieści tak mnie zaskoczyło, że nawet nie spodziewałam się, iż polecą łzy - a poleciały! Chyba cały czas byłam przekonana, że autorka się na to nie odważy, ale z jednej strony zostałam pozytywnie zaskoczona, a z drugiej złamała mi tym serce. Zdecydowanie sięgnę po drugi tom, bo teraz jestem tym bardziej ciekawa, jak to rozwinie się dalej.

Gdzie jednak książka trochę kuleje, przynajmniej moim zdaniem, to przy wątku miłosnym. Być może nie jestem odpowiednią odbiorczynią, bo to romans zdecydowanie skierowany bardziej w stronę młodszych czytelników, ale dla mnie wątek między Nhiką a Kochinem wypada bardzo płytko. Postać Kochina sama w sobie jest naprawdę ciekawa i nieoczywista, co jest dużym plusem tej historii. Poznajemy go oczami Nhiki jako aroganta, który chce się bohaterki za wszelką cenę pozbyć, ale potem krok po kroku odkrywa swoją prawdziwą twarz i wyjawia rzeczy, których niełatwo się domyślić. Ale przy tym pojawia się wrażenie, że ich relacja w pewnym momencie zmienia się w mgnieniu oka, a mi ciężko było uwierzyć w miłość, do której nie było zbyt wielu podstaw.

Tak samo niestety wypada charakteryzacja bohaterów drugoplanowych, którym nie udaje się jakoś szczególnie wyróżnić, czy sprawić, aby czytelnikowi naprawdę zaczęło na nich zależeć. Nie mam nic przeciwko żadnemu z nich, ale pisząc tę recenzję parę dni po przeczytaniu książki nie potrafiłabym wskazać na jakieś wyróżniające ich cechy i to się niestety odnosi do wielu aspektów tej książki. Pod tym względem wyraźnie widać, że to debiutancka powieść YA, która ma wiele do powiedzenia, ale nie wykorzystuje w pełni swojego potencjału.

Osobiście uważam, że Rzeźbiarka krwi to przyjemne fantasy dla mniej wymagających czytelników, ale nie bez swoich wad. Jeśli sięgacie po tę książkę dla romansu, to nie oczekujcie szybszego bicia serca i napięcia, przez które nie będziecie mogli oddychać podczas scen między głównymi bohaterami. To bardziej subtelny, trochę zbyt wyidealizowany wątek, który mi nie przeszkadzał, ale który też nie skradł mojego serca. Polecam jednak tę historię jako bardzo przyjemną, niezbyt skomplikowaną fantastykę z magią, solidną główną postacią żeńską, poprowadzoną w fajnym i robiącym wrażenie klimacie, z zakończeniem, po którym na pewno będziecie z niecierpliwością wyczekiwali kontynuacji.


Vanessa Le - Amerykanka wietnamskiego pochodzenia. Wychowywała się – podobnie jak bohaterka jej książki – w oderwaniu od rodzimej społeczności i kulturowych korzeni. Osadzona w fantastycznych realiach nawiązujących do Wietnamu Rzeźbiarka krwi to jej debiut. W kreowaniu magicznego świata autorce pomogło wykształcenie – ukończyła kierunek medyczny na Uniwersytecie Browna.


Tytuł: Rzeźbiarka krwi
Autorka: Vanessa Le
Tytuł w oryginale: The Last Bloodcarver
Seria: The Last Bloodcarver. Tom 1
Data premiery: 25.09.2024
Liczba stron: 384
Wydawnictwo: Uroboros
Ocena: 6/10


Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Uroboros:


Czytaj dalej »

poniedziałek, 7 października 2024

Podsumowanie czytelnicze września

 
Po tragicznym sierpniu spowodowanym przede wszystkim zastojem czytelniczym, we wrześniu w końcu udało mi się nadrobić zaległości i przeczytać kilka książek, na które miałam ochotę już od jakiegoś czasu. To był chyba pierwszy miesiąc, kiedy w pełni trzymałam się mojego postanowienia, że nie będę się zmuszać do czytania każdej nowej premiery i zaczęłam poluźniać mój stosik hańby! To znacząco pomogło na moją niechęć do czytania, bo poza jedną książką wszystkie przeczytane pozycje w tym miesiącu mi się bardzo podobały. We wrześniu premierę miały również dwa moje wspaniałe patronaty: "Wildfire" Hannah Grace, idealna pozycja na koniec lata, a także słodkie "Betrothal or Breakaway" Leah Brunner!

CO WIE RZEKA - ★★★★


Nie wiedziałam, czego mam się spodziewać od tej książki, gdy po nią sięgnęłam, a dostałam jedną z moich ulubionych historii miesiąca! Cóż to była za intrygująca, wciągająca książka. Niesamowity klimat, wplecione w fabułę elementy historyczne oraz mitologia egipska, nietuzinkowi bohaterowie, romans slow burn i potencjał na jeszcze lepszy drugi tom. Nie mogłam się oderwać od tej książki, bo ciągle coś mnie zaskakiwało, kolejne tajemnice i zdrady trzymały w napięciu, a postać Whita - obiektu miłosnego głównej bohaterki - do tej pory wzbudza we mnie wiele emocji. Dawno się tak nie miotałam, komu powinnam ufać, a komu nie. To było świetne romantasy i nie mogę się doczekać kontynuacji!


IN A JAM. SŁODKIE KŁOPOTY - ★★★★☆




Na sam koniec lata trafiłam na idealną, klimatyczną małomiasteczkową historię, która wręcz przypominała mi moje ulubione powieści od Mariany Zapaty czy Lucy Score. Nic nie zastąpi tego klimatu farmy, pól tulipanów, motywu małżeństwa z rozsądku. Może usunęłabym część scen erotycznych, których było trochę za dużo, ale poza tym był to romans wpasowujący się idealnie w mój gust i świetnie się bawiłam.





BETROTHAL OR BREAKWAY - ★★★★



Ah, Leah Brunner opatentowała przepis na idealną hokejówkę - życiowi, wartościowi bohaterowie, zero smutu, profesjonalny hokej, motyw found family... no ja jestem zakochana! A trzeci tom skradł moje serce tak bardzo, że określiłabym go wręcz moim ulubionym. Autorce udało się wziąć dwa moje mniej lubiane motywy (friends to lovers i samotne rodzicielstwo) i stworzyć tak ciepłą, rodzinną historię, że serce puchło mi z miłości. Ta mała rodzinka, jaką stworzyli Ford, Amber i Nella, jest wyjątkowa. I z dumą mogę tej historii patronować!




WŁADCA DUMY - ★★



Chyba największym rozczarowaniem miesiąca i może nawet tego roku jest drugi tom serii Kings of Sin. Twórczość Any nie jest moją ulubioną, ale zawsze wiem, co od niej dostanę - schematyczną, aczkolwiek wciągającą historię ze świata bogactwa i skandali - a w tym tomie zabrakło... wszystkiego. O ile polubiłam głównych bohaterów, tak ich historia wynudziła mnie okrutnie. Do tego stopnia, że gdyby mi nie zależało na uczciwej recenzji, pewnie bym jej nie skończyła czytać. Zupełnie nic się tu nie działo, brakowało chemii, fabuły, wszystkiego. Polecam ją pominąć, bo nie przeczytacie tu nic wartościowego.




LOVELIGHT FARMS. LAYLA & CALEB - ★★★★☆ (i pół)


Wracając do moich ukochanych małomiasteczkowych powieści, na które zdecydowanie we wrześniu miałam największą ochotę - w końcu doczekałam się historii Caleba i Layli, o której marzyłam od pierwszej chwili, gdy o nich przeczytałam! I ani trochę się nie zawiodłam, bo otrzymałam urokliwą, słodką powieść o dwójce samotnych ludzi z pechem do miłości, którzy byli sobie po prostu pisani. W porównaniu z poprzednimi tomami ten był zdecydowanie mocniej skoncentrowany na wątku miłosnym, ale mi to nie przeszkadzało jakoś bardzo. Uwielbiam powracać do Inglewild i zawsze wspaniale się bawię.




THE FIANCE DILEMMA - ★★★★☆ (i 1/4)



Elena Armas powraca z kolejną powieścią osadzoną w malowniczym Green Oak, tym razem z udawanym, zaręczynowym chaosem. I jak to Elena, po raz kolejny skradła moje serce świetną, romantyczną historią, zapadającymi w serce wyznaniami miłosnymi i kolejnym mężem książkowym do kolekcji (czy ona w ogóle potrafi stworzyć złego bohatera?). Na początku ciężko mi się było wciągnąć, ale kiedy już dotarłam do pewnego punktu, przepadłam. Josie i Matthew są wyjątkowi, a ja nie mogę się doczekać, aż ich historia wyjdzie po polsku.



PIERWSZA PRÓBA - ★★★☆ (i 3/4)


Seria Beyond the Play chodziła za mną od dawna, aż w końcu zdecydowałam zacząć ją słuchać w audiobooku i to był zdecydowanie strzał w dziesiątkę. Pierwsza próba nie jest może najbardziej oryginalną, zapadającą w pamięci historią, ale słuchało mi się ją przyjemnie, bo nie wymagała skupienia, ani większego zaangażowania. To właśnie taka studencka i sportowa seria, jakiej mi czasami potrzeba między bardziej wymagającymi książkami. Polubiłam się z Jamesem i Bex, chociaż mogłaby być to odrobinę dłuższa książka. Mam nadzieję, że kolejnych braci (i siostrę) Callahanów także polubię!





WILDFIRE - ★★★★ (reread)


Z okazji polskiej premiery Wildfire i zagranicznej Daydream postanowiłam zrobić sobie maraton z całą serią i reread tej historii był w pierwszej kolejności. Chociaż nadeszła już jesień, to klimat letniego obozu przedłużył odrobinę klimat wakacyjnych dni i po raz kolejny spędziłam niezapomniany czas z Aurorą i Russem. Ta dwójka ma zdecydowanie wyjątkowe miejsce w moim sercu, a ta książka znajdzie się na liście moich ulubionych książek przeczytanych w tym roku. Nie tylko z tego powodu, że jest to mój patronat, ale przede wszystkim dlatego, że przez całą lekturę miałam motylki w brzuchu. To wyjątkowa historia.




DAYDREAM - ★★★★☆ (i pół)


Zaraz po Aurorze i Russie zabrałam się w końcu za historię Henry'ego i Halle, która tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że Hannah Grace tworzy coś naprawdę wyjątkowego w swoich książkach. Ta część była zdecydowanie bardziej spokojna, bo po letnim Wildfire znowu wracamy na studia i do hokeja, a główni bohaterowie znacząco różnią się od reszty, ale właśnie to sprawia, że są wyjątkowi. Autorka ma talent do tworzenia postaci z życiowymi, realistycznymi odruchami i doświadczeniami. W szczególności jeśli chodzi o postać Henry'ego, w którym znalazłam wiele z siebie. To książka idealna dla osób, które lubią takie powolniejsze, ukazujące codzienne życie historie.
Czytaj dalej »

czwartek, 3 października 2024

Leah Brunner - Betrothal or Breakaway | Patronat medialny



Moja najlepsza przyjaciółka Amber ma problemy sercowe. Dosłownie i w przenośni.

Najpierw Amber porzucił narzeczony, gdy powiedziała mu, że jest w ciąży. Potem dowiedziała się, że czeka ją droga i nieunikniona operacja serca. Przyszedł mi więc do głowy pomysł… Pobierzemy się! Ubezpieczenie zdrowotne pokryje koszty operacji, ja pomogę przy dziecku, a złota obrączka na moim palcu sprawi, że rodzice – którzy chyba myślą, że jestem niezdolny do miłości – dadzą mi wreszcie spokój. Przynajmniej na jakiś czas. Po dwóch latach platonicznego szczęścia rozejdziemy się w swoje strony i powrócimy do bycia najlepszymi przyjaciółmi, jak wcześniej. Brzmi jak świetny plan, prawda?

Też tak myślałem. Problem w tym, że zakochałem się w Amber. I w jej córeczce...


Oto najsłodsza, otulająca ciepełkiem serce historia, jaką przeczytałam w tym roku. Kocham całą serię D. C. Eagles z wielu powodów, ale to Betrothal or Breakaway sprawiło, że od pierwszej do ostatniej strony nie mogłam zmyć z twarzy ogromnego uśmiechu, a moje serce urosło do ogromnych rozmiarów. Wyobraźcie sobie tylko najcieplejszą historię friends to lovers z całą masą rodzinnej słodyczy, odrobiną udawania (ale czy na pewno?), hokejem oraz przyszywaną rodziną składającą się z przezabawnych hokeistów i ich partnerek. Ford, Amber i malutka Nella skradli moje serce już od pierwszych chwil, a każdy kolejny moment z nimi bezpowrotnie zdobywał moją miłość. Jestem bardzo dumna mogąc patronować tak wspaniałej historii (jak i zresztą całej serii).

Amber i Ford są przyjaciółmi, odkąd w wieku ośmiu lat ona znalazła go płaczącego pod stolikiem w klasie. Od tamtej pory to zawsze byli Amber i Ford, Ford i Amber - najlepsi przyjaciele pomimo zachodzących w ich życiach zmian, pomimo dojrzewania, dzielących ich kilometrów i innych ludzi. I chociaż Amber nigdy się o tym nie dowiedziała, Ford zawsze skrycie ją kochał, czekając, aż może w końcu dostrzeże w nim kogoś więcej, niż przyjaciela. Wszystko się zmienia, gdy Amber rzuca były narzeczony dzień po tym, jak mówi mu, że spodziewa się ich dziecka. Trzy miesiące po narodzinach leci do Forda z córeczką, aby poprosić go o pomoc finansową w operacji serca. Nie spodziewa się natomiast, że on zaproponuje jej małżeństwo, aby jego ubezpieczenie mogło ująć nie tylko ją, ale i jej córkę, Nellę. Jedyny haczyk jest taki, że musieliby przez najbliższe dwa lata udawać małżeństwo i prawdziwą rodzinę. Jednakże czy po tym wszystkim będą potrafili wrócić do bycia tylko przyjaciółmi?

Jak nie przepadam za wątkiem od przyjaźni do miłości, tak Leah Brunner stworzyła tu idealny scenariusz - dwójkę najlepszych przyjaciół, którzy być może nigdy nie mogli się zgrać w czasie, ale których łączy prawdziwa, nierozerwalna więź, która tylko czekała, aby dać swój upust. Amber i Ford - znany wszystkim jako Remy, kapitan drużyny hokejowej D. C. Eagles - to nie tylko przyjaciele, ale dwójka ludzi, która jest w stanie zrobić dla siebie wszystko. I choć Amber nie jest tego świadoma, to miłość Forda do niej, a wkrótce i do jej córeczki, wylewa się stronami. To trwająca i rosnąca w sile miłość gotowa do poświęceń.

Nie potrafię wyrazić słowami, jak bardzo pokochałam tę rodzinkę, którą stworzyli razem Ford, Amber i malutka Nella. Nie jestem największą fanką motywu samotnego rodzicielstwa, ale autorka po raz kolejny stworzyła tu coś wyjątkowego - rodzinę pozszywaną z różnych niefortunnych sytuacji, ale prawdziwą rodzinę mimo wszystko. Nawet jeśli wszystko zaczyna się od fikcyjnego małżeństwa, tak naprawdę bycie razem, wspólne mieszkanie, rodzicielstwo przychodzi im tak naturalnie, jakby właśnie tak miało być przez cały czas.

Co podoba mi się w najbardziej, książki z tej serii mają być lekkimi komediami romantycznymi bez scen 18+, przy których można miło spędzić czas i się odprężyć, ale autorka zawsze dba o to, aby w tych historiach było też serce. Porusza ważne i życiowe tematy, tworzy realistycznych bohaterów i daje nadzieje na to, że każdy w końcu znajdzie swoje szczęście. Teraz także nie mogło być inaczej, bo gdzieś pomiędzy popularnymi motywami wyłania nam się ciepła, rodzinna i wspaniała historia, która trafia prosto do serca.

Ukazana w książce neuroróżnorodność Forda to powiew świeżości i element, który pozwala nie tylko zrozumieć osobę w spektrum autyzmu, ale też w tak ważny sposób ukazuje, że każdy kocha i radzi sobie z różnymi sytuacjami na własny sposób. Chociaż tak wielka zmiana, jak niespodziewane małżeństwo i opieka nad przyjaciółką, którą kocha całe życie, oraz jej nowonarodzoną córką, to dla niego wiele - co autorka ukazuje rewelacyjnie - to Ford i tak stara się dawać z siebie wszystko, aby jego dziewczyny czuły się zadbane i kochane. A Amber, porzucona przez narzeczonego w ciąży, to supermama, której siła i odwaga, ale też chwile strachu i samotności, doszczętnie mnie poruszyły. Brunner stworzyła tu kawał naprawdę pięknej i wyjątkowej historii, która zapada prosto w serce.

Nigdy bym się nie spodziewała, że książka oparta na moich mniej lubianych motywach stanie się moim ulubieńcem, ale Betrothal or Breakway po prostu kradnie serce. Bezpowrotnie. Nie wiem, czy da się tę historię przeczytać i nie przepaść dla tej przyszywanej rodziny, grupki przyjaciół, malutkiej Nelli i Amber oraz Forda. A taką wisienką na torcie dla mnie i dla każdej osoby, która również nie przepada za scenami erotycznymi jest fakt, że to w pełni bezpieczna, ale też dojrzała i wyjątkowa powieść. Szczerze mówiąc, mogłabym się nie rozstawać z tymi bohaterami, bo zawsze tak dobrze się bawię, gdy powracam do tej serii. Jest humor, ciepło, miłość, trochę życiowego realizmu i dużo, dużo nadziei. Mam wielką nadzieję, że ta trójka skradnie wasze serca.




LEAH BRUNNER - autorka uroczych i zabawnych romansów. Jej powieści niejednokrotnie gościły na liście 50 najlepiej sprzedających się książek Amazona! Uwielbia tworzyć realistycznych bohaterów, z którymi łatwo się utożsamić. Ich perypetie sprawią, że będziecie śmiać się (i zalewać łzami).

Kiedy akurat nie pisze, spędza czas na głaskaniu swojego kota rasy Maine Coon lub ogląda śmieszne filmy o kotach ze swoimi dziećmi.

Choć sercem związana jest z Kansas, skąd pochodzi, obecnie mieszka w Ohio z mężem i trójką dzieci. Leah można znaleźć na Instagramie @leah.brunner.writer lub dołączyć do jej grupy czytelników na Facebooku: Leah's Lit Lovers.


Tytuł: Betrothal or Breakaway
Autorka: Leah Brunner
Seria: D.C. Eagles. Tom 3
Wydawnictwo: Jaguar
Premiera: 25.09.2024
Liczba stron: 320
Ocena: 10/10

Współpraca patronacka/reklamowa z Wydawnictwem Jaguar:

Czytaj dalej »

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia