sobota, 28 września 2024

Grace Reilly - Pierwsza próba



Udzielanie korepetycji nowemu rozgrywającemu w zamian za kilka udawanych randek nie doprowadzi do niczego więcej, prawda?

James

Football jest dla mnie wszystkim – żyję, jem i oddycham tym sportem. Kiedy jednak przeniosłem się na Uniwersytet McKee, by uciec od rozproszenia uwagi, które niemal kosztowało moją przyszłość w NFL, zderzyłem się z kolejną ścianą: muszę powtórzyć i zaliczyć zajęcia z pisania, których nie zdałem na poprzedniej uczelni, albo stracę jakąkolwiek szansę na sukces. I tu pojawia się Beckett Wood, piękna, uparta koleżanka, która na dodatek jest w moim typie. Jest też moim kluczem do zaliczenia zajęć, ale ceną za jej pomoc jest udawany związek, a ja nigdy nie robię nic na pół gwizdka.

Bex

Nie zadaję się ze sportowcami, a przystojny i pewny siebie James Callahan na pierwszy rzut oka nie jest wyjątkiem. Chce, żebym pomogła mu zdać egzamin z zajęć pisarskich, ale jestem zbyt zajęta, żeby brać sobie na głowę kolejny obowiązek. Kiedy mój były – kolega z drużyny Jamesa – nie chce zostawić mnie w spokoju, dociera do mnie, że muszę go przekonać, że ruszyłam dalej. A czy jest na to lepszy sposób niż udawanie, że spotykam się z Callahanem, który nie chce mieć nic wspólnego z prawdziwym związkiem?

Z każdym fałszywym pocałunkiem James wciąga mnie głębiej w miejsce, które mnie jednocześnie ekscytuje i przeraża.

Dlaczego sprawia, że nareszcie czuję, że żyję.
I dlaczego nie chcę, żeby to się skończyło?


Seria "Beyond the Play" chodziła za mną od pierwszej części, ale jakoś nie potrafiłam się za nią zabrać aż do teraz, kiedy po prostu postawiłam na audiobooka. I to była chyba najlepsza decyzja, bo "Pierwszą próbę" przesłuchałam błyskawicznie i bardzo umiliła mi czas. Słyszałam wiele porównań tej historii do takich książek, jak "Układ" Elle Kennedy i chociaż rzeczywiście - jest to książka złożona z wielu popularnych motywów, a więc nie zaskakuje niczym oryginalnym - to uważam ją za historię idealną na oderwanie się od rzeczywistości.

Gdy Bex zostaje zdradzona przez popularnego futbolistę, z pewnością nie planuje wchodzenia w nowy związek z kolejnym sportowcem. Ale jej były nie daje jej spokoju i aby się go pozbyć, w złości całuje jego kolegę z drużyny. James właśnie przeniósł się na Uniwersytet McKee i po kilku niepowodzeniach pragnie się wykazać przed trenerem, że zasługuje na miejsce w drużynie. Ma do nadrobienia jeden z niezaliczonych przedmiotów z pisania, inaczej straci szansę na sukces. Wpakowywanie się w kolejny związek, po tym, jak zakończył się jego poprzedni, to nie najlepszy pomysł - a jednak jeden pocałunek z Bex zmienia wszystko. Obydwoje wpadają na pomysł: będą udawać parę, aby odczepił się od niej jej były, a ona za to pomoże mu w zaliczeniu przedmiotu.

Porównań do "Układu" Elle Kennedy widziałam mnóstwo i rzeczywiście ciężko ich nie zauważyć - James i Bex zawierają bardzo podobną umowę, pewne wątki pomiędzy są podobne. Ale szczerze mówiąc, historie tego typu, z korepetycjami, udawanymi związkami i sportowcami już dawno przestały być oryginalne i mogłabym tu wymienić kilka innych bardzo podobnych pozycji. Nie sięgnęłam po tę książkę oczekując czegoś, co odmieni moje życie, ani jakiejś literackiej perełki. Sięgnęłam po nią, oczekując niewymagającego przerywnika między innymi książkami. I do tego ta książka sprawdziła się świetnie.

Nie jest to najbardziej wciągająca i angażująca książka, jaką czytałam, ale jedno trzeba przyznać - Bex i James są bardzo sympatycznymi, przyziemnymi postaciami. To bardzo krótka historia, a więc nie ma co wymagać wielkiej głębi, ale jakoś autorce udało się sprawić, że nie wypadli na mdłe, jednowymiarowe postacie. Sama ich relacja jest prosta, ale naturalnie przechodzi od przyjaźni i udawanego związku w coś więcej. A co najlepsze - ta dwójka naprawdę wie, jak się ze sobą komunikować! To takie orzeźwiające, gdy bohaterowie naprawdę podejmują próby, aby zbudować zdrowy związek. A to autorce udało się przekazać świetnie.

Chyba najbardziej ze wszystkiego podobał mi się tu element rodzinny. Autorka wyraźnie próbuje tworzyć fundamenty pod kilkutomową serię, bo zagłębia się w relacje rodzinne Jamesa, które choć nie są idealne, to nadają historii swego rodzaju swojskości. Sam James był trochę zaskoczeniem, bo nie wiem czemu, ale oczekiwałam typowego sportowca, jakich pełno w tego typu romansach, a okazał się on być bardzo przyziemnym, dobrym człowiekiem, któremu zależy jedynie na spełnieniu swojego marzenia. Mam nadzieję, że reszta jego rodzeństwa będzie równie łatwa do polubienia.

Choć "Pierwsza próba" nie jest szczytem literatury, ani też niczym wyróżniającym się romansem sportowym, to nie żałuję, że po nią sięgnęłam. To właśnie tego typu historia, którą z przyjemnością można posłuchać w audiobooku, gdy zajmuje się czymś innym - nie wymaga skupienia, jest zabawna, lekka i słodka. Nie oczekujcie fanfar, ani czegoś nad wymiar wspaniałego - ale też chyba nie każda książka musi taka być?


Grace Reilly to amerykańska pisarka tworząca literaturę z gatunku young adult. Do grona popularnych powieści jej autorstwa należą m.in. pozycje "Pierwsza próba", "Ucieczka" i "Skradziony punkt".

Tytuł: Pierwsza próba
Autorka: Grace Reilly
Seria: Beyond the Play. Tom 1
Wydawnictwo: YaNa
Premiera: 22.11.2023
Liczba stron: 320
Ocena: 6.5/10
Czytaj dalej »

wtorek, 24 września 2024

Elena Armas - The Fiancé Dilemma



Josie Moore has given the opposite sex—and love—plenty of chances. Four exactly, if you count all her failed engagements, and five if you include the absentee father who kept her existence a secret until very recently. So when her father decides to announce his retirement with a splashy magazine piece about the family, Josie realizes her romantic history is a complicated PR issue.

Matthew Flanagan is in the mud, literally. Not only has he been fired from his job, but also the tires of his car are stuck in the muck after taking a wrong turn as he enters Green Oak, North Carolina. So, he grabs a duffel with his essentials and goes in search of a place to crash until he gets his life back on track. But instead, he finds his best friend’s sister, Josie, greeting him as her fiancé.

What starts as a big messy misunderstanding quickly turns into an arrangement with Matthew playing a new role as doting fiancé. A fifth engagement—and a stunt, at that—makes Josie’s stomach turn, but every dilemma requires a choice between equally undesirable alternatives, and Matthew doesn’t seem to mind becoming one more number in a colorful list of grooms-that-never-were. Despite the ring on her finger, Josie knows this is only temporary, even if the rest of the small town believes that the fifth time’s the charm.


Green Oak, jak ja tęskniłam! To małe miasteczko gdzieś w Karolinie Północnej skradło moje serce już podczas lektury The Long Game, a teraz autorka zabiera nas prosto w sam środek chaosu weselnych przygotowań, rodzinnych konfliktów i (fałszywych) zaręczynowych zawirowań. Kto poznał już historię Camerona i Adalyn z pewnością pamięta Josie, miejscową właścicielkę kawiarni, a także burmistrzynię miasteczka, oraz Matthew, najlepszego przyjaciela Ady. Teraz ta dwójka niespodziewanie połączy swoje siły w zaręczynowych machlojkach, przy których śmiałam się w niebogłosy i zakochiwałam razem z nimi. UWAGA! Jeśli nie czytaliście The Long Game, a nie chcecie spoileru ważnego elementu historii, to polecam pominąć opis fabuły.

Kochająca swoje małomiasteczkowe życie Josie nigdy się nie spodziewała, że jako dorosła kobieta stanie się elementem medialnego koszmaru, gdy po wielu latach odezwie się do niej jej dotychczas nieobecny biologiczny ojciec - Andrew Underwood, znany magnat świata biznesu, właściciel wielomilionowych korporacji. Ani tego, że Adalyn okaże się być jej siostrą. Media szybko łykają ten rodzinny skandal, zagłębiając się nawet w jej przykre historie czterech nieudanych zaręczyn. Kiedy więc na jej progu staje specjalistka od PR-u i przypadkowo zauważa na jej dłoni pierścionek zaręczynowy (który, pech tak chciał, utknął na jej palcu), postanawia, że najlepszym sposobem na poprawienie wizerunku rodziny będzie zorganizowanie wielkiego wesela, za które w całości zapłaci Andrew. Przytłoczona Josie przytakuje i w panice jako swojego narzeczonego przedstawia Matthew, przyjaciela jej siostry. Jedyny problem? Nikt nie wie, że Josie i Matthew wcale nie są w sobie zakochani. Czy uda im się zapanować nad tym bałaganem, zanim zostaną zmuszeni, by wypowiedzieć sakramentalne "tak"? Czy może to będzie w końcu ten jeden raz, kiedy zaręczyny Josie będą miały szczęśliwe zakończenie?

Nie macie pojęcia, jak bardzo nie mogłam się doczekać tej książki - wyczekiwałam premiery odkąd tylko autorka zdradziła, że Josie i Matthew dostaną swoją własną historię. Muszę jednak przyznać, że wkręcenie się ponownie w ten świat chwilę mi zajęło. Elena Armas w tej książce powraca do jednoosobowej narracji (z wyjątkiem jednego rozdziału pod koniec), co mnie dość mocno rozczarowało. Przez brak perspektywy Matthew na początku bardzo mi czegoś brakowało - na szczęście fabuła w końcu nabiera tempa i przestało mi to aż tak bardzo przeszkadzać.

Bardzo szybko zostajemy wrzuceni w cały ten zaręczynowy chaos, co sprawia, że nawet pomimo możliwych niedoskonałości ciężko jest się od tej historii oderwać. I chociaż okoliczności udawanych zaręczyn tych bohaterów są z lekka naciągane, to ta katastrofa medialna, rozterki Josie i urok Matthew sprawiają, że w końcu totalnie się dla tej historii przepada. Zresztą, tak jak się spodziewałam - jeśli coś Elena Armas potrafi zrobić dobrze, to stworzyć pełną ciepła, zawirowań i motylków historię, przy której po prostu z przyjemnością spędza się czas.

Już od pierwszej strony nie mogłam się pozbyć wrażenia, że Josie to trochę bardziej zakręcona wersja Rosie z The American Roommate Experiment. Ma już za sobą cztery nieudane zaręczyny i przygotowania do wesel, a teraz wpakowuje się w kolejne, choć tym razem udawane. Dodajmy do tego dotychczas nieobecnego ojca, którego pojawienie się wywołuje w niej wiele skomplikowanych emocji. Napisać więc, że przechodzi przez wiele, to mało powiedziane. Chociaż wszyscy próbują ją definiować jej miłosnymi porażkami, trudno nie zauważyć w niej młodej kobiety pragnącej jedynie miłości i uwagi ojca, który nie potrafi jej tego podarować. Czasami tak bardzo miałam ochotę ją przytulić!

Co ciekawe, Matthew nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia na początku. Chociaż znałam go już z poprzedniej części i wiedziałam, że jest świetny, myślę, że to właśnie część problemu, jaki mam z brakiem jego perspektywy. Byłam zaskoczona, bo pamiętałam go jako rozrywkowego i miłego faceta, a początkowo wypadł wręcz na chłodnego i niezainteresowanego. Ale Armas dobrze wie, co robi, bo znowu udowadnia, jak bardzo pozory potrafią mylić, stopniowo odkrywając niezwykle wnikliwego, zabawnego, opiekuńczego faceta, który jako pierwszy podejmuje się wyzwania przebicia się przez warstwę niepowodzeń i rozczarowań Josie.

Uwielbiam to, że gdzie ona zdążyła się już przyzwyczaić do myśli, że to jest powodem każdego rozczarowania w jej życiu, każdego porzucenia przez różnych mężczyzn, on podjął próbę ukazania jej, że zasługuje na to, aby to ktoś zawalczył o nią i udowodnił jej, że jest wspaniała właśnie taka, jaka jest. Ich udawane zaręczyny, choć z lekka niefortunne, zupełnie nie wydawały się udawane, bo od samego początku była między nimi tak naturalna chemia. Ich relacja dawała mi motylki w brzuchu, a to najlepszy znak, że autorka zdecydowanie zrobiła coś dobrze.

Co prawda The Fiancé Dilemma nie zostanie moją ulubioną książką autorki, ale to mimo wszystko powieść Eleny Armas - ona może pisać cokolwiek, a i tak wiem, że zawsze dostanę pełną ciepła, słodyczy i emocji historię, którą pokocham. Jej slow burny zapewniają najsłodszą torturę emocjonalną, a to wyczekiwanie aż napięcie między bohaterami wybuchnie, sprawiło, że siedziałam jak na szpilkach. Sam element małego miasteczka zszedł odrobinę na dalszy plan, ale uwielbiam wszelkie sceny z Matthew, Josie, Adalyn i Cameronem - ta mała, przyszywana rodzinka dawała mi tak wiele radości i wywoływała salwy śmiechu, a pewien wątek doprowadził wręcz do łez ze wzruszenia. Z niecierpliwością wyczekuję polskiego wydania tej historii.



ELENA ARMAS to hiszpańska pisarka, kolekcjonerka książek i nieuleczalna romantyczka. Uwielbia współczesną popkulturę. Prowadzi konto na Instagramie, gdzie dzieli się swoimi opiniami o książkach. The Spanish Love Deception to jej pierwsza powieść (i od razu bestseller).


Tytuł: The Fiance Dilemma
Autor: Elena Armas
Data premiery: 30.07.2024r.
Seria: The Long Game. Tom 2
Język: angielski
Liczba stron: 432
Ocena: 8/10


Czytaj dalej »

piątek, 20 września 2024

B. K. Borison - Lovelight Farms. Layla & Caleb



Po kolejnej nieudanej randce Layla ostatecznie zrezygnowała z poszukiwania drugiej połówki. Zawsze marzyła o romantycznych uniesieniach i motylach w brzuchu, a po raz kolejny została sama przy stoliku z niezapłaconym rachunkiem. Do tego, cóż, prowadzenie piekarni w najbardziej romantycznym zakątku Inglewild zdecydowanie nie pomaga w porządkowaniu życia miłosnego… Na szczęście Caleb Alvarez, nauczyciel lokalnego liceum, a dawniej zastępca szeryfa, ma na to idealne rozwiązanie! Oferuje Layli miesiąc randek bez zobowiązań – on postara się przywrócić jej wiarę w mężczyzn, a tymczasem ona oceni jego umiejętności randkowania. Gwarantuje spotkania bez presji, bez zobowiązań i, przede wszystkim, bez rozczarowań – dla Layli brzmi jak układ idealny! Niestety nie wezmą pod uwagę tego, że do ich planu włączy się coś jeszcze – prawdziwe uczucie. Czy Caleb i Layla zdołają się sobie oprzeć?


Gdy mam ochotę na Gilmore Girls w formie książki, zawsze sięgam po serię Lovelight Farms. Zmieniający się z każdą częścią klimat pór roku, małe miasteczko z urokliwymi, acz wścibskimi mieszkańcami, zwierzątka, przekochane i ciepłe historie miłosne - mogłabym czytać ją bez końca. A teraz po dwóch książkach czekania w końcu nadeszła pora na parę, której losy intrygowały mnie już od ich pierwszego pojawienia się w historii Stelli i Luki - Laylę i Caleba. Tę samą Laylę, która ma pecha w miłości i Caleba, który zawsze wynajduje wymówki, aby kupić coś w jej cukierni, a całe miasto wie, że się w niej kocha. I po przeczytaniu mogę śmiało stwierdzić, że było tak dobrze, jak oczekiwałam.

Layla może i prowadzi uporządkowane, słodkie życie jako właścicielka cukierni na urokliwej farmie Lovelight Farms w równie urokliwym miasteczku Inglewild, ale ma za to wielkiego pecha do miłości. Jej historia randek to pasmo kolejnych porażek i facetów, których można określić słowem: rozczarowanie. Kiedy więc kończy właśnie kolejną beznadziejną randkę, gotowa jest na zawsze skończyć z facetami. Ale wtedy zauważa w barze Caleba - byłego zastępcę szeryfa i nauczyciela liceum z jej miasteczka, który zamawia u niej maślane croissanty w każdy poniedziałek, środę i piątek. Gdy ten nieśmiały facet proponuje jej układ, dzięki któremu on miałby jej pokazać, jak powinny wyglądać prawdziwe randki, a ona oceni jego umiejętności randkowania, aby w końcu mógł znaleźć odpowiednią partnerkę, nie waha się długo. Po raz pierwszy zauważa w nim kogoś więcej, niż przelotnego znajomego z miasta, a Caleb zdaje się być słodkim facetem. Ale czy uda mu się prawdziwie przywrócić jej wiarę w miłość?

Historia Caleba i Layli jest słodka jak wypieki prosto z cukierni Layli. Cieplutka, sycąca i sprawiająca czystą przyjemność. To coś tak prostego, jak randki między dwójką ludzi, którzy mają lekkiego pecha do miłości, a jednak sprawiło mi tyle przyjemności. Być może dlatego, że jest w tych postaciach pewna wrażliwość, strach przez otwarciem serca na prawdziwą miłość, że kiedy w końcu oboje to robią, przynosi to czytelnikowi tak słodką satysfakcję. A ja czekałam na ten moment od pierwszej książki!

Dajcie mi nieśmiałego, kochanego faceta z (nie tak) sekretnym crushem na głównej bohaterce, a ja przepadnę dla niego od razu. Właściwie Caleba uwielbiałam już wcześniej, więc niewiele mi było trzeba, ale w tym tomie już kompletnie skradł moje serce. Swoim ciepłem i cierpliwością wobec trochę pokaleczonej i nieufnej Layli, chęcią ukazania jej, że zasługuje na dużo więcej, niż dotychczas pozwalała innym mężczyznom. Po prostu byciem kochanym, dobrym człowiekiem, nawet jeśli jego dobro często sprowadzało go na manowce.

Layla jest postacią, którą znamy z jej dobrego serca, talentu do wypieków i dużego pecha do facetów - nic więc dziwnego, że Caleb jej umykał przez większość czasu. Autorka fajnie się zagłębia w postać, której doświadczenie i przeszłość związana z wielokrotnym porzuceniem sprawiają, że gubi się w sprawach miłosnych i ciężko jej oddać swoje serce komuś dla niej dobremu. Bo kiedy to zrobi, pozbieranie się po utracie czegoś prawdziwie cennego będzie bolało milion razy bardziej, niż kolejne rozczarowanie w postaci nieudanej randki. Jej niepewność, ale też miłość do Caleba były ukazane realistycznie, chwytały za serce i sprawiły, że jej postać stała się jedną z moich ulubionych.

I jak ja się wspaniale bawiłam na tych ich eksperymentalnych randkach! Oboje zupełnie nie dają odczuć, że wcale nie są prawdziwą parą, bo chemia między nimi jest tak naturalna i swobodna, że każdy kolejny krok przychodzi im z łatwością. Wrotki, pikniki, wspólne poranki w cukierni Layli. To, jak stali się prawdziwymi przyjaciółmi. Oczywiście nie wszystko jest proste i nieskomplikowane, bo jak to w każdym tomie, bohaterowie muszą się zmierzyć ze swoimi niepewnościami i wątpliwościami, ale ich miłość jest prawdziwa i ciepła - taka, o jakiej marzy każdy z nas. I każda chwila spędzona z nimi przynosiła mi prawdziwą radość.

Oczywiście ta seria to nie jest jakiś szczyt literatury, ale wcale nie musi nim być. To seria, która ma nas zabrać do małego miasteczka, rozbawić różnymi wybrykami jego mieszkańców i dać wiarę, że na każdego czeka gdzieś prawdziwa miłość. A trzeci tom robi to bardzo dobrze. Śmiałam się, zakochiwałam razem z Laylą i Calebem. Zupełnie nie chcę się rozstawać z tym miasteczkiem i nie mogę uwierzyć, że do końca została już tylko jedna część, ale i tak nie mogę się jej doczekać. A ja mogę wam tylko z całego serca tę serię polecić - nie pożałujecie!


B. K. BORISON mieszka w Baltimore ze swoim słodkim mężem, żywiołowym maluszkiem i ogromnym psem. W gimnazjum zaczęła pisać na marginesach książek i od tamtej pory pisze już nieustannie. Lovelight Farms jest jej debiutem literackim.

Tytuł: Lovelight Farms. Evelyn & Beckett
Autorka: B. K. Borison
Tytuł w oryginale: In The Weeds
Seria: Lovelight. Tom 2
Wydawnictwo: Endorfina
Data premiery: 12.04. 2024
Liczba stron: 480
Ocena: 9/10

Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Endorfina:
Czytaj dalej »

wtorek, 17 września 2024

Ana Huang - Władca dumy



Jest jego przeciwieństwem pod każdym względem… i największą pokusą, z jaką miał kiedykolwiek do czynienia.

Powściągliwy, opanowany i poprawny aż do przesady, Kai Young nie odnajduje się w chaosie. Tymczasem Isabella, z fioletowymi pasemkami we włosach i skłonnością do niestosownych żartów, jest właśnie ucieleśnieniem chaosu.

W przededniu wyborów nowego prezesa medialnego imperium, w których stawką jest przyszłość firmy, miliarder nie może sobie pozwolić na zamieszanie, jakie dziewczyna wnosi do jego życia.
Isabella jest wszystkim, czego nie powinien pragnąć, ale każde jej spojrzenie i dotyk kuszą go do złamania zasad i uczynienia jej swoją wybranką.

Zuchwała, impulsywna, pełna życia Isabella Valencia lubi się bawić i potrafiłaby usidlić każdego mężczyznę… z wyjątkiem Kaia Younga.

Nie powinno jej to martwić. Facet nie jest w jej typie, a dla rozrywki tłumaczy klasyków na łacinę. I jest członkiem ekskluzywnego klubu, w którym ona pracuje jako barmanka, co oznacza, że jest absolutnie poza zasięgiem.

Musi jednak przyznać, że mimo chłodnego usposobienia jednym dotykiem potrafi sprawić, że uginają się pod nią kolana.

Choć bardzo starają się przed tym uchronić, muszą w końcu ulec zakazanemu pożądaniu.

Mimo że cena okaże się niezwykle wysoka.


Nie wiem kiedy to się stało, że Ana Huang stała się dla mnie autorką, której książki albo uwielbiam albo nienawidzę, a i tak zawsze daję im kolejną szansę w nadziei, że będzie dobrze, ale tym właśnie sposobem mam już za sobą jej szóstą książkę. I to musi być chyba jakaś ruletka, bo kiedy lektura Władca gniewu to była dla mnie czysta przyjemność, tak już czytanie Władcy dumy sprawiło, że z nudy kontemplowałam wszystkie swoje decyzje życiowe. A co najlepsze, z pewnością przeczytam też trzeci tom, bo chyba nigdy się nie uczę, a autorka zawsze potrafi mnie przyciągnąć. Niech mi ktoś jednak wyjaśni, co się wydarzyło w tym tomie?

Kai Young, młody dziedzic wielopokoleniowej fortuny, przygotowuje się właśnie do objęcia posady prezesa rodzinnej firmy. Inteligentny i opanowany nie może sobie pozwolić na żadne rozproszenia, które mogłyby zaprzepaścić jego szansę na wygranie nadchodzących wyborów na wymarzone stanowisko. Jednak wbrew jego chęciom jego umysł i serce nie potrafią trzymać się z dala od chaotycznej Isabelli Valencii, dziewczyny z niewyparzonym językiem i fioletowymi pasemkami, która pracuje jako barmanka w ekskluzywnym klubie, którego jest członkiem. Isabella jest dokładnie takim rozproszeniem, jakiego nie potrzebuje. A ona dobrze wie, że nie wolno jej umawiać się z członkiem klubu, bo zniszczyłaby swoją karierę. Mimo wszystko poddanie się rosnącemu przyciąganiu staje się coraz bardziej kuszące...

Chciałabym móc tu przedstawić jakieś ciekawe punkty fabularne, które zazwyczaj są obecne w książkach Any Huang (tej samej autorki, która zawsze wplata w swoje książki jakieś porwania, zdrady i skandale), ale historia Kaia i Isy była wręcz nienaturalnie zwyczajna i spokojna. I nie mam tu na myśli nic złego, bo ja akurat takie historie uwielbiam, ale mam niestety wrażenie, że autorka nie potrafiła sobie z tym poradzić. Spójrzmy chociażby na postać Kaia - jak wszyscy męscy bohaterowie Any jest słynnym miliarderem, ale daleko mu do takiego Christiana czy Alexa. Jest bardzo opanowany, spokojny, dla zabawy tłumaczy książki na łacinę, a do tego lubi trzymać się zasad. W porównaniu z nim Isabella to kulka chaosu i energii, która mówi, co jej ślina na język przyniesie, potrafi być lekko impulsywna i narwana. Bardzo ich polubiłam jako bohaterów, mieli nawet szansę zostać moimi ulubieńcami, ale po drodze coś bardzo poszło nie tak.

Wątek miłosny sam w sobie pozostawia niestety wiele do życzenia. O ile Isa i Kai są sympatycznymi postaciami osobno, jakoś nie potrafiłam się zaangażować w ich wspólną historię. Nawet lekki element zakazanego związku, który miał szansę dodać dreszczyku emocji, wypadł nijako i bardzo płytko - zresztą właśnie tak, jak - niestety - cała ich relacja. Myślę, że duże znaczenie ma tu sam fakt, że gdy zaczynamy czytać tę książkę, oni już są sobą zainteresowani. Zabrakło tu budowania napięcia, jakiejś niepewności, etapu gonienia za sobą.

Co natomiast irytowało mnie najbardziej, to ilość czasu poświęcona na mówienie o staraniach Kaia o miejsce prezesa w firmie, a także o braku weny Isabeli, której marzeniem jest napisanie książki. I chociaż mogły to być fajne elementy ich osobowości, to autorka skupiła ich historie tylko na tym, przez co nie działo się nic więcej. Nie zliczę ile razy przewijałam biznesowe gadanie bohaterów albo jakieś mało interesujące spotkania, które nic do fabuły nie wnosiły - co mnie obchodzą jakieś skandale randomowych miliarderów? Ileż można o tym czytać?

Chociaż nie jestem największą fanką twórczości Huang, to zawsze sięgam po jej książki ze świadomością, że będzie interesująco, wciągająco i dostanę historię, przy której się rozerwę. Tym razem nie dostałam nic z tych rzeczy. Romans był nijaki i mało rozwinięty, fabularnie nie działo się nic ciekawego, a jedyna dobra rzecz w tej części - bohaterowie - nie zostali dobrze wykorzystani. Jakby autorka nie miała pomysłu, w którą stronę chce tę część poprowadzić i powstało... to. Nie wspominając o żenujących scenach seksu, które niestety zawsze w książkach Any wypadają okropnie. Jeśli miałabym wam coś polecić, to raczej zalecam pominięcie tego tomu - autorka nie oferuje tu niestety nic ciekawego.



Ana Huang jest autorką przede wszystkim namiętnych i pełnych pasji książek z gatunku New Adult i współczesnych romansów. Jej książki zawierają zróżnicowane postacie i emocjonalne, czasem kręte drogi do szczęśliwego zakończenia (z dużą ilością żartów i pikanterii). Poza czytaniem i pisaniem Ana uwielbia podróżować, ma obsesję na punkcie gorącej czekolady i jest w związkach z wieloma fikcyjnymi chłopakami.


Tytuł: Władca dumy
Autor: Ana Huang
Seria: Kings of Sin. Tom 2
Tytuł w oryginale: King of Pride
Data premiery: 19.06.2024
Liczba stron: 392
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Ocena: 3/10

Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Czwarta Strona:




Czytaj dalej »

czwartek, 12 września 2024

Kate Canterbarry - In a Jam. Słodkie kłopoty



Shay zostaje porzucona w dniu ślubu zaledwie kilka godzin przed ceremonią. Jej narzeczony okazał się samolubnym tchórzem, a ona najwyraźniej zignorowała wszystkie czerwone flagi. Wszystko zmienia się, gdy otrzymuje wiadomość, że zmarła jej przybrana babcia, która w testamencie zostawiła jej farmę tulipanów w miejscowości Friendship w stanie Rhode Island. Jest jednak pewien haczyk. Aby zachować farmę oraz dom, Shay musi przenieść się do miasteczka oraz wyjść za mąż w ciągu roku (na co naturalnie po złych doświadczeniach nie ma ochoty).

Noah Barden kochał Shay od zawsze. Bardziej niż potrafiłby się do tego przyznać. Nigdy nikomu nie wyjawił swojego sekretu. W liceum był zbyt nieśmiały i niepewny siebie, aby odważyć się zaprosić na randkę dziewczynę swoich marzeń.

Teraz Noah ma pełne ręce roboty. Przez lata skupiał się na pracy, rozwijając rodzinny biznes. I jakby tego było mało, jest też pełnoetatowym przybranym ojcem dla swojej sześcioletniej siostrzenicy, małej Gennie. Minęły lata, odkąd ostatnio widział Shay i uważał temat swojej niespełnionej miłości za zamknięty.

Do czasu, gdy dziewczyna, która kiedyś była dla niego wszystkim, niespodziewanie wraca do ich rodzinnego miasteczka.


Jeśli waszymi ulubionymi romansami są małomiasteczkowe historie w stylu Mariany Zapaty lub Lucy Score (a w szczególności "To, co zostaje w nas na zawsze", o której pomyślałam niemalże od razu), to "In a Jam" będzie dla was lekturą idealną. Klimat lata, małe miasteczko, farma tulipanów, masa zwierzątek, niedoszła panna młoda oraz samotny wujek opiekujący się swoją sześcioletnią siostrzenicą - czyż nie brzmi to jak idealna lektura? Ja niemalże od pierwszych stron zauroczyłam się tą książką i odkąd ją skończyłam ciągle ciepło o niej myślę. Nie wyobrażam sobie lepszego zakończenia lata!

Shay Zucconi z pewnością nie tak wyobrażała sobie swoje dorosłe życie - porzucona na parę godzin przed długo planowanym ślubem przez mężczyznę, którego uważała za swoją przyszłość. A jednak właśnie tak wygląda jej rzeczywistość. Dlatego kiedy otrzymuje informację o podarowanej w spadku farmie tulipanów swojej przyszywanej babci, nie zastanawia się długo i wyjeżdża z Bostonu do małego miasteczka Friendship, w którym pomieszkiwała jako nastolatka. Jej babcia jednak skrzętnie sobie wszystko przemyślała, bo aby farma mogła pozostać jej, Shay musi przeprowadzić się do Friendship oraz... wyjść za mąż w ciągu roku. Niespodziewanie kobieta odkrywa na miejscu, że jej dawny przyjaciel z młodości i sąsiad, Noah Barden, nie tylko powrócił do miasteczka i jest właścicielem sąsiadującej farmy, ale opiekuje się teraz sześcioletnią córeczką swojej siostry. I chociaż nadal jest nieśmiały, to nie ma w nim już nic z tego chłopca, którego zapamiętała. A co zaskakuje ją najbardziej, Noah proponuje jej wyjście z tej sytuacji: wezmą ślub, aby Shay mogła zatrzymać farmę, a w zamian za to Noah dostanie kawałek jej ziemi, która pomoże mu rozwinąć własną farmę. Taki układ zdecydowanie zwiastuje słodkie kłopoty...

Ta książka, od oprawy po wnętrze, to definicja lata i życia w małym miasteczku na farmie pełnej roślin i zwierząt. Nie skłamię pisząc, że to jedna z najbardziej klimatycznych, ciepłych historii, jakie dane mi było czytać w tym roku. I chociażby z tego powodu tak bardzo się w niej zakochałam - uwielbiam, kiedy powieści przenoszą mnie do innego świata, który wręcz widzę w mojej głowie. Co więcej, w całej swojej normalności skrywa historię ludzi z życiowymi problemami, która potrafi jednocześnie rozbawić do łez i zmusić do refleksji nad wieloma aspektami życia.

Shay i Noah nie widzieli się od lat, choć dzięki kilku wspominkom z ich młodości możemy zauważyć, że kiedyś łączyła ich wyjątkowa przyjaźń - nawet jeśli tak naprawdę prowadzili zupełnie różne życia. Noah był nieśmiały i niepopularny z powodu swojego wyglądu, a ona rozchwytywana i lubiana przez wszystkich, a jednak potrafili się dojrzeć przez wszelkie maski, które zakładali na co dzień. Teraz, po latach milczenia, wiele się zmieniło, ale z przyjemnością obserwowałam, jak odbudowują tę relację na nowo i jak dobrze ze sobą współgrają. Nawet jeśli nie było łatwo - obydwoje nie są już tymi samymi ludźmi, Noah nie chce znowu stracić dla niej głowy, a Shay zdecydowanie nie planuje oddawać w najbliższym czasie swojego serca kolejnemu mężczyźnie.

Motyw udawanego małżeństwa nie jest nikomu obcy, ale dawno już nie czytałam, aby komuś przychodziło to tak naturalnie, jak Shay i Noahowi. Dorzućmy do tego jeszcze postać Gennie, sześcioletniej siostrzenicy Noaha, a śmiech mamy gwarantowany. Ta trójka miała razem tak wspaniałą, rodzinną chemię, że puchło mi serducho. Gennie to skarb tej książki sam w sobie, to pełna energii dziewczynka, która zawsze szokuje tym, co wychodzi z jej ust, ale jednocześnie radząca sobie z traumą córka, która utraciła mamę. Autorka tchnęła w tych bohaterów życie, stworzyła wielowarstwowych ludzi, którzy muszą się zmierzyć z własnymi problemami, co nadało im wyjątkowości i realizmu.

Nie jest to jednak książka bez wad, chociaż nie są to wady, które jakoś bardzo mi zawadzały. Pewnie nikogo nie zszokuję, że to napiszę, ale dla mnie historia byłaby wręcz idealna, gdyby nie fakt, że mniej więcej w połowie do relacji Noah i Shay dochodzi element przyjaźni z bonusami, a liczne sceny erotyczne szybko stały się męczące. I szczerze mówiąc, nie były one moimi ulubionymi scenami - w dużej mierze je pomijałam, bo jak dla mnie zupełnie tu nie pasowały. Zastanawiam się też, czy to kwestia tłumaczenia, czy może to po prostu styl autorki, ale bywały takie dialogi, które wypadały przedziwnie i nienaturalnie, przez co niektóre rozmowy musiałam czytać kilka razy.

In a Jam. Słodkie kłopoty to historia dla osób, które lubią poczytać o normalności, o życiowych problemach i spędzić miło czas w klimatycznym małym miasteczku na farmie. To dość gruba książka ze slow burnem, a więc zdecydowanie nie dla każdego, ale jeśli to wasze klimaty, to warto dać jej szansę. Pokochacie tego lekko nieśmiałego i zamkniętego w sobie farmera ze słabością do swojej dawnej przyjaciółki i ową przyjaciółkę, która wraca do miasteczka po latach i kradnie serce małej dziewczynki oraz jej wujka. Dla mnie to powieść, która przywodzi na myśl komfort i ciepło, nawet pomimo swoich niedoskonałości. Z chęcią przeczytam w przyszłości inne powieści autorki.


Kate Canterbary – nie wie może wszystkiego, ale to wie na pewno: pikantna salsa i tequila rozwiązują większość problemów, życie nad oceanem – Pacyfikiem lub Atlantykiem – jest najbliższe doskonałości, a pisanie inteligentnych, pikantnych historii jest lepsze niż jakakolwiek ilość czekolady.

Zaczynała jako reporterka niezależnej gazety poświęconej sztuce i rozrywce w czasach, gdy ludzie jeszcze czytali prasę, i od tamtej pory pisze i ukradkiem przeprowadza wywiady z ludźmi – uważaj więc, by nie usiąść obok niej w samolocie.

Kate mieszka w Nowej Anglii z mężem i dzieckiem, a kiedy nie pisze o seksownych architektach, odwiedza najlepsze food trucki w okolicy.


Tytuł: In a Jam. Słodkie kłopoty
Autorka: Kate Canterbary
Data premiery: 14.08.2024
Wydawnictwo: Papierowe serca
Liczba stron: 544
Ocena: 8/10

Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Papierowe Serca:

Czytaj dalej »

poniedziałek, 9 września 2024

Podsumowanie czytelnicze sierpnia

 
Nie wiem jak to wyglądało u was, ale dla mnie sierpień to był prawdopodobnie najgorszy miesiąc czytelniczy w tym roku. Dawno już tak mi się nie chciało niczego czytać. Dodatkowo zdaje się, że w lipcu wykorzystałam już mój limit szczęścia, bo niestety tym razem trafiałam na w większości średnie książki, które nie zapadły mi w pamięć - z wyjątkiem może dwóch. Przez to wszystko zupełnie nie chciało mi się pisać tego podsumowania, ale nie mogę więcej przedłużać, także tak wygląda moja lista przeczytanych w sierpniu książek:

BUTCHER & BLACKBIRD - ★★★☆ (i pół)



Jak nie gustuję w dark romansach, tak już mroczne komedie romantyczne idealnie wpasowują się w mój humor, bo Butcher & Blackbird to była jednocześnie przedziwna, ale też świetna lektura, podczas której świetnie się bawiłam. Czy było momentami obrzydliwie? Owszem. Ale w sumie nie aż tak, jak można się było spodziewać po książce o seryjnych mordercach, a sam romans okazał się być zaskakująco słodki i rozkoszny (może poza spicy scenami erotycznymi). Bardzo chętnie przeczytam następne tomy.




LATO, KIEDY CIĘ OCALIŁAM - ★★★☆ (i pół)


Bałam się, że ta część zmiażdży mi serce bardziej niż pierwsza, ale tym razem autorka oszczędziła mojemu sercu cierpienia. A przynajmniej w pewnej części, bo oczywiście całej gamy emocji nie mogło zabraknąć. Chociaż ta seria O'Roark nie jest moją ulubioną, to doceniam ją za to, że tak dobrze porusza różne ważne tematy i chwyta za serce. Tym razem ukazuje historię kobiety, która stawia na pierwszym miejscu siebie oraz swoje dzieci, odchodząc od toksycznego męża, a także mężczyzny, który przeżył coś okropnego i każdego dnia próbuje sobie z tym poradzić. To chwytająca za serce powieść o zdrowieniu i drugich szansach w życiu.



HATE MAIL - ★★★☆ (i pół)



Fabuła tej książki brzmiała jak coś idealnego dla mnie, ale coś tu mocno zawiodło, bo niestety nie bawiłam się tak dobrze, jak sądziłam. Chyba dużą rolę odgrywa tu fakt, że udało mi się przewidzieć największy plot twist historii (naprawdę, nie było trudno tego dokonać) i byłam trochę zszokowana, że autorka przeciągnęła go do samego końca. W rezultacie z uroczej komedii romantycznej wynikła dziwna drama, przez którą nie potrafiłam patrzeć na tę historię w ten sam sposób. Same listy okazały się być nudne i powtarzalne, co - niestety - idealnie podsumowuje całą relację głównych bohaterów.



BEZ SKAZY - ★★★




Seria Chestnut Springs wyskakuje mi już z lodówki, ale pierwszy tom nie zrobił na mnie takiego wrażenia, jak oczekiwałam. Jeśli mam być kompletnie szczera, po upływie czasu już prawie nic z tej historii nie pamiętam - brakowało w niej czegoś, co by ją wyróżniło wśród innych romansów. Jedyne, co mi się prawdziwie podobało, to klimat kowbojskiego życia i rodzinne relacje bohaterów. Poza tym byłam niestety rozczarowana.




WESTWELL. MIŁOŚĆ I NIENAWIŚĆ - ★★★★☆


Powrót do elit Nowego Jorku przyniósł kolejną dawkę bolesnych wrażeń i trudnych emocji. Po końcówce pierwszej części wiedziałam, że będzie bolało, ale tęsknota Heleny i Jessa wycisnęła ze mnie całe powietrze. Gdyby nie trwające w tle poszukiwania odpowiedzi na temat zagadkowej śmierci ich rodzeństwa sprzed lat, nie wiem jak wytrwałabym ich ból i bezsilność spowodowane niemożnością bycia ze sobą. Ta trylogia prawdziwie pochłania i nie mogę się doczekać finału, aby dostać w końcu odpowiedzi na wszystkie pytania.





THE HARDEST FALL - ★★★



The Hardest Fall to było niestety moje pierwsze rozczarowanie jeśli chodzi o twórczość Elli Maise. Zazwyczaj kocham jej powieści, dają mi komfort i wywołują całą masę motylków w brzuchu, ale w tej powieści niestety tego zabrakło. W dużej mierze po prostu się nudziłam, a ilość niezręcznych momentów, w które pakowali się bohaterowie sprawiła, że skręcałam się z zażenowania. A szkoda, bo fabularnie mogła to być naprawdę przyjemna książka.
Czytaj dalej »

niedziela, 8 września 2024

Isabel Ibañez - Co wie rzeka



W pełnej przepychu społeczności dziewiętnastowiecznego Buenos Aires Inez Olivera ma wszystko oprócz jednej rzeczy, której naprawdę pragnie: obecności rodziców. Mama i tata od lat zostawiają ją pod opieką krewnych i wyruszają do Egiptu na wiele miesięcy w roku.

Pewnego dnia dziewczyna otrzymuje list o strasznej treści: jej rodzice zaginęli w tajemniczych okolicznościach na pustyni  i zostali uznani za zmarłych. Inez zdeterminowana, by odkryć prawdę, decyduje się wyruszyć do Kairu, zabierając ze sobą szkicownik i starożytny pierścień, który przysłał jej niedawno w paczce ojciec.

Jednak po przybyciu do Egiptu pełen magii pierścień zostaje skradziony, a Inez daje się wciągnąć w zdradziecką grę, która może zagrozić jej życiu. Dziewczyna nie może zaufać nikomu, a szczególnie bezczelnemu i irytująco przystojnemu asystentowi jej wuja, Whitowi, który zrobi wszystko, by pokrzyżować jej plany…


Mitologia egipska, tajemnice, intrygi, wykopaliska, przeplatająca się starożytna historia, magia... to tylko część tego, o czym czytamy w Co wie rzeka, a co sprawia, że od tej lektury nie sposób się oderwać. Ależ mnie ta książka pochłonęła! Wiedziałam, że to będzie coś dobrego, w końcu poleca ją sama Rebecca Ross, autorka mojej ukochanej dylogii Letters of Enchantment, ale chyba nie spodziewałam się, że pochłonie mnie tak bardzo, że po przekręceniu ostatniej kartki wręcz nie będę mogła znaleźć sobie miejsca, a moja głowa pełna będzie teorii i pytań. Już od bardzo dawna żadne historyczne romantasy mnie tak nie wciągnęło.

Nastoletnia Inez wychowująca się w Buenos Aires całe swoje życie słyszała historie rodziców o wspaniałym Egipcie, pełnym tajemnic i niezbadanych miejsc. A jednak nigdy nie dane jej było postawić tam nogi, skutecznie trzymana od tego miejsca z daleka, gdy jej rodzice znikali tam na długie miesiące każdego roku. Gdy pewnego dnia dociera do niej list z wiadomością o ich śmierci, postanawia porzucić swoje poukładane i arystokrackie życie, aby odkryć na własną rękę, czym tak naprawdę zajmowali się jej rodzice. Wyrusza więc w długą podróż do Kairu, gdzie ma na nią czekać jej wuj, brat jej mamy, opiekujący się jej spadkiem po ich śmierci. Gdy jednak przybywa, na miejscu chłodno wita ją jego asystent, Whit, który na życzenie jej wuja chce ją odesłać z powrotem do domu. Ta jawna niechęć do jej obecności w Egipcie sprawia, że Inez jest jeszcze bardziej zdeterminowana, aby odkryć sekrety jej rodziców. To, co odkryje, może jednak już na zawsze wstrząsnąć jej światem.

W tej książce autorka zabiera nas w niezapomnianą i pełną wrażeń oraz intryg podróż do dziewiętnastowiecznego Egiptu, w którym turystyka rozwija się w zatrważającym tempie po najeździe Anglii na Aleksandrię, a historycy wręcz walczą o możliwość przeszukania niezbadanych miejsc. W tym samym miejscu niedawno wydarzyło się coś, przez co zginęli rodzice Inez i przez co jej wuj zdaje się być tak niechętny do opieki nad osieroconą siostrzenicą. Zabrałam się za tę książkę mając jedynie nikłą świadomość na temat fabuły, co uważam za najlepszą decyzję, bo każdy kolejny rozdział był dla mnie jak najlepszy film, od którego nie mogłam oderwać oczu.

Ibañez rewelacyjnie łączy tu fikcję z historycznymi elementami, dzięki czemu powstaje niesamowicie klimatyczna i wciągająca powieść. Tym bardziej, jeśli ktoś lubi dziewiętnastowieczne klimaty w stylu takich książek jak na przykład "Jak podejść Rozpruwacza" Kerri Maniscalco. Każda kolejna strona jest jak nieodkryty skarb, a intrygi i tajemnice, które nasza bohaterka próbuje zrozumieć i odkryć sekrety jej rodziny sprawiają, że nawet jako czytelnicy miotamy się między tym, komu ufać, a komu nie. Wspaniale też wplątuje w to magię jako element fantastyczny.

Dla mnie chyba najbardziej fascynującym elementem tej historii jest właśnie postać Whita, asystenta wuja Inez i jej możliwy obiekt miłosny, do czego przejdę za chwilę. Whit Hayes jest jedną wielką tajemnicą sam w sobie - nigdy nie czytałam o człowieku bardziej skrytym, mistrzu ukrywania swoich uczuć i doświadczeń, jak on. Czasami może nam się zdawać, że poznajemy go bliżej razem z Inez, a jednak ciągle tkwi w nim coś, jakaś tajemniczość, która nie pozwala w pełni mu zaufać. Jakby z rozwagą zdradzał części siebie, skutecznie ukrywając to, czym nie chce się dzielić. Fascynował mnie tym niemiłosiernie, bo chociaż przeczytałam o nim całą książkę, to nadal czuję pragnienie, aby poznawać go dalej, bo wiem, że gdzieś za tym czarującym i chowającym się za maską flirtu chłopakiem kryje się coś wielkiego.

Whita i Inez od samego początku łączy burzliwa relacja wywodząca się z tego, jak bardzo są od siebie różni. Inez jest w pewien sposób w gorącej wodzie kąpana i choć jak na tamte czasy "damie by nie przystało", nie boi się pobrudzić czy trochę wykorzystać sytuacji tak, jak jej się to podoba. A tymczasem on jest przebiegły, bardzo skryty i próbuje nadążyć za jej upartym podejściem, które wytrąca go z równowagi i jednocześnie sprawia, że nie potrafi trzymać się od niej z daleka. Nawet jeśli nie wolno mu się do niej zbliżać. Byłam nimi pochłonięta, bo autorka naprawdę dobrze tworzy napięcie, buduje uczucie między nimi, ale jednocześnie niczego nie pośpiesza i nie romantyzuje, a zaufanie między tą dwójką jest wyraźnie kruche i wymaga pracy.

Początkowo książka rozwija się powoli, autorka skrupulatnie przedstawia świat i wplata elementy historyczne, ale mniej więcej w połowie nabiera takiego tempa, zaskakuje kolejnymi rzeczami, że te ostatnie rozdziały pochłonęłam na raz. A to zakończenie? Siedziałam z otwartymi ustami i musiałam kilka razy przeczytać epilog, aby w ogóle połączyć, co się właśnie wydarzyło. Już bardzo dawno nic mnie tak nie zaskoczyło. Tym samym jestem jeszcze bardziej pod wrażeniem tego, jak sprytnie autorka zdradzała niektóre fakty, a w tajemnicy trzymała inne, aby czytelnik wręcz nie mógł się doczekać kolejnej części. Tak wiele rzeczy nadal pozostaje nieodkrytymi, że wątpię, aby dało się tę książkę przeczytać i nie chcieć od razu sięgnąć po kontynuację.

Co wie rzeka to prawdziwa przygoda idealna dla osób, które lubią takie romanse z elementami historii i fantastyki. Mnie zawsze fascynowały powieści oparte na mitach i starożytności, a Isabel Ibañez tą dylogią wpasowuje się idealnie w mój gust i teraz nie wiem, jak ja wytrzymam w oczekiwaniu na drugi tom. Mam tak wiele pytań i taki mętlik w głowie, że najchętniej pochłonęłabym go od razu. Absolutnie zauroczył mnie ten klimat, to, jak autorka buduje napięcie, a także bohaterowie - lekko naiwna, ale odważna Inez, pełen tajemnic Whit (którego absolutnie uwielbiam), a nawet wuj Inez, który może się wydawać surowy, ale jest bardzo fascynujący. Bardzo polecam!


Autorka bestsellerów „USA Today”, „Indie”, „Sunday Times” i „New York Times”. Jej powieści znalazły się na liście 100 najlepszych książek fantasy wszech czasów magazynu „Time”.

Jest dumną córką boliwijskich imigrantów i ma głębokie uznanie dla historii, podróży i pisania książek. Obecnie mieszka w górach Blues Ridge w Karolinie Północnej ze swoją rodziną, uroczym psem rasy golden doodle i przytłaczającą liczbą książek.

Powieść „Co wie rzeka” w 2023 roku była nominowana do nagrody Goodreads Choice Award w kategorii Best Young Adult Fantasy & Science Fiction.


Tytuł: Co wie rzeka
Autorka: Isabel Ibañez
Seria: Sekrety Nilu. Tom 1
Data premiery: 17.07.2024
Wydawnictwo: You&YA Books
Liczba stron: 416
Ocena: 9/10

Współpraca reklamowa z Wydawnictwem You & YA Books:


Czytaj dalej »

czwartek, 5 września 2024

Lena Kiefer - Westwell. Miłość i nienawiść



Helena i Jessiah spędzili lato ze złamanymi sercami, próbując o sobie zapomnieć.

Jess podróżował po Europie z młodszym bratem. Helena spędzała czas w Hamptons, szukając nowych informacji na temat śmierci siostry. Lato się jednak skończyło i oboje musieli wrócić do Nowego Jorku. Gdy wpadają na siebie przypadkiem, tęsknota za byciem razem jest tak intensywna, że zapiera im dech w piersiach. Helena usilnie stara się dotrzymać obietnicy danej Trish, trafia jednak na nowe wskazówki co do nocy, kiedy zginęli Adam i Valerie. Informacje, które Jessiah ma prawo znać i które mogą sprowadzić na niego i Helenę prawdziwe niebezpieczeństwo…

Rezygnacja z własnego szczęścia jest czasami jedynym rozwiązaniem. Ale pożądanie? Ono nie daje o sobie zapomnieć.


Zakazana miłość, rywalizujące rodziny, tajemnicza śmierć i kolejne intrygi to tylko część tego, co znajdziemy w trylogii Westwell. Po zakończeniu pierwszego tomu, które roztrzaskało mi serce na kawałeczki, bardzo nie mogłam się doczekać, aż w końcu sięgnę po następny. I chociaż przygotowywałam się mentalnie na kolejną dawkę cierpienia, to i tak czytanie tej części było emocjonalną torturą - ale też taką, od której nie mogłam się oderwać. Mamy tu jeszcze więcej intryg i tajemnic, które budują napięcie, a tęsknota między bohaterami uzależnia.

Intrygi Trish Coldwell przyniosły skutki, rozdzielając zakochujących się w sobie Helenę i Jessa. Obydwoje wiedzą, że muszą się trzymać od siebie z daleka, więc on spędza lato w Europie ze swoim młodszym bratem, a ona kontynuuje swoje poszukiwania winnego śmierci Valerie i Adama. Ale kiedy lato się kończy i oboje znowu powracają do Nowego Jorku, coraz trudniej jest im o sobie nie myśleć, a przypadkowe spotkanie staje się coraz bardziej nieuchronne. Gdy w końcu do tego dochodzi, tęsknota za swoją obecnością przytłacza ich tak bardzo, że coraz trudniej jest im udawać obojętność. Kiedy jednak Helena wpada na ważny trop w swoim śledztwie, nie może dłużej utrzymywać go w tajemnicy przed Jessem - a ten nie zamierza pozwolić, aby Helena wpakowała się w coś niebezpiecznego. Tylko czy współpraca jest rozsądna, kiedy nadal szaleją w nich uczucia, a ich rodziny mają ich ciągle na oku, czekając tylko na ich jedno małe potknięcie?

Czytanie Miłości i nienawiści było jak cios prosto w żołądek - nie żartuję. Autorka nie daje bohaterom nawet chwili na odpoczynek, a tęsknota i cierpienie Heleny i Jessa wylewają się za stron tak bardzo, że gdyby nie inne wątki, które trochę odrywały uwagę od ich sytuacji, pewnie moje serce również by się złamało. Chociaż uczucie między tą dwójką rozwinęło się względnie szybko, z pewnością trochę spotęgowane ich wspólną traumą, którą tylko oni potrafią w pełni zrozumieć, nie da się zaprzeczyć, że jest ono wyjątkowe. Widać to w ich każdej myśli o sobie, każdej interakcji, każdym słowie. Czuć ich tęsknotę za swoim towarzystwem, cierpienie, że nie jest im pisane być razem i wściekłość na sytuację, w której się znaleźli. Do tego stopnia, że czasami jest to aż przytłaczające.

Helena znalazła się w pewnym potrzasku, poświęcając relację z Jessem dla dobra jej rodziny po śmierci siostry. Chociaż udało jej się uratować ich reputację, straciła tym samym cząstkę siebie - stała się pewną maskotką w rękach rodziców, którzy każdego dnia dążą do lepszego statusu wśród nowojorskich elit. Jej życie stało się codziennym wyzwaniem, ukrywaniem cierpienia i samotności za sztucznymi uśmiechami - co tworzy bardzo smutny obraz, niemalże smutniejszy niż wcześniej, gdy była kompletnie samotna, a teraz straciła jedyną osobę, przy której czuła się rozumiana i kochana. Jednocześnie część mnie strasznie frustrowała się jej wyborami, tym bardziej, że widzimy, jak traktuje ją własna rodzina. Rozumiałam ją, ale czekałam na moment, aż w końcu postawi na własne szczęście - nie na uszczęśliwianie swoich rodziców, którzy nigdy nie potrafili zrobić dla niej tego samego.

Natomiast jeśli chodzi o Jessa, to mam wrażenie, że wszystkie te wydarzenia postarzały go o wiele lat i z buntownika oraz lekko mrocznego faceta stał się człowiekiem niosącym na barkach cały ciężar świata. Widać, jak bardzo jest złamane jego serce i jak bardzo stara się o tym zapomnieć, zanurzając się w pracy i unikając własnej matki. Jednocześnie uwielbiam to, jak wiele jest w stanie zrobić i poświęcić dla ochrony Heleny - nawet jeśli czasami może być tym wszystkim sfrustrowany. W tym tomie pokochałam go chyba jeszcze bardziej.

Fabułę Westwell cały czas do przodu popycha tajemnicza śmierć Valerie i Adama, a tutaj w końcu dostajemy nowe wskazówki i podejrzenia. Bardzo mi się podoba to, że ciągle coś się dzieje w tle i chociaż czasami miałam wrażenie, że trochę się to wszystko dłuży, to nie było to nic na tyle poważnego, żebym się nudziła. Autorka starannie zdradza to, co chce zdradzić, ale największy szok zostawia na finał. Ja osobiście chyba pierwszy raz w życiu zupełnie nie mam podejrzeń co do tego, co wydarzyło się te trzy lata temu - a zazwyczaj mój mózg pracuje na pełnych obrotach i mam jakieś pomysły. Aż się nie mogę doczekać, by dowiedzieć się całej prawdy, bo coś czuję, że trzeci tom tej serii to będzie chaos emocji i szokujących odkryć.

Drugi tom trylogii jest pełen emocji i zawirowań, a autorka z pewnością nie oszczędza swoich bohaterów. Serce boli od poświęceń, do których zmuszeni są Helena i Jess, ale też nie sposób się oderwać od czytania, bo tajemniczość związana ze śmiercią ich rodzeństwa trzyma cały czas w napięciu. A wisienką na torcie było pojawienie się Finley'a i Ediny, których możecie kojarzyć, jeśli czytaliście pierwszą trylogię autorki, która się u nas pojawiła, czyli "Don't Hate Me" (tak się składa, że to były jedne z moich pierwszych patronatów!). Nie mogłam się przestać uśmiechać przez ten mały crossover i bardzo chciałabym kiedyś zobaczyć też Kenzie i Lyalla! Będę teraz bardzo niecierpliwie czekać na finał, bo mam milion pytań, złamane serce po kolejnym szokującym zakończeniu i malutką nadzieję, że w końcu jakoś się to wszystko poukłada. Jeśli lubicie historie miłosne z kryminalnymi wątkami, to koniecznie czytajcie tę trylogię.



Lena Kiefer już jako dziecko opowiadała wymyślane przez siebie historie. Powrót do fascynacji literaturą, tym razem w roli autorki, nastąpił w wieku dorosłym. Pisarka mieszka z mężem w pobliżu Bremy. Pisze powieści fantasy oraz powieści obyczajowe dla dorosłych i młodzieży.

Mówi o sobie: "Jestem pisarką, która obsesyjnie wszystko planuje, uzależnioną od kalendarzy i harmonogramów. Kolekcjonuję bluzy, spędzam połowę swojego czasu w świecie koni, bo jestem ich absolutną miłośniczką, ale nade wszystko kocham frytki. Uwielbiam silne bohaterki, historie miłosne, fantastyczne światy, większość chodzących po ziemi czworonogów i... ciasteczka!"


Tytuł: Westwell. Miłość i nienawiść
Autor: Lena Kiefer
Seria: Westwell. Tom 2
Wydawnictwo: Otwarte
Premiera: 19 sierpnia 2024
Liczba stron: 440
Ocena: 8.5/10

Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Otwartym:





Czytaj dalej »

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia