sobota, 16 marca 2024

Rebecca Yarros - Gdyby jednak



Wsiadając na pokład samolotu, Izzy Astor nie spodziewa się niczego szczególnego.

Z pozoru to najzwyklejszy poświąteczny powrót do domu: jest tłoczno i gwarno, panuje zamieszanie.

Nagle jednak dostrzega kompana podróży z sąsiedniego fotela, mężczyznę pod każdym względem niezwykłego.

Nate Phelan ma ciemne włosy, niebieskie oczy i mnóstwo surowego uroku, któremu dziewczyna nie potrafi się oprzeć.

Coś ich do siebie przyciąga. I choć Izzy nigdy nie wierzyła w przeznaczenie, teraz musi zrewidować swoje poglądy.

Zaledwie półtorej minuty po starcie samolot spada do rzeki Missouri. W ich życiu wszystko się zmienia. Podobnie jak oni sami.

Nate rozpoczyna karierę w armii, podczas gdy Izzy znajduje swoje miejsce w polityce.

Mimo że na przestrzeni lat los kilkukrotnie krzyżuje ich drogi, za każdym razem ma kiepskie wyczucie czasu.

Aż do momentu, gdy Izzy trafia do Afganistanu, gdzie Nate’owi powierzono zadanie zapewnienia jej ochrony.

Zrobi wszystko, żeby włos nie spadł jej z głowy. I wszystko, żeby zdobyć jej serce.


Najnowszy romans Rebeki Yarros to klasyczna historia o dwójce osób, których łączy prawdziwe uczucie, ale którym zupełnie nie sprzyja czas. Jeśli znacie powieści w stylu "Ludzie, których spotykamy na wakacjach" Emily Henry, to z pewnością wiecie, o czym mówię. Jestem już na tyle zaznajomiona z piórem autorki, że szykowałam się na emocje i cierpienie, które może i by tam było, gdyby nie to, że... ta historia to jeden wielki, frustrujący bałagan. I nie wierzę, że to piszę, bo osobiście uwielbiam twórczość autorki całym sercem, ale ta książka niestety okazała się lekkim rozczarowaniem.

Izzy i Nate spotykają się w dość niecodziennych warunkach, ponieważ siadając obok siebie w samolocie nie spodziewają się, że przyjdzie im przeżyć razem katastrofę lotniczą. Z nieznajomych, pomiędzy którymi wybucha chemia, bardzo szybko stają się dwójką ludzi, których łączy najbardziej traumatyczne przeżycie w ich młodym wieku. I chociaż po tym wszystkim nie widzą się przez kolejne dwa lata, los z jakiegoś powodu co chwilę stawia ich na swojej drodze tylko po to, aby zaraz ich rozdzielić. Nate wstępuje do armi, Izzy rozwija swoją karierę i ciągle wszystko wskazuje na to, że pomimo rosnącego między nimi uczucia, nigdy nie dostaną szansy, aby zbudować razem coś prawdziwego. W końcu dzieje się coś, co na dobre rozdziela ich ścieżki na długie lata. Aż do momentu, gdy Izzy trafia w ramach pracy do Afganistanu i ponownie staje na drodze Nate'a. Teraz jego zadaniem jest zapewnić jej ochronę i bezpieczeństwo, a przy tym zapomnieć o ich wieloletniej historii. Okazuje się być to jednak trudne, gdy za każdym razem patrząc na pierścionek na jej palcu przypomina sobie ich ostatnie spotkanie oraz uczucia, które nosił do niej w swoim sercu przez dużą część swojego życia.

Jeśli planujecie czytać tę historię to ostrzegam was - uzbrójcie się w cierpliwość, bo możecie mieć czasami ochotę rwać sobie włosy z głowy. Jak uwielbiam motyw right person, wrong time, tak historia Izzy i Nate'a jest prawdopodobnie najbardziej frustrującą i męczącą historią, jaką miałam okazję czytać już od bardzo dawna. Dzięki rozdziałom z przeszłości mamy okazję zaobserwować cały przebieg ich relacji, która rozwija się na przestrzeni niemalże dziesięciu lat, ale patrząc teraz z perspektywy całej przeczytanej książki, aż nie mogę uwierzyć, że dwójce osób, której rzekomo tak bardzo na sobie zależało, musiało zająć aż tak wiele czasu, aby zrobić w końcu krok w swoją stronę.

Zacznijmy od tego, że początek tej historii ciągnął mi się jak flaki z olejem. Zaczynamy ponownym spotkaniem bohaterów po latach, a autorka od razu zarzuca czytelnika różnymi subtelnymi wskazówkami, że ta dwójka ma za sobą bardzo skomplikowaną i trudną historię. Do końca książki wisi nad nami widmo ich rozstania sprzed lat i powód, który oczywiście zostaje zdradzony pod koniec, ale ja naczytałam się już tyle tego typu książek, że to mnie nawet nie ruszyło. Męczyło mnie natomiast to, że między tą dwójką nie było po prostu zbytnio chemii. 

Dodatkowo jak na historię tak rozciągniętą w czasie i na miłość tak rzekomo silną, Izzy i Nate spędzili ze sobą zaskakująco mało czasu i poczynili naprawdę niewiele kroków w swoją stronę. Zawsze było tylko pełno wymówek, dlaczego nie powinni być razem. Pod koniec tej książki byłam już tak zmęczona ich ciągłym powtarzaniem, że "kiedyś w końcu dostaniemy swoją szansę, ale jeszcze nie teraz", że nie mogliby mnie mniej obchodzić. Bo jak mają dostać swoją szansę, jeśli sami nie spróbują czegoś zmienić? Przecież nie spadnie im ona nagle z nieba, jeśli sami nie poczynią kroków w swoją stronę i nie zdecydują się na kompromisy. Ich brak komunikacji swoich uczuć, ciągle wodzenie za nos siebie oraz inne osoby, które w międzyczasie stawały na ich drodze, były jednocześnie tak frustrujące i toksyczne, że naprawdę miałam ich już dość.

Aby jednak nie było, że się tylko czepiam, to mniej więcej po dwustu stronach historia nabiera tempa i wtedy już naprawdę się wciągnęłam. Tym bardziej, że poza wątkiem miłosnym w tle dzieje się wiele innych rzeczy, a sam wątek wojny nadrabia wiele rzeczy, których tutaj po prostu zabrakło. Jedyne, co jest stałe, to sposób pisania Yarros, która swoimi słowami potrafi ująć nawet najbardziej bolesne, łamiące serce momenty. Ukazana wojna budzi grozę i cierpienie, szczególnie patrząc z perspektywy tego, co obecnie dzieje się na świecie. Bywało tak wiele momentów, kiedy po prostu ciężko było mi iść dalej, bo uderzała we mnie realność tych momentów. Ta strata, żałoba, ciągły strach. Cierpienie zwykłych ludzi.

Chociaż Nate nie zostanie moją ulubioną postacią, to autorka naprawdę dobrze ukazała, jak bardzo wpływa na kogoś takie przeżycie. Widać było jego wewnętrzne cierpienie i poczucie winy, z którym borykał się od lat, czując jednocześnie, że nie może pozwolić, aby ktokolwiek to zauważył, bo wojna nie jest łaskawa dla osób słabych psychicznie. Chociaż jego decyzje wobec Izzy mnie frustrowały, to pewne rewelacje pod koniec pozwoliły mi go lepiej zrozumieć. Natomiast Izzy? Cóż, nie wiem co mam powiedzieć na jej temat poza tym, że jednocześnie jej współczułam, że zawsze był ktoś, kogo wybierała ponad siebie, jak i ciągle czułam się sfrustrowana jej zachowaniem.

Gdyby jednak nie zostanie moją ulubioną książką Yarros, ale mimo to czytało się ją szybko, więc nie jest do końca taka zła. Może gdyby nie frustrujące decyzje bohaterów i fakt, że ich taniec wokół siebie trwający aż 10 lat mnie strasznie zmęczył, podobałaby mi się bardziej. Zabrakło mi tu też tych emocji, które zawsze towarzyszą książkom autorki - szykowałam się na płacz, ale nie wylałam nawet jednej łzy. Jeśli jednak lubicie takie historie o osobach, którym czas i okoliczności nie sprzyjają pomimo uczuć, to może akurat wam się spodoba.


REBECCA YARROS to autorka z list bestsellerów "Wall Street Journal" i "USA Today", na których znalazło się ponad dziesięć jej książek. Mieszka w Kolorado z rodziną i od dziewiętnastu lat jest żoną przebywającego już na emeryturze pilota wojskowego. Ma sześcioro dzieci. Zadebiutowała jako pisarka w 2014 powieścią Wszystkimi zmysłami, dzięki której dołączyła do czołówki autorek literatury dla młodych dorosłych. Rozpoczęła nią serię wydawaną również w Europie i wysoko ocenianą przez czytelniczki Goodreads.


Tytuł: Gdyby jednak
Autorka: Rebecca Yarros
Tytuł w oryginale: In The Likely Evetnt
Liczba stron: 528
Wydawnictwo: Filia (Hype)
Data premiery: 07.02.2024r.
Ocena: 6/10

Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Filia:


Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Dzięki za przeczytanie mojego wpisu! Byłoby mi bardzo miło gdybyś zostawił/a komentarz ze swoją własną opinią :)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia