Yadriel, transpłciowy homoseksualny chłopak, podobnie jak reszta jego rodziny, ma dar porozumiewania się z duchami. Niestety familia nie do końca go rozumie, przez co przypisuje mu żeńską rolę w całej społeczności. Na domiar złego, kuzyn głównego bohatera zostaje zabity, co prowadzi do wszczęcia śledztwa.
Odsunięty od poszukiwań Yadriel, razem z przyjaciółką, na własną rękę postarają się rozwiązać sprawę zabójstwa. Na swojej drodze przypadkowo napotkają przystojnego ducha Juliana, który nie jest gotowy odejść w zaświaty.
Yadriel i Julian odkrywają, że mogą sobie wzajemnie pomóc w osiągnięciu celu. Jednak im więcej czasu Yadriel spędza z Julianem, tym trudniej im się rozstać.
Aby przekonać mnie do przeczytania jakiejś książki wystarczy ją porównać do bajki Disney'a i jestem sprzedana. Kiedy tylko zobaczyłam opis "Strażników Dusz", w którym porównywano książkę do Coco, na dodatek z wątkiem LGBTQ+, jeszcze w tej przepięknej okładce, wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Podobny, bogaty kulturowo klimat, różnorodni bohaterowie, ciekawa fabuła i oczywiście wątek miłosny LGBTQ+ - wszystko to złożyło się na interesującą lekturę, przez którą dosłownie przepłynęłam. Co prawda może nie była to książka idealna, ale cudownie się na niej bawiłam.
Yadriel to transpłciowy chłopak, który pochodzi z rodziny brujx, których zadaniem jest pomagać zagubionym duszom przedostać się w zaświaty. Jednak gdy wszyscy jego kuzyni zostają brujx, a on jako jedyny nie dostaje pozwolenia od rodziny z powodu swojej tożsamości płciowej, której nie akceptują, postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i udowodnić im, że ma takie samo prawo zostać brujo, jak inni. Gdy w tajemniczych okolicznościach ginie jego kuzyn Miguel, razem ze swoją kuzynką Maritzą postanawiają przyjrzeć się sprawie i odnaleźć jego zagubioną duszę. Sam przechodzi ceremonię otrzymania portaje, jednakże jego pierwsza próba uwolnienia duszy zagubionego kuzyna kończy się tym, że niespodziewanie przywołuje duszę... chłopaka ze szkoły. Julian znany był ze swojej okropnej reputacji, lekceważącego podejścia do nauki i zadawania się z dziwnymi ludźmi. Plotka głosi, że należał także do gangu. Yadriel nie chce mieć z nim nie wspólnego i gotowy jest go od razu odesłać w zaświaty. Gdy jednak Julian prosi go o pomoc w odnalezieniu jego przyjaciół i dowiedzeniu się jak doszło do jego śmierci, Yadriel zgadza się na taki układ pod warunkiem, że on również mu pomoże. Ich relacja szybko rozkwita w coś więcej, niż zwykłą współpracę, chociaż oboje dobrze wiedzą, że nie ma dla nich przyszłości...
Zakochałam się w klimacie tej książki. Co prawda niewiele mi trzeba, bo absolutnie kocham kulturę meksykańską, a język hiszpański to mój trzeci język, ale ta historia jest tak bogata kulturowo, świat przepięknie opisany z detalami przedstawiającymi nam tę obcą kulturę, a szczególnie obchody Día de los Muertos, że nie sposób się nie zauroczyć. Czułam się dokładnie tak, jakbym wylądowała w samym środku Coco, z tym, że w troszkę mroczniejszej wersji. Ta historia to w każdym calu celebracja tej pięknej kultury. Problematycznym aspektem może być wpleciony w historię język hiszpański, ponieważ bohaterowie często się nim posługują, a czytelnik zostaje jedynie ze słowniczkiem znajdującym się na końcu książki. Co prawda mi to nie przeszkadzało, bo język nie jest mi obcy, uważam jednak, że tłumaczenie fraz w przypisach byłoby o wiele wygodniejszą opcją, jako że ciągłe spoglądanie na koniec potrafi być bardzo męczące. To jednak tylko taki mały, dla wielu pewnie nic nieznaczący, detal.
Muszę przyznać, że sięgając po tę historię miałam w głowie jej kompletnie inny obraz. Szczególnie nie spodziewałam się, że powieść niemalże do samego końca zostanie owiana tajemnicą, bo chociaż fabuła krąży wokół tajemniczej śmierci Miguela i Juliana, przez dłuższy czas akcja rozwijała się bardzo powoli. Nic nie wskazywało na to, że w pewnym momencie zacznie się dziać tyle rzeczy na raz, że jako czytelniczka zbierałam szczękę z podłogi. Szczerze nie wiem czy mi się to podobało, czy jednak nie. Momentami rzeczywiście trochę się nudziłam i zastanawiałam się, jaki jest w ogóle cel tej historii. I żałuję trochę, że autor nie rzucał więcej wskazówek i smaczków, które przez całą książkę trzymałyby czytelnika w napięciu, bo mam wrażenie, że wszystko to zostawił sobie na sam koniec. Jednocześnie absolutnie uwielbiam to, co zadziało się w ostatnich 100 stronach, bo jeśli mam być szczera, przez całą książkę przewidywałam i przygotowywałam się na inne zakończenie. Zapewne nie każdy się ze mną zgodzi, bo widziałam odmienne opinie na temat zakończenia, ja jednak zostałam nim w pełni usatysfakcjonowana. Gdyby tylko autor poprowadził ten wątek tajemniczej śmierci bohaterów odrobinę lepiej, ta historia trafiłaby zapewne na listę jednych z moich ulubionych.
W samym centrum tej historii stoi jeden z najważniejszych powodów, dlaczego tak bardzo chciałam tę książkę przeczytać, którym jest oczywiście połączenie historii fantasy z paranormalnym romansem LGBTQ+. Nie tylko mamy tutaj historię m/m, ale przede wszystkim w samym centrum stoi transpłciowy bohater z krwi i kości, który pragnie udowodnić, że niezależnie od swojej tożsamości płciowej jest wart tyle samo co inni członkowie jego rodziny. Historia Yadriela łapie za serce, ponieważ pomimo całej tej paranormalnej otoczki sama w sobie jest historią zagubionego chłopca, który pragnie akceptacji ze strony bliskich i nawet samego siebie. Połączenie go z Julianem, który swoją drogą kompletnie mnie zaskoczył, było cudowne, bo ta dwójka idealnie się dopełniała. Nawet nie zdałam sobie sprawy, że tak naprawdę cała ta historia trwa jedynie kilka dni i normalnie irytowałoby mnie oczywiste insta love, bo wszystko między nimi wydarzyło się tak naturalnie i w swoim czasie.
Jak wspomniałam, Julian okazał się być dużym zaskoczeniem i to wcale nie tylko z powodu jego tajemniczej śmierci. Sięgając tę książkę spodziewałam się jakiegoś aroganckiego dupka (to przez użycie słów bad boy w opisie książki, co jest kompletnie bez sensu), a okazało się, że to pełna energii, pozytywizmu postać, która w życiu musiała się zmierzyć z ogromnym cierpieniem i zmuszona została przedwcześnie dorosnąć. Jego historia łamała mi serce z każdą kolejną odkrywaną tajemnicą jego życia. Nie spodziewałam się, że to będzie książka, na której poleją się łzy, a tu proszę - szykujcie chusteczki!
"Strażnicy Dusz" to oczywiście powieść fantasy dla młodzieży, którą czyta się szybko i lekko. Nawet pomimo kilku niedociągnięć i kontrowersyjnego zakończenia naprawdę świetnie mi się ją czytało, bo napisana jest prostym językiem i ten klimat niesamowicie wciąga. Sednem tej historii jest jednak motyw akceptacji, miłości do samego siebie i do najbliższych. To historia, która intryguje, bawi i nawet wzrusza, więc jeśli szukacie szybkiej, jednotomowej powieści fantasy, która nie wymaga od was za wiele skupienia, na dodatek z uroczym wątkiem LGBTQ+, to ją wam polecam!
Aiden Thomas to autor bestsellerowej powieści „Strażnicy dusz” („Cemetery Boys”). Pochodzi z Oakland w Kalifornii, aktualnie mieszka w Portland w stanie Oregon. Uzyskał tytuł magistra kreatywnego pisania w Mills College, a jego książki nie schodzą z list bestsellerów The New York Times.
Aiden nigdy nie potrafi odgadnąć zakończeń książek i filmów, uwielbia także układać książki na półkach według kolorów. Do jego szczególnych talentów należą między innymi: cytowanie „The Office” oraz kończenie zdań słowami „is my FAVORITE”.
Jako Latynos oraz osoba queer i trans, Aiden zdecydowanie opowiada się za różnorodną reprezentacją we wszystkich mediach.
Tytuł: Strażnicy Dusz
Autor: Aiden Thomas
Tytuł w oryginale: The Cemetery Boys
Data premiery: 23.03.2022r.
Wydawnictwo: Media Rodzina
Liczba stron: 408
Ocena: 8/10
Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina!
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Dzięki za przeczytanie mojego wpisu! Byłoby mi bardzo miło gdybyś zostawił/a komentarz ze swoją własną opinią :)