wtorek, 24 września 2024

Elena Armas - The Fiancé Dilemma



Josie Moore has given the opposite sex—and love—plenty of chances. Four exactly, if you count all her failed engagements, and five if you include the absentee father who kept her existence a secret until very recently. So when her father decides to announce his retirement with a splashy magazine piece about the family, Josie realizes her romantic history is a complicated PR issue.

Matthew Flanagan is in the mud, literally. Not only has he been fired from his job, but also the tires of his car are stuck in the muck after taking a wrong turn as he enters Green Oak, North Carolina. So, he grabs a duffel with his essentials and goes in search of a place to crash until he gets his life back on track. But instead, he finds his best friend’s sister, Josie, greeting him as her fiancé.

What starts as a big messy misunderstanding quickly turns into an arrangement with Matthew playing a new role as doting fiancé. A fifth engagement—and a stunt, at that—makes Josie’s stomach turn, but every dilemma requires a choice between equally undesirable alternatives, and Matthew doesn’t seem to mind becoming one more number in a colorful list of grooms-that-never-were. Despite the ring on her finger, Josie knows this is only temporary, even if the rest of the small town believes that the fifth time’s the charm.


Green Oak, jak ja tęskniłam! To małe miasteczko gdzieś w Karolinie Północnej skradło moje serce już podczas lektury The Long Game, a teraz autorka zabiera nas prosto w sam środek chaosu weselnych przygotowań, rodzinnych konfliktów i (fałszywych) zaręczynowych zawirowań. Kto poznał już historię Camerona i Adalyn z pewnością pamięta Josie, miejscową właścicielkę kawiarni, a także burmistrzynię miasteczka, oraz Matthew, najlepszego przyjaciela Ady. Teraz ta dwójka niespodziewanie połączy swoje siły w zaręczynowych machlojkach, przy których śmiałam się w niebogłosy i zakochiwałam razem z nimi. UWAGA! Jeśli nie czytaliście The Long Game, a nie chcecie spoileru ważnego elementu historii, to polecam pominąć opis fabuły.

Kochająca swoje małomiasteczkowe życie Josie nigdy się nie spodziewała, że jako dorosła kobieta stanie się elementem medialnego koszmaru, gdy po wielu latach odezwie się do niej jej dotychczas nieobecny biologiczny ojciec - Andrew Underwood, znany magnat świata biznesu, właściciel wielomilionowych korporacji. Ani tego, że Adalyn okaże się być jej siostrą. Media szybko łykają ten rodzinny skandal, zagłębiając się nawet w jej przykre historie czterech nieudanych zaręczyn. Kiedy więc na jej progu staje specjalistka od PR-u i przypadkowo zauważa na jej dłoni pierścionek zaręczynowy (który, pech tak chciał, utknął na jej palcu), postanawia, że najlepszym sposobem na poprawienie wizerunku rodziny będzie zorganizowanie wielkiego wesela, za które w całości zapłaci Andrew. Przytłoczona Josie przytakuje i w panice jako swojego narzeczonego przedstawia Matthew, przyjaciela jej siostry. Jedyny problem? Nikt nie wie, że Josie i Matthew wcale nie są w sobie zakochani. Czy uda im się zapanować nad tym bałaganem, zanim zostaną zmuszeni, by wypowiedzieć sakramentalne "tak"? Czy może to będzie w końcu ten jeden raz, kiedy zaręczyny Josie będą miały szczęśliwe zakończenie?

Nie macie pojęcia, jak bardzo nie mogłam się doczekać tej książki - wyczekiwałam premiery odkąd tylko autorka zdradziła, że Josie i Matthew dostaną swoją własną historię. Muszę jednak przyznać, że wkręcenie się ponownie w ten świat chwilę mi zajęło. Elena Armas w tej książce powraca do jednoosobowej narracji (z wyjątkiem jednego rozdziału pod koniec), co mnie dość mocno rozczarowało. Przez brak perspektywy Matthew na początku bardzo mi czegoś brakowało - na szczęście fabuła w końcu nabiera tempa i przestało mi to aż tak bardzo przeszkadzać.

Bardzo szybko zostajemy wrzuceni w cały ten zaręczynowy chaos, co sprawia, że nawet pomimo możliwych niedoskonałości ciężko jest się od tej historii oderwać. I chociaż okoliczności udawanych zaręczyn tych bohaterów są z lekka naciągane, to ta katastrofa medialna, rozterki Josie i urok Matthew sprawiają, że w końcu totalnie się dla tej historii przepada. Zresztą, tak jak się spodziewałam - jeśli coś Elena Armas potrafi zrobić dobrze, to stworzyć pełną ciepła, zawirowań i motylków historię, przy której po prostu z przyjemnością spędza się czas.

Już od pierwszej strony nie mogłam się pozbyć wrażenia, że Josie to trochę bardziej zakręcona wersja Rosie z The American Roommate Experiment. Ma już za sobą cztery nieudane zaręczyny i przygotowania do wesel, a teraz wpakowuje się w kolejne, choć tym razem udawane. Dodajmy do tego dotychczas nieobecnego ojca, którego pojawienie się wywołuje w niej wiele skomplikowanych emocji. Napisać więc, że przechodzi przez wiele, to mało powiedziane. Chociaż wszyscy próbują ją definiować jej miłosnymi porażkami, trudno nie zauważyć w niej młodej kobiety pragnącej jedynie miłości i uwagi ojca, który nie potrafi jej tego podarować. Czasami tak bardzo miałam ochotę ją przytulić!

Co ciekawe, Matthew nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia na początku. Chociaż znałam go już z poprzedniej części i wiedziałam, że jest świetny, myślę, że to właśnie część problemu, jaki mam z brakiem jego perspektywy. Byłam zaskoczona, bo pamiętałam go jako rozrywkowego i miłego faceta, a początkowo wypadł wręcz na chłodnego i niezainteresowanego. Ale Armas dobrze wie, co robi, bo znowu udowadnia, jak bardzo pozory potrafią mylić, stopniowo odkrywając niezwykle wnikliwego, zabawnego, opiekuńczego faceta, który jako pierwszy podejmuje się wyzwania przebicia się przez warstwę niepowodzeń i rozczarowań Josie.

Uwielbiam to, że gdzie ona zdążyła się już przyzwyczaić do myśli, że to jest powodem każdego rozczarowania w jej życiu, każdego porzucenia przez różnych mężczyzn, on podjął próbę ukazania jej, że zasługuje na to, aby to ktoś zawalczył o nią i udowodnił jej, że jest wspaniała właśnie taka, jaka jest. Ich udawane zaręczyny, choć z lekka niefortunne, zupełnie nie wydawały się udawane, bo od samego początku była między nimi tak naturalna chemia. Ich relacja dawała mi motylki w brzuchu, a to najlepszy znak, że autorka zdecydowanie zrobiła coś dobrze.

Co prawda The Fiancé Dilemma nie zostanie moją ulubioną książką autorki, ale to mimo wszystko powieść Eleny Armas - ona może pisać cokolwiek, a i tak wiem, że zawsze dostanę pełną ciepła, słodyczy i emocji historię, którą pokocham. Jej slow burny zapewniają najsłodszą torturę emocjonalną, a to wyczekiwanie aż napięcie między bohaterami wybuchnie, sprawiło, że siedziałam jak na szpilkach. Sam element małego miasteczka zszedł odrobinę na dalszy plan, ale uwielbiam wszelkie sceny z Matthew, Josie, Adalyn i Cameronem - ta mała, przyszywana rodzinka dawała mi tak wiele radości i wywoływała salwy śmiechu, a pewien wątek doprowadził wręcz do łez ze wzruszenia. Z niecierpliwością wyczekuję polskiego wydania tej historii.



ELENA ARMAS to hiszpańska pisarka, kolekcjonerka książek i nieuleczalna romantyczka. Uwielbia współczesną popkulturę. Prowadzi konto na Instagramie, gdzie dzieli się swoimi opiniami o książkach. The Spanish Love Deception to jej pierwsza powieść (i od razu bestseller).


Tytuł: The Fiance Dilemma
Autor: Elena Armas
Data premiery: 30.07.2024r.
Seria: The Long Game. Tom 2
Język: angielski
Liczba stron: 432
Ocena: 8/10


Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Dzięki za przeczytanie mojego wpisu! Byłoby mi bardzo miło gdybyś zostawił/a komentarz ze swoją własną opinią :)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia