Shay zostaje porzucona w dniu ślubu zaledwie kilka godzin przed ceremonią. Jej narzeczony okazał się samolubnym tchórzem, a ona najwyraźniej zignorowała wszystkie czerwone flagi. Wszystko zmienia się, gdy otrzymuje wiadomość, że zmarła jej przybrana babcia, która w testamencie zostawiła jej farmę tulipanów w miejscowości Friendship w stanie Rhode Island. Jest jednak pewien haczyk. Aby zachować farmę oraz dom, Shay musi przenieść się do miasteczka oraz wyjść za mąż w ciągu roku (na co naturalnie po złych doświadczeniach nie ma ochoty).
Noah Barden kochał Shay od zawsze. Bardziej niż potrafiłby się do tego przyznać. Nigdy nikomu nie wyjawił swojego sekretu. W liceum był zbyt nieśmiały i niepewny siebie, aby odważyć się zaprosić na randkę dziewczynę swoich marzeń.
Teraz Noah ma pełne ręce roboty. Przez lata skupiał się na pracy, rozwijając rodzinny biznes. I jakby tego było mało, jest też pełnoetatowym przybranym ojcem dla swojej sześcioletniej siostrzenicy, małej Gennie. Minęły lata, odkąd ostatnio widział Shay i uważał temat swojej niespełnionej miłości za zamknięty.
Do czasu, gdy dziewczyna, która kiedyś była dla niego wszystkim, niespodziewanie wraca do ich rodzinnego miasteczka.
Jeśli waszymi ulubionymi romansami są małomiasteczkowe historie w stylu Mariany Zapaty lub Lucy Score (a w szczególności "To, co zostaje w nas na zawsze", o której pomyślałam niemalże od razu), to "In a Jam" będzie dla was lekturą idealną. Klimat lata, małe miasteczko, farma tulipanów, masa zwierzątek, niedoszła panna młoda oraz samotny wujek opiekujący się swoją sześcioletnią siostrzenicą - czyż nie brzmi to jak idealna lektura? Ja niemalże od pierwszych stron zauroczyłam się tą książką i odkąd ją skończyłam ciągle ciepło o niej myślę. Nie wyobrażam sobie lepszego zakończenia lata!
Shay Zucconi z pewnością nie tak wyobrażała sobie swoje dorosłe życie - porzucona na parę godzin przed długo planowanym ślubem przez mężczyznę, którego uważała za swoją przyszłość. A jednak właśnie tak wygląda jej rzeczywistość. Dlatego kiedy otrzymuje informację o podarowanej w spadku farmie tulipanów swojej przyszywanej babci, nie zastanawia się długo i wyjeżdża z Bostonu do małego miasteczka Friendship, w którym pomieszkiwała jako nastolatka. Jej babcia jednak skrzętnie sobie wszystko przemyślała, bo aby farma mogła pozostać jej, Shay musi przeprowadzić się do Friendship oraz... wyjść za mąż w ciągu roku. Niespodziewanie kobieta odkrywa na miejscu, że jej dawny przyjaciel z młodości i sąsiad, Noah Barden, nie tylko powrócił do miasteczka i jest właścicielem sąsiadującej farmy, ale opiekuje się teraz sześcioletnią córeczką swojej siostry. I chociaż nadal jest nieśmiały, to nie ma w nim już nic z tego chłopca, którego zapamiętała. A co zaskakuje ją najbardziej, Noah proponuje jej wyjście z tej sytuacji: wezmą ślub, aby Shay mogła zatrzymać farmę, a w zamian za to Noah dostanie kawałek jej ziemi, która pomoże mu rozwinąć własną farmę. Taki układ zdecydowanie zwiastuje słodkie kłopoty...
Ta książka, od oprawy po wnętrze, to definicja lata i życia w małym miasteczku na farmie pełnej roślin i zwierząt. Nie skłamię pisząc, że to jedna z najbardziej klimatycznych, ciepłych historii, jakie dane mi było czytać w tym roku. I chociażby z tego powodu tak bardzo się w niej zakochałam - uwielbiam, kiedy powieści przenoszą mnie do innego świata, który wręcz widzę w mojej głowie. Co więcej, w całej swojej normalności skrywa historię ludzi z życiowymi problemami, która potrafi jednocześnie rozbawić do łez i zmusić do refleksji nad wieloma aspektami życia.
Shay i Noah nie widzieli się od lat, choć dzięki kilku wspominkom z ich młodości możemy zauważyć, że kiedyś łączyła ich wyjątkowa przyjaźń - nawet jeśli tak naprawdę prowadzili zupełnie różne życia. Noah był nieśmiały i niepopularny z powodu swojego wyglądu, a ona rozchwytywana i lubiana przez wszystkich, a jednak potrafili się dojrzeć przez wszelkie maski, które zakładali na co dzień. Teraz, po latach milczenia, wiele się zmieniło, ale z przyjemnością obserwowałam, jak odbudowują tę relację na nowo i jak dobrze ze sobą współgrają. Nawet jeśli nie było łatwo - obydwoje nie są już tymi samymi ludźmi, Noah nie chce znowu stracić dla niej głowy, a Shay zdecydowanie nie planuje oddawać w najbliższym czasie swojego serca kolejnemu mężczyźnie.
Motyw udawanego małżeństwa nie jest nikomu obcy, ale dawno już nie czytałam, aby komuś przychodziło to tak naturalnie, jak Shay i Noahowi. Dorzućmy do tego jeszcze postać Gennie, sześcioletniej siostrzenicy Noaha, a śmiech mamy gwarantowany. Ta trójka miała razem tak wspaniałą, rodzinną chemię, że puchło mi serducho. Gennie to skarb tej książki sam w sobie, to pełna energii dziewczynka, która zawsze szokuje tym, co wychodzi z jej ust, ale jednocześnie radząca sobie z traumą córka, która utraciła mamę. Autorka tchnęła w tych bohaterów życie, stworzyła wielowarstwowych ludzi, którzy muszą się zmierzyć z własnymi problemami, co nadało im wyjątkowości i realizmu.
Nie jest to jednak książka bez wad, chociaż nie są to wady, które jakoś bardzo mi zawadzały. Pewnie nikogo nie zszokuję, że to napiszę, ale dla mnie historia byłaby wręcz idealna, gdyby nie fakt, że mniej więcej w połowie do relacji Noah i Shay dochodzi element przyjaźni z bonusami, a liczne sceny erotyczne szybko stały się męczące. I szczerze mówiąc, nie były one moimi ulubionymi scenami - w dużej mierze je pomijałam, bo jak dla mnie zupełnie tu nie pasowały. Zastanawiam się też, czy to kwestia tłumaczenia, czy może to po prostu styl autorki, ale bywały takie dialogi, które wypadały przedziwnie i nienaturalnie, przez co niektóre rozmowy musiałam czytać kilka razy.
In a Jam. Słodkie kłopoty to historia dla osób, które lubią poczytać o normalności, o życiowych problemach i spędzić miło czas w klimatycznym małym miasteczku na farmie. To dość gruba książka ze slow burnem, a więc zdecydowanie nie dla każdego, ale jeśli to wasze klimaty, to warto dać jej szansę. Pokochacie tego lekko nieśmiałego i zamkniętego w sobie farmera ze słabością do swojej dawnej przyjaciółki i ową przyjaciółkę, która wraca do miasteczka po latach i kradnie serce małej dziewczynki oraz jej wujka. Dla mnie to powieść, która przywodzi na myśl komfort i ciepło, nawet pomimo swoich niedoskonałości. Z chęcią przeczytam w przyszłości inne powieści autorki.
Kate Canterbary – nie wie może wszystkiego, ale to wie na pewno: pikantna salsa i tequila rozwiązują większość problemów, życie nad oceanem – Pacyfikiem lub Atlantykiem – jest najbliższe doskonałości, a pisanie inteligentnych, pikantnych historii jest lepsze niż jakakolwiek ilość czekolady.
Zaczynała jako reporterka niezależnej gazety poświęconej sztuce i rozrywce w czasach, gdy ludzie jeszcze czytali prasę, i od tamtej pory pisze i ukradkiem przeprowadza wywiady z ludźmi – uważaj więc, by nie usiąść obok niej w samolocie.
Kate mieszka w Nowej Anglii z mężem i dzieckiem, a kiedy nie pisze o seksownych architektach, odwiedza najlepsze food trucki w okolicy.
Tytuł: In a Jam. Słodkie kłopoty
Autorka: Kate Canterbary
Data premiery: 14.08.2024
Wydawnictwo: Papierowe serca
Liczba stron: 544
Ocena: 8/10
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Papierowe Serca:
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Dzięki za przeczytanie mojego wpisu! Byłoby mi bardzo miło gdybyś zostawił/a komentarz ze swoją własną opinią :)