Osiemnastoletnia Trinity Marrow potrafi widzieć i komunikować się z duchami i zjawami. Jej wyjątkowy dar stanowi część tajemnicy tak niebezpiecznej, że dziewczyna ukrywana jest przez lata w odosobnionej posiadłości strażników – gargulców, które strzegą ludzkość przed demonami. Gdyby piekło odkryło prawdę o Trinity, dla pozyskania mocy zostałaby pożarta.
Kiedy wysłannicy innego klanu przywożą niepokojące wieści o czymś, co zabija zarówno demony, jak i strażników, poukładany świat dziewczyny legnie w gruzach. Nie przez niebezpieczeństwo, a dzięki najbardziej irytującemu i fascynującemu chłopakowi, jakiego poznała. Zayne ma własne sekrety, które na nią wpłyną. Jednak współdziałanie stanie się konieczne, gdy demony wtargną na teren społeczności, a tajemnica Trinity ujrzy światło dzienne.
Aby ocalić rodzinę i być może świat, dziewczyna będzie musiała zaufać przystojnemu strażnikowi. Wszystko może się zdarzyć, gdy rozpocznie się nadprzyrodzona wojna…
Czasami zabawnie jest wracać do książek, które czytaliśmy już jakiś czas temu, bo nasz odbiór może być zupełnie różny od tego za pierwszym razem. Gdy ja pierwszy raz czytałam "Sztorm i Furię" tak naprawdę nie miałam zbyt wielkiego doświadczenia z książkami z gatunku fantasy. Przeczytałam ich kilka i to głównie właśnie Jennifer L. Armentrout (moja miłość do serii Lux/Origin oraz Covenant nadal trwa!), ale w dużej mierze byłam w tego typu książkach zielona i dopiero zaczynałam się w nie wkręcać. Postanowiłam do niej powrócić teraz, bo wreszcie została wydana następna część i bardzo chciałam się z nią zapoznać, a z upływem lat niestety zapomniałam wiele z fabuły. I wiecie co jest najciekawsze? Że sięgając wstecz do mojej recenzji z 2020 roku zdałam sobie sprawę, jak bardzo może się zmienić nasza ocena na temat danej książki. Kiedyś nie mogłam się od niej oderwać i byłam absolutnie zachwycona. Teraz sprawiła mi przyjemność, ale po przeczytaniu niemalże każdej innej serii JLA oraz wielu innych książek fantasy zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo jest powolna i potrafi się dłużyć.
Trinity posiada umiejętność kontaktowania się z duchami i zjawami, a to tylko część tego, kim jest, a o czym nie może się dowiedzieć nikt spoza grupy kilku zaufanych osób. Dziewczyna ukrywana jest w odosobnieniu od lat i można jej przebywać jedynie w posiadłości strażników strzeżonej przed demonami. Gdyby inni odkryli prawdę do Trinity, jej życie mogłoby znaleźć się w niebezpieczeństwie. Niestety świat zostaje atakowany przez coś, co zabija zarówno demony, jak i strażników. Gdy o pomoc proszą strażnicy z innego klanu, sytuacja staje się coraz bardziej poważna. Dziewczyna, która wie, że swoją mocą mogłaby uratować tysiące ludzi, gdyby tylko przestała się ukrywać. Gdy poznaje Zayne'a, przystojnego strażnika z innego klanu, jej świat zmienia się diametralnie. Wkrótce oboje zmuszeni są do współpracy, aby uratować świat, zanim będzie za późno. Jednak przebywanie blisko siebie sprawia nie tylko, że coraz trudniej im się sobie oprzeć, ale jednocześnie oboje zaczynają odkrywać głęboko skrywane sekrety, które mogą wszystko zmienić. Dziewczyna nie ma jednak wyjścia i w obliczu wojny musi zaufać atrakcyjnemu strażnikowi. Tylko tak ma szansę uratowania świata przed zagładą.
Nigdy nie miałam okazji poznać serii "Dark Elements", która zapoczątkowała tę historię i raczej nie planuję tego robić, więc dla mnie "The Harbringer" to całkowicie nowy świat i zupełnie nowi bohaterowie. Pamiętałam co nieco, ale wiele rzeczy już dawno wypadła mi z pamięci, więc chociaż czytałam ją kolejny raz, to i tak czułam się, jakbym poznawała ją na nowo. I jeśli coś trzeba przyznać, to to, że Armentrout po raz kolejny przechodzi samą siebie przy tworzeniu fikcyjnego świata. Zawsze fascynowała mnie jej umiejętność wplątywania kultury i historii świata w swoje historie, bo z pewnością wymaga to dużych pokładów pracy i licznych godzin researchu. Mamy tu nie tylko fajny koncept, ale postaci wyjęte prosto w kultury, które autorka modyfikuje w interesujący sposób. A pojawienie się duchów, zjaw, czarownic, zmór i innych podobnych stworzeń sprawiło, że to była świetna książka na jesienne wieczory.
Twórczość Armentrout zawsze charakteryzowała się tym, że pierwsze tomy jej serii były dość powolnym wprowadzeniem do nowej historii i tym razem też miałam takie odczucie. Nie dzieje się za wiele ekscytujących rzeczy, za to krok po kroku odkrywamy sposób działania świata i kierujemy się w stronę odkrycia, kto jest największą czarną postacią w tej historii. Główna bohaterka, Trinity, jest kimś wyjątkowym, chronionym przed innymi. Niewiele osób wie o jej mocach, dlatego, że każdy możliwy wyciek o prawdzie oznaczałby jej śmierć. Strażnicy zapewniają jej opiekę, zwłaszcza Misha, jej protektor, z którym połączona jest nierozerwalną więzią. Grozi jej całkowita utrata wzroku z powodu choroby, jednak nic nie powstrzymuje jej przed tym, aby ćwiczyć i stać się jedną z najlepszych wojowniczek. Dziewczyna jest impulsywna, lekkomyślna i nieustraszona, dlatego często pakuje się w kłopoty. Czasami sama miałam ochotę nią potrząsnąć, żeby zaczęła myśleć, ale też rozumiałam jej frustrację i bezsilność.
Gdy Zayne staje na jej drodze, nie może zaprzeczyć, że jest najprzystojniejszym strażnikiem, jakiego kiedykolwiek widziała. Działa jej jednak na nerwy tak mocno, że nie potrafi się powstrzymać przed docinkami. W niczym nie pomaga też to, że z jednej strony słyszy o nim same dobre rzeczy, a z drugiej jej najlepszy przyjaciel ostrzega ją przed chłopakiem. I tutaj znowu zapewne przydałaby mi się znajomość Dark Elements, bo dla mnie Zayne to była kompletna enigma. Tak naprawdę do końca książki nie dowiadujemy się o jego życiu za wiele, tym bardziej, że nie jest zbyt skłonny otwierać się przed Trinity, gdy nadal sam stara się pogodzić z wydarzeniami sprzed paru miesięcy. Ale ja bardzo lubię slow burny, więc bardzo chętnie śledziłam rozwój tej relacji z nadzieją, że w kolejnym tomie w końcu rozwinie się ona w coś poważniejszego. Cóż, czy tak się stało zdradzę dopiero w recenzji kolejnego tomu.
Dla mnie "Sztorm i Furia" to taki niezobowiązujący początek serii, który nie zapadnie w pamięci na dłużej - co z pewnością udowadnia fakt, że już ją czytałam i po latach odkrywałam ją na nowo. Akcja dość żmudnie idzie do przodu, chociaż Armentrout wrzuca zalążki fabuły na tyle ciekawe, że chętnie czytamy dalej. Chciałabym jedynie więcej zaskakujących zwrotów akcji, bo mam niestety wrażenie, że większość wątków można było z łatwością przewidzieć. Tym bardziej, że autorka polega na schematach, które wykorzystywała już w innych swoich powieściach. Myślę, że ta seria może być dobra dla osób, które chcą dać szansę fantasy, ale nie wiedzą od czego zacząć. Historia nie jest przytłaczająca, łatwo śledzić fabułę i nie dzieje się za wiele na raz. Oby tylko kolejne tomy rozwinęły się w dobrym kierunku.
JENNIFER L. ARMENTROUT, znana również jako J. Lynn, to znana w Stanach Zjednoczonych autorka, która pisze książki z nurtu young adult. Zasłynęła między innymi z takich publikacji jak "Krew i Popiół", "Lux", czy seria "Zaczekaj na mnie". Jennifer pochodzi z Zachodniej Virginii i tam też mieszka do tej pory. Urodziła się 11 czerwca 1980 roku. Autorka twierdzi, iż pisze przez 8 godzin niemal każdego dnia. Natomiast w czasie wolnym uwielbia czytać, oglądać filmy na temat zombie, ćwiczyć oraz... udawać, że pisze!
Autorka jest uznawana za bardzo zaradną osobę, ponieważ bez problemu jest w stanie publikować swoje powieści samemu przy jednoczesnym podpisywaniu i aktywnym realizowaniu kontaktów z prestiżowymi wydawcami, do których na chwilę obecną zaliczają się Spencer Hill Press, Entangled Publishing, Hallequin Teen, Disney/Hyperion oraz Harper Collins.
Tytuł: Sztorm i Furia
Autor: Jennifer L. Armentrout
Tytuł w oryginale: Storm and Fury
Seria: The Harbinger. Tom 1
Data premiery: 22 stycznia 2020
Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 552
Ocena: 6/10
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Dzięki za przeczytanie mojego wpisu! Byłoby mi bardzo miło gdybyś zostawił/a komentarz ze swoją własną opinią :)